Nie wszyscy wiedzą, że w Kijowie od pewnego czasu toczy się niezwykle ważny proces. Otóż deputowana do Rady Najwyższej Ukrainy Natalia Witrenko zaskarżyła do sądu dekret prezydenta Juszczenki o uznaniu bojowników OUN-UPA za bohaterów walki narodowowyzwoleńczej.
W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że ani ja ani zapewne nikt z Kresowian nie podziela politycznych poglądów p. Witrenko. Niemniej nie można pozostać obojętnym w sytuacji, gdy wytoczyła ona walkę zbrodniczej organizacji i nie popierać jej działań w tej kwestii.
10 listopada br., a więc zaledwie dwa dni temu, doszło na procesie do niezwykłej sceny. Oto jakiś zwolennik banderyzmu (zapewne dość znaczny, skoro został dopuszczony do głosu) wygłosił takie oto zbrodnicze credo:
"...i Polacy, i Żydzi, o których mówi powód[chodzi o ofiary OUN-UPA - przyp. Mohort], oni nie byli obywatelami Ukrainy w tym czasie, oni w ogóle, w mojej opinii, mogą być rozpatrywani tylko jako okupanci. I dlatego walka, w tym przypadku walka narodu ukraińskiego z okupantami, ona pozwala i zabijać, i piłować, i rżnąć, na całym świecie tak się robi...".
Oto ten szczery do bólu banderowiec wyznał to, co myślą wszyscy banderowcy, tylko mają więcej rozumu, by tego nie mówić. Jest to główny powód braku jakichkolwiek postępów w dialogu polsko-banderowskim, mylnie zwanym dialogiem polsko-ukraińskim, forsowanym przez znane czytelnikom blogu środowisko. Banderowcy bowiem, a także ci, którzy ich popierają, dumni są wręcz z tego co zrobili. Oni po prostu uważają, że mieli prawo mordować (piłować, rżnąć) wszystkich - nawet tych zupełnie bezbronnych.
Po raz kolejny powtarzam: z banderowcami nie może być żadnego pojednania, ba, nie może być nawet żadnej dyskusji. To zatwardziali faszyści (prawdziwi), których można tylko zwalczać.
Wypowiedź szczerego banderowca od 8 minuty nagrania: