Pan Mateusz Matyszkowicz popełnił niedawno tekst, w którym zarzucił Związkowi Nauczycielstwa Polskiego chęć zrobienia "branki", czyli objęcia dzieci w wieku przedszkolnym obowiązkową edukacją przedszkolną.
Tymczasem, na stronie ZNP znajduje się projekt ustawy, w której w sposób wyraźny jest mowa o tym, iż celem jest zapewnienie każdemu dziecku PRAWA do opieki przedszkolnej. Zdawało mi się dotychczas, iż każdy w miarę wykształcony człowiek rozumie różnicę między prawem (uprawnieniem) a obowiązkiem. Mam prawo do chodzenia po publicznym chodniku w Białymstoku, ale nikt nie zmusza mnie bym wsiadał w pociąg i do Białegostoku jechał.
Chęć kompromitacji idei powszechnie dostępnego wychowania przedszkolnego popchnęła naszego autora do sugestii, iż planuje się sytuację, w której Państwo będzie dzieci zmuszać do opieki przedszkolnej. Tymczasem w projekcie ZNP nie ma ani słowa o obniżaniu wieku obowiązku szkolnego. Dzieci należących do klasy średniej prawicowców nadal będą mogły być wychowywane w domach. Powszechna edukacja przedszkolna ma służyć raczej temu, aby ci, których nie stać na utrzymanie rodziny z jednej pensji i których zupełnie wulgarny przymus ekonomiczny zmusza do podjęcia pracy, nie byli skazani na nieodstateczną ofertę przedszkoli prywatnych. Oczywiście szczytem sznytu prawicowej publicystyki jest całkowite ignorowanie realiów ekonomii i skupianie się na (oczywiście zgniłej) kulturze, ale jednak dla zwykłych ludzi, to realia ekonomiczne są ważniejsze niż odgrywanie roli "tradycyjnej rodziny".
Oczywiście można ideologicznie atakować przedszkola; jednak podawanie informacji nieprawdziwych nie jest jednak tym, co prowadzi do dobrze działającej debaty publicznej.