Coraz większa histeria w zaprzyjaźnionych mediach w związku z mającą nastąpić przed dniem wyborów domniemaną publikacją stenogramów z rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z bratem na krótko przed katastrofą rządowego tupolewa.
Abstrahując od oskarżeń o granie tragedią smoleńską w kampanii padającymi ze strony PO nie rozumiem jak można być na tyle głupim, bądź też po prostu perfidnym żeby cieszyć się z tego faktu.
Po pierwsze opublikować można wszystko. Przykład "debeściaków" jasno pokazuje jaką wiarygodność mają takie medialne wrzutki.. Kto poręczy za autentyczność stenogramów?
Po drugie skąd niby zagraniczne media miały by dostęp do stenogramów? Od SKW która podobno nagrywała rozmowę? Ktoś popełniłby poważne przestępstwo dostarczając taki materiał prasie. Przecież to materiały tajne. Od służb zagranicznych? Być może im też udało się nagrać tą rozmowę, choć jest to wątpliwe.
I trzecie najważniejsze. Wszyscy którzy cieszą się udziałem zagranicznych mediów w polskiej kampanii wyborczej powinni zadać sobie pytanie jak to świadczy o polskiej suwerenności i ich postawie obywatelskiej.
Znowu jak w czasach saskich sterują naszą polityką wewnętrzną obce mocarstwa, tylko zamiast Repnina i bagnetów ruskich i pruskich mamy "zagraniczne media", komisje MAK, konsorcja gazowo-naftowe i armie "polieznych" idiotów.
Zamiast króla Stasia i familii mamy Donalda Tuska i dwór PO, z zapleczem salonu Michników, Bartoszewskich, Wajdów i walterowskich cyngli.
Jeśli kogoś ten stan rzeczy cieszy to równie dobrze może się poczuć spadkobiercą targowiczan.
