Liudprand Liudprand
190
BLOG

Syndrom posmoleński - wersja rozszerzona

Liudprand Liudprand Polityka Obserwuj notkę 1

Obserwacja poczynań obozu macierewiczowsko-smoleńskiego prowadzi do nieodpartego wniosku, że wbrew deklaracjom jego członków głównym motorem napędowym jego działań nie jest ani dążenie do poznania prawdy o tragedii z 10 kwietnia, ani – jak twierdzą jego wrogowie – chęć obalenia obecnego układu władzy, ale uzyskanie swego rodzaju moralnej satysfakcji za upokorzenia doznane w latach 2005 – 2010, kiedy to obóz pisowski był zmuszony toczyć nierówną walkę z grającą niezwykle brutalnie koalicją Platformy i demoliberalnych mediów. Tragedia smoleńska jest przez członków obozu smoleńskiego postrzegana jako apogeum owego konfliktu, jako swoista kulminacja krzywd wyrządzonych obozowi pisowskiemu i to stąd właśnie bierze się to niesłychane spiętrzenie emocji, jakie towarzyszą dyskusji wokół katastrofy z 10 kwietnia 2010.

  

To właśnie owo emocjonalne zapętlenie mające swoje źródło w wydarzeniach lat 2005 – 2010 jest przyczyną postępującej irracjonalizacji postaw, jaka daje się obserwować po stronie smoleńszczyków. To ono sprawia, że potrafią oni na jednym oddechu formułować sensowne zarzuty dotyczące (rzeczywiście karygodnych) zaniedbań w śledztwie, a jednocześnie uznawać za prawdę objawioną rewelacje o eksplozjach tupolewa na dużej wysokości, mające się nijak do zapisów czarnych skrzynek i wyników obserwacji terenu katastrofy. To właśnie ono pozwala też robić smoleńszczykom z trzeciorzędnej kwestii obecności generała Błasika w kokpicie koronny dowód przeciwko raportowi Millera, i to ono każe im w histeryczny sposób podnosić błędy przy identyfikacji zmasakrowanych ciał ofiar do rangi zbrodni przeciwko ich rodzinom.

W świetle owego emocjonalnego zapętlenia smoleńszczyków jest też całkowicie zrozumiałe, dlaczego jedynym akceptowalnym przez nich wyjaśnieniem tragedii smoleńskiej jest zamach. Tylko udowodniony zamach – najlepiej z dowiedzionym współudziałem strony polskiej – daje bowiem możliwość moralnej anihilacji Tuska i jego kompanów, a więc osiągnięcie moralnej satysfakcji za upokorzenia z lat 2005 – 2010. I dlatego właśnie od samego początku wersja zamachu jest jedyną braną przez to środowisko pod uwagę. Przecież Macierewicz nie doszedł do swoich dzisiejszych teorii drogą eliminacji innych hipotez dotyczących przyczyn tragedii smoleńskiej, ale głosił tezy zamachowe od samego początku, jeszcze zanim ktokolwiek usłyszał o jego komisji i jego ekspertach. Sama interpretacja zebranych przez ową komisję dowodów, czy jak kto woli „dowodów”, jest też wielce znamienna, gdyż nawet tam, gdzie mogą być one interpretowane w różny sposób, hipoteza zamachowa zawsze ma priorytet. Wszak nawet przy założeniu, że udałoby się ze stuprocentową pewnością udowodnić eksplozje w kadłubie nie byłoby to przecież równoznaczne z udowodnieniem zamachu, gdyż do eksplozji tych mogłoby dojść w wyniku jakiejś awarii, bez udziału osób trzecich. I nawet wykrycie trotylu niewiele tu zmienia, gdyż jego obecność na wraku może mieć różne przyczyny. Jest to fakt bezsprzecznie istotny, ale mogący jedynie stanowić punkt wyjścia dla dalszych poszukiwań, tymczasem dla smoleńszczyków stanowi on po prostu dowód zamachu. Bo Pan Antoni i jego zwolennicy od samego początku wiedzą, że 10 kwietnia miał miejsce zamach, a całe to „wyjaśnianie” przez nich tragedii smoleńskiej służy jedynie zdobyciu dowodów potwierdzających to przyjęte na wstępie założenie.  

Z tego punktu widzenia wszelkie próby wyjaśnienia tragedii smoleńskiej w sposób akceptowalny dla większości społeczeństwa mają niewielkie szanse powodzenia. Gdybyśmy bowiem nawet przyjęli opcję zerową, wyrzucając do kosza wszystkie dotychczasowe ustalenia i decydując się na przeprowadzenie śledztwa od samego początku, to obóz smoleński brałby w tym przedsięwzięciu udział jedynie tak długo, jak długo wersja zamachowa byłaby brana poważnie pod uwagę. Gdyby w jakimś momencie miało się jednak okazać, że więcej przemawia za hipotezą wypadku, nastąpiłby natychmiastowy powrót do stanu dzisiejszego. Bo tu nie o PRAWDĘ chodzi, lecz o SPRAWIEDLIWOŚĆ.

 

Powyższy tekst jest rozszerzoną wersją mojej notki z dnia wczorajszego.

 

 

 

Liudprand
O mnie Liudprand

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka