Mariusz Gierej Mariusz Gierej
1706
BLOG

Przegrać, żeby zwyciężyć

Mariusz Gierej Mariusz Gierej Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
W minionym tygodniu Wirtualna Polska i Marcin Palade na Twitterze opublikowali symulacje wyników najbliższych wyborów, przy uwzględnieniu aktualnych sondaży. Wniosek z tych analiz wynika jeden. Jest kompletnie bez znaczenia czy opozycja pójdzie do wyborów jako jedna lista, dwie, czy trzy listy… w żadnym wariancie nie ma szans na sprawowanie rządów bez … Konfederacji. Opozycja by rządzić musiałaby wejść w koalicję wyborczą z Konfederacją co wydaje się mało prawdopodobne.

Biorąc to pod uwagę, oraz to co dzieje się wokół paktu senackiego, czyli zgłoszone przez Donalda Tuska obiekcje, co do sposobu podziału okręgów (zmieniły się sondaże, PO jest silniejsza) należy gruntownie się zastanowić, o co tak naprawdę Donaldowi Tuskowi chodzi. Na co zdecydował się grać i jaki wariant jest dla niego korzystny. Czy Donald Tusk oglądając polityczną rzeczywistość, w której przebywa, którą może trochę moderować, ale do końca nią nie zarządza rzeczywiście realizuje plan wygrania nadchodzących wyborów parlamentarnych?

Obecne warunki brzegowe w perspektywie ewentualnych rządów opozycji po (teoretycznie) wygranych wyborach to: wzięcie władzy , które oznacza nikłą przewagę nad prawicą (PiS + Konfederacja) - kilku posłów przy niesprzyjającym rządowi PO Prezydencie i obcym Trybunale Konstytucyjnym. Oznacza to brak możliwości jakichkolwiek zmian i reform oraz przejmowania głównych instytucji państwa, jak na przykład prokuratura i NBP, gdzie prezydent ma coś do powiedzenia. Ponadto (przypuszczalnie) bardzo trudna sytuacja budżetowa, bowiem nikt na opozycji nie ma zielonego pojęcia jak ona rzeczywiście wygląda. Pytanie, czy ktokolwiek tak naprawdę wie. Ciągła perspektywa użerania się z „wygłodzonymi” koalicjantami z „trzeciej drogi” oraz Lewicy. Patrząc na zimno, sytuacja delikatnie mówiąc…mało komfortowa.

Z perspektywy Donalda Tuska, nieznaczna wygrana prawicy (PiS + Konfederacja) oznacza dla jego oponentów teoretycznie… bardzo trudną koalicję. Łączenie ognia z wodą: socjalnych postulatów PiS z liberalnymi gospodarczo Konfederacji. Zmaganie się tej prawicy z trudnym budżetem, plus kończąca się kadencja Prezydenta daje prawdopodobną konieczność budżetowego zaciskania pasa, co powinno wywołać napięcia wśród prawicowych koalicjantów. Dążyć do tego zaciskania pasa powinna Konfederacja „realizując swój program”, co prowadzić będzie do wstrząsów i zniechęcenia obywateli tymi rządami. Natura Jarosława Kaczyńskiego, który zawsze (w opinii swoich adwersarzy) ma tendencje do pożerania koalicjantów, miałaby dokonać reszty. Ale czy aby na pewno… ja bym się nawet o złotówkę nie założył, bowiem PiS może to wszystko rozegrać w wariancie „no widzicie… nie dało się, musieliśmy iść z tymi liberałami z Konfederacji na kompromisy” w ten sposób ratując budżet i przerzucając odpowiedzialność za brak socjalu, który trzeba będzie zabrać na Konfederację.

Mówiąc krótko i zimno analizując perspektywy, obecny start w wyborach parlamentarnych nie ma większego znaczenia dla Donalda Tuska, bo przecież nie weźmie do ewentualnego rządu Konfederacji. Cóż więc zostaje? Pozostaje okopać się na pozycjach i poczekać, jednocześnie realizując wariant Jarosława Kaczyńskiego z lat 2011-2014, czyli na początek marginalizacja i podporządkowania sobie całej opozycji (poza Konfederacją), następnie powtórzyć „tylko bardziej” drogę dojścia PiS do władzy. Nie, nie PiS… drogę Jarosława Kaczyńskiego.

Generalnie, całą obecną polską politykę można by było sprowadzić do pojedynku dwóch tytanów politycznych: Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. W tym pojedynku obydwaj panowie się układają, obydwaj panowie podkradają sobie sposoby zarządzania, zdobywania i sprawowania władzy. To nie są działania odrzucające metody przeciwnika. To jest przejmowanie i „uszlachetnianie” tychże, by na końcu „ich było na wierzchu”.

Dziś, Tusk rozpoczął długi marsz śladami Jarosława Kaczyńskiego… tylko zapewne go „uszlachetni”. Wszedł na miękko w populizm, bo musi (mówili o tym w swoim wywiadzie Sierakowski i Sadura) i dąży do podporządkowania sobie całej opozycji, zniszczenia jej, zmarginalizowania, tak jak zrobił to Jarosław Kaczyński przed 2015 rokiem. Pamiętajmy, że w zasadzie cała prawa flanka została wciągnięta pod sztandar PiS-u. To samo robi Tusk. Chce wciągnąć całą opozycję pod sztandar PO, żeby nikt nie miał alternatywy. Ma być wybór między PO i PiS z Konfederacją. W ten sposób realizuje się wymarzony system dwupartyjny: nadwiślańscy demokraci i republikanie, jak w USA.

Jeżeli rozpatrujemy naszą politykę w ramach walki tych dwóch osobowości Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska to… to jest rzecz osobista. Ich animozja już od dawna nie jest udawana. Nigdy tak naprawdę nie była. Od lat 90-tych toczyli spór o to, kto jest bardziej przedstawicielem „Solidarności” i nie było to udawane. Jeżeli Donald Tusk naśladuje dziś Jarosława Kaczyńskiego i jednocześnie obydwaj panowie mają personalny zatarg, walczą między sobą o to, kto „jest bardziej”. Należy zatem się spodziewać rozwiązań, które pokażą wyższość jednego nad drugim.

Przejęcie władzy przez PO takim ruchem nie będzie. To już było (patrz PiS 2015), jedynym aktem, który spowodowałby, że Donald Tusk zaakcentuje swoją dominację w tym pojedynku pozostaje… prezydentura Donalda Tuska. Prezydentura jest bowiem praktycznie nieosiągalna dla Jarosława Kaczyńskiego. Dla Tuska… kto wie. Wystawienie „małego Tuska”, czyli Trzaskowskiego, w przyszłych wyborach prezydenckich byłoby znowu tylko naśladownictwem manewru z Andrzejem Dudą. Nihil novi. Zdobycie prezydentury, w tym przypadku niosłoby ze sobą ukoronowanie kariery i jednocześnie złapanie „za twarz” całej polskiej polityki. Płonne są więc nadzieje młodych polityków, takich jak Trzaskowski, z ich PR-owym zapleczem, którzy już dzielą stanowiska i ciepłe posadki w Pałacu Prezydenckim…

Pohukiwanie opozycji: „Tak idziemy, tak walczymy, tak zwyciężamy, tak wygrywamy” dziś, służy tylko i wyłącznie temu, by wynik wyborczy był przyzwoity i poszczególni kandydaci dostali się do Parlamentu. Natomiast na przejęcie władzy, przy tych notowaniach i uwarunkowaniach, raczej nie ma szans, choć ja osobiście nie wykluczam niczego. Bo możliwa jest sytuacja, że ktoś dobierze się porządnie do Konfederacji, bo istnieje ciekawa koincydencja: w tych symulacjach, o których wspominałem na początku, w obecnej chwili ,partią, która najwięcej traci na wzmocnieniu się Konfederacji jest… Prawo i Sprawiedliwość. Ze wszystkich badań wynika, że to głównie PiS traci mandaty na rzecz Konfederacji. Straty, w porównaniu do obecnej kadencji, liczone są w ilości 50 - 70 mandatów. To PiS ma mieć o te 50-70 mandatów mniej, niż do tej pory, co jest pochodną naszej ordynacji wyborczej. Ciekawe, jak dużą stratę jest w stanie zaakceptować PiS, bo to jedyna partia, która może w tej chwili przykrócić Konfederację. Pytanie czy będzie taka konieczność lub wola, bo możliwym jest, że Jarosław Kaczyński nie będzie miał wyboru.


Blog autorski ze wszystkimi artykułami: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl Zapraszam. FB: https://www.facebook.com/GierejMariusz Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej Na koniec życia chciałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: Byłeś uczciwym człowiekiem. 1. Nie zgadzam się z Twoimi poglądami ale do końca będę bronił Twojego prawa do ich głoszenia... pod warunkiem, ze Ty gwarantujesz mi dokladnie to samo prawo. 2. Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania! 3. "Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka