Liudprand Liudprand
568
BLOG

Beck, Zychowicz i racja stanu

Liudprand Liudprand Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

„Pakt Ribbentrop-Beck” Piotra Zychowicza jest w gruncie rzeczy książką o sposobie rozumienia racji stanu. Dla jej autora kluczową z tego punktu widzenia kwestią jest zachowanie biologicznej substancji narodu i takiego rozumienia racji stanu Zychowicz oczekiwałby też od Józefa Becka. Tylko że ten ostatni nie mógł nadawać tej kwestii takiego znaczenia, gdyż wcześniejsze wojny, z I światową włącznie, nie dawały podstaw do takiego eksponowania tego problemu. Owszem, armie wykrwawiały się na polach bitew, ale egzystencja narodów nie była zagrożona. Tego rodzaju problem pojawił się dopiero w czasie drugiej wojny światowej jako efekt obłąkańczej polityki III Rzeszy i dopiero wówczas zaczęto rozumować w tych kategoriach. Zychowicz oczekuje więc od Becka, by ten myślał na sposób właściwy epoce nie swojej, a późniejszej.

 

W czasie, gdy ważyły się losy II RP, za fundamenty racji stanu uznawano powszechnie zachowanie integralności terytorialnej państwa i jego suwerenności. Jest więc jasne, że Beck nie mógł zareagować inaczej na niemieckie roszczenia dotyczące Gdańska i autostrady, niż zrobił to w rzeczywistości, gdyż oznaczałoby to złamanie tych żelaznych zasad polityki międzynarodowej. Jedna Czechosłowacja pozwoliła sobie wówczas zrezygnować z przestrzegania jednej z nich, i za krótką chwilę już jej w ogóle nie było.

 

Z punktu widzenia polskiej racji stanu absolutnie bezsensowny był też postulowany przez Zychowicza antysowiecki sojusz z III Rzeszą. Otóż wbrew swoim własnym zachętom do chłodnej oceny interesu narodowego autor „Paktu” ulega tutaj po prostu antysowieckiej fobii, nie dostrzegając tego, że Polska nie miała wówczas żadnego interesu w atakowaniu Sowietów. Owszem, Rosja była wówczas państwem nieprzyjaznym, czy nawet wrogim, ale nie zdradzała wówczas wobec Polski agresywnych zamiarów, zupełnie inaczej niż III Rzesza. Zychowicz postuluje więc ni mniej ni więcej, byśmy z państwem otwarcie negującym fundamenty naszej racji stanu wystąpili przeciw państwu, które wówczas tego nie robiło, w efekcie czego to pierwsze państwo mogłoby uzyskać pełną hegemonię w regionie ze wszystkimi tego - nietrudnymi wówczas do przewidzenia - konsekwencjami. Byłaby to przecież polityka samobójcza! Gdybyśmy więc już mieli się pakować w wojnę z Sowietami u boku III Rzeszy to powinniśmy robić wszystko, by tej wojny nie wygrać i pozwalać się w niej wykrwawiać naszemu głównemu wrogowi. Być może nawet w kluczowym momencie powinniśmy zmienić front i razem z Sowietami rzucić się na Niemców, choć nie wiadomo, czy byłoby to w ogóle wykonalne. W każdym razie wspólna defilada z Niemcami w Moskwie, którą wymarzył sobie ongiś prof. Wieczorkiewicz, a dzisiaj śni o niej jego uczeń, byłaby jak bal na tonącym statku.

 

Generalnie Piotr Zychowicz chce nas przekonać, że było w miarę dobre wyjście z ówczesnego położenia Polski. Nic bardziej błędnego. Beck nie mógł pójść drogą postulowaną przez Zychowicza, a gdyby nawet to zrobił, to mogło się to zakończyć jeszcze gorzej, niż stało się to w rzeczywistości. Ustanowienie w Europie stabilnej „pax germanica” byłoby z naszego punktu widzenia rozwiązaniem najgorszym i w konsekwencji uderzałoby też w tę zasadę, którą uważa Zychowicz za najważniejszą, a więc w zachowanie biologicznej substancji narodu.

 

Liudprand
O mnie Liudprand

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura