Pamiętacie takie deklaracje, że jeśli PiS wygra wybory, to ja celebryta wyjeżdżam z ten kraju?
Tak było przy okazji wyborów samorządowych, do parlamentu europejskiego, do sejmu, na prezydenta...Całe lata to trwało.
Nawet córka pani premier Kopacz obiecała....
Nikt z tych deklarujących nie wyjechał. Niestety nikt.
Jakoś dzisiaj takich oświadczeń żadni aktorzy, czy inni nosiciele reklam nie podają opinii publicznej, jako ultimatum. Może dlatego, że groźby powtarzane rokrocznie i rokrocznie niespełniane, przestają mieć jakąkolwiek powagę? A może dlatego, że spora część społeczeństwa poczuła się zawiedziona niespełnieniem tych obietnic i zaczęła (o zgrozo) oczekiwać ich realizacji?
A może powód jest taki, jak w moim przypadku, mianowicie o ile jakoś w Polsce się urządziłem, to poza nią gówno znaczę i obojętne co się tu wydarzy, raczej nie wygram castingu na pomywacza nigdzie na świecie, siedzę więc cicho i w Polsce zostanę, nawet jak prezydentem zostanie mój sąsiad.
Noo, zwłaszcza wtedy!