Forum Acontrario Forum Acontrario
3344
BLOG

Ambasador Bahr i minister Sasin – sprzeczne zeznania i anomalie

Forum Acontrario Forum Acontrario Polityka Obserwuj notkę 17

Ktoś mija się z prawdą, ktoś nie mówi wszystkiego, ktoś inny nic nie widzi i nic nie słyszy... Zeznania Bahra są całkowicie sprzeczne z zeznaniami Sasina.

 

Przyjrzyjmy się najpierw zeznaniom ministra Sasina. Na polecenie min. Stasiaka 9 kwietnia wieczorem wraz z kilkoma innymi osobami do pomocy przybywa do Smoleńska. O godzinie 20.00 spotyka się z ambasadorem Bahrem, Tadeuszem Stachelskim, pracownikami BOR oraz pracownikami kancelarii prezydenckiej. Rozmowy trwają do późnych godzin nocnych. Rano przy śniadaniu następuje ostateczny podział obowiązków. W Smoleńsku zostaje Marcin Wierzchowski, Sasin z trzema innymi współpracownikami udaje się na cmentarz by dopilnować „nagłośnienia i krzesełek”. Bo na lotnisku nic nie może się złego stać, a na cmentarzu może wysiąść nagłośnienie… O godz. 7.30 czasu polskiego przybywa na cmentarz gdzie spędza czas sprawach porządkowych a potem na luźnych rozmowach z posłami i delegacją, która przybyła pociągiem.

Po nieco ponad godzinie dowiaduje się od Adama Kwiatkowskiego (a ten od Stachelskiego), że samolot może zostać skierowany do Moskwy. Skąd Stachelski ma te informacje? Kto rozważa lądowanie w Moskwie? Sasin szuka więc Stachelskiego a kiedy do niego podchodzi ten akurat otrzymuje telefon, że „samolot wypadł z pasa czy coś takiego”. Wierzchowski nie odbiera telefonów. Sasin dzwoni do kilku osób w tym do swojej żony, rozmawia z borowcami. Przechodzimy z nim do budynku obok gdzie poleca im załatwić transport i zezwolenie na wjazd na lotnisko (jak wjedzie Wierzchowski to się nie martwił?). Mijają kolejne minuty, podjeżdża kolumna samochodów, Sasin z borowcami jadą na lotnisko. Wcześniej dzwoni jeszcze Wierzchowski, który krzyczy i płacze, że nikt nie żyje i że katastrofa jest. Tak więc Wierzchowski dotarł już na miejsce, Sasin dopiero czeka na samochody. Jada do Smoleńska. Podróż trwa ok. 20-25 minut. Na płycie lotniska przesiadają się do samochodu borowców i jadą jedną furgonetką w las. Razem z nim jest Adam Kwiatkowski. Na miejscu zastaje ambasadora Bahra i Wierzchowskiego.  Rozmawiają z Bahrem, łączy się z ministrem Dudą. Po jakimś czasie stoją sobie razem z Bahrem dłuższą chwilę i ten pyta go „co powinniśmy zrobić w stosunku do tych osób na cmentarzu?” Dochodzą do przekonania żeby wrócić. Jadą z powrotem na cmentarz samochodem ambasadora, rozmawiają w trakcie podróży. Bahr ma się udać na uroczystości prawosławne a potem przybędzie na polską mszę. Sasin wraca na cmentarz gdzie czeka na Bahra. Podobno jest za 20 dziesiąta bo o 10.00 ma być msza. No po prostu struś pędziwiatr z Sasina.

Przyjmijmy że już o 8:42 rozmawiał ze Stachelskim o katastrofie. O 8:50 wyjeżdża ze Smoleńska, jadą na pełnym gazie 20 minut, potem jadą do lasku. Przypuśćmy że o 9:15 Sasin znajduje Bahra. Musieliby wtedy spędzić na miejscu katastofy… góra 5 minut bo o 9:20 Bahr już wyjeżdża z Sasinem na mszę i uroczystości prawosławne. W Katyniu są też sprintem o 9:40, o 10.00 zaczyna się msza.

Z relacji Sasina nie wynika, by minęło 5 minut, prędzej ponad pół godziny. Oglądają wrak, wydzwaniają do różnych osób, szwendają się po miejscu katastrofy szukając rannych. Tak więc albo faktycznie Sasin wpadł na pięć minut i stwierdził „nic tu po mnie” albo spędził tam dłuższą ilość czasu, czytaj – katastrofa była wcześniej, albo msza była później.

Później Sasin rozmawiał jeszcze raz z Bahrem na temat powrotu do Warszawy. Bahr mówi żeby został bo przyjeżdża Tusk i Kaczyński, proponuje mu wyjazd samochodem do Moskwy (!) a stamtąd wylot. Pracownicy Sasina mówią mu po co ma jechać do Moskwy skoro na lotnisku stoi JAK. Sasin zostaje uwięziony w JAK-u na ponad dwie godziny, nie może wyjść bo już jakoby przekroczył granicę ani odlecieć, w końcu odlatuje kiedy Komorowski już przejmuje całość władzy w kraju…

Ciekawe są też zeznania Wierzchowskiego z 16 grudnia 2010 r., złożone dwa miesiące po Sasinie przed zespołem smoleńskim. Praktycznie powtarza to co mówi Sasin, tak jakby słuchał jego zeznać i powtarza potem te same zdania o „krzesełkach i nagłośnieniu”. Wysławia się wyjątkowo enigmatycznie i nie wie co powiedzieć. Ale mimo wszystko kilka ciekawych rzeczy można z jego ust usłyszeć. Wierzchowski  słyszy świst samolotu, nie słyszy żadnego uderzenia ani huku. Kolumna rosyjska przed nim rusza w stronę lasu, Wierzchowski wsiada więc do samochodu Bahra i razem jadą za Rosjanami doganiając ich. Na miejscu są gdzieś już po 2-5 minutach od świstu samolotu. Dzwoni do Sasina, ten przyjeżdża z borowcami po ok. 25 minutach. Po tym jak dzwoni Wierzchowski słyszy ryk syreny, tej samej z filmu 1:24, ale nie słyszy żadnych strzałów, huków, nawoływań, krzyków, nikt nie jest ranny, nikogo nie widzi, co więc nagrywa Safonienko? Czy Wierzchowski mija się z prawdą czy film „Koli” to inscenizacja z fałszywą ścieżką dźwiękową? Czy syrena wyje dwa razy, raz dla Wierzchowskiego raz dla Safonienko? Gdzie w tym wszystkim jest nasz Wiśniewski z kamera rzekomo wyjątkowo paskudnie potraktowany przez pracowników polskiej ambasady?

A teraz najciekawsza część naszej opowieści, wywiad z ambasadorem Bahrem. Ten twierdzi, że nie widział Sasina! W ogóle to nic nie widział, nawet wraku, ani nic nie słyszał, nawet świstu tupolewa.

Stałem więc na lotnisku Siewiernyj i jak zwykle przyglądałem się ludziom. Jestem socjologiem i interesują mnie ich zachowania. Minęła zaplanowana godzina przylotu. Zawsze trzeba się liczyć z jakimś opóźnieniem, ale ono się wydłużało. Zacząłem się denerwować. Każda minuta się liczy, bo zapisana jest w protokole. Mgły zrobiło się okropnie dużo. Była straszna. Staliśmy coraz bardziej zdezorientowani.

Nagle zauważyłem, że grupa rosyjska się rozchybotała. Jest takie powiedzenie "przysiąść z wrażenia". Oni przysiedli w skali masowej, jakby coś ciężkiego na nich spadło. Jednocześnie zobaczyłem wyskakujący od lewej strony samochód straży pożarnej. Wcześniej go nie widziałem, widocznie był schowany na zapleczu. Minął nas z dużą prędkością i gnał w poprzek lotniska. W ułamku sekundy skojarzyłem te dwa fakty i: Coś się stało! - krzyknąłem do swego kierowcy. Żaden pojazd nie będzie przecież jechał przez lotnisko, jeśli za chwilę ma na nim lądować samolot. Wskoczyliśmy do samochodu. I za nim!

Jaka była zaplanowan godzina przylotu? 8:30. Czyli 8:30 minęła a samolotu nie ma. Ale za to Rosjanie rzucili się w stronę lasu więc coś się musiał stać. Bahrowi katastrofa kojarzy się z ziemniakami, widzi tez jakieś pagórki.

Po 100, może 150 metrach zobaczyliśmy cztery sterty złomu. Parowały dymem. Dym unosił się nad polami i szedł w górę. Jak podczas zbierania ziemniaków. Za miejscem, gdzie staliśmy, był wzgóreczek, rodzaj nasypu. Nie widzieliśmy, co za nim. Nie widziałem też żadnego kadłuba ani żadnych odwróconych do góry kół. Ze zdumieniem zobaczyłem je potem w telewizji.

Bahr ani neguje obecnośc Sasina na miejscu katastrofy. W ogóle go nie widzi!

Kierowca powiedział mi, że dzwonią z Katynia. Chcą rozpocząć mszę świętą i pytają, czy się tam pojawię.Ogarnęła mnie idée fixe, że najważniejsi teraz są ci ludzie na cmentarzu. Czekają na nas i moje miejsce jest wśród nich. Wyjechaliśmy na szosę.

Sasina ma spotkać dopiero na cmentarzu, gdzie „okazuje mu serdeczność”… Niby wcześniej go nie zna, a mieli razem spędzić ostatnie 40 minut…

   Dojechaliśmy do Katynia. Wysiadłem z samochodu i pierwszą osobą, która do mnie podeszła, był Antoni Macierewicz. Poprosił o numer telefonu. Nie pamiętam, czyj. Chyba kogoś z ambasady, bo był w mojej komórce, a w komórce miałem głównie ludzi z ambasady. Dałem. Podszedł minister Sasin z Kancelarii Prezydenta. Wcześniej go nie znałem. Starałem się okazać mu serdeczność. Nagle stracić szefa, z którym się było blisko, wydawało mi się strasznym ciężarem.

   Miał być w tym samolocie.

   - Tego mi nie powiedział.

   Odstąpił miejsce koleżance.

   - Z panem Sasinem zaczęliśmy iść w kierunku czekających ludzi.

Inaczej też pamięta kwestie wylotu do Warszawy:

Pan Sasin postanowił natychmiast wracać do Warszawy. Prosiłem, żeby został. Bo dużo - tłumaczyłem - i zapewne coraz więcej będzie się działo i w Smoleńsku, i w Moskwie, i on jako jedyny przedstawiciel Kancelarii Prezydenta powinien w tym uczestniczyć. Był innego zdania. Odleciał jakiem z dziennikarzami od razu, jeszcze w sobotę. A potem ze zdumieniem zauważyłem w prasie niesympatyczną o mnie informację, że Bahr odciągał Sasina od powrotu do Warszawy. W domyśle - że Bahrowi strasznie zależało, żeby Sasin nie wrócił do kancelarii w czasie, gdy będzie ona zajmowana przez... nawet nie wiem dokładnie przez kogo.

 

Podsumowując można zadać kilka pytań:

Dlaczego Bahr neguje obecność Sasina na miejscu katastrofy? Dlaczego pomija jego osobę milczeniem? Kto z nich kłamie? Wg mnie to Bahr ewidentnie mija się z prawdą w wywiadzie dla wyborczej. Słowa Sasina wypowiadane na żywo brzmią przekonywująco.

Ile czasu spędza Sasin na miejscu katastrofy? Pięć minut czy raczej godzinę?

Dlaczego Wierzchowski i Safonienko przebywając w tym samym momencie przy wraku widzą a raczej  słyszą coś kompletnie innego? Czy nagranie 1:24 jest zmanipulowane?

Kiedy faktycznie miała miejsce katastrofa? I czy wq ogóle miała miejsce skoro nikt nie słyszy eksplozji ani uderzenia o ziemię, łomotu trzaskanych drzew i rozrywanego kadłuba, skoro na miejscu nie ma śladów po uderzeniu o ziemię a wrak sprawia wrażenia jakby już ostygł…

Czy katastrofa miała miejsce o godz. 8:32, 7:56? A może Tu 101 odleciał do Moskwy? A to co widzimy to jedynie frasgmenty roztrzaskanego Tu 102…

Voltar, acontrario.pl

 

Wywiad z ambasadorem:  http://wyborcza.pl/1,76842,8941828,Startujemy.html?as=1&startsz=x#ixzz1n946fi6k

Relacja Sasina: http://orka2.sejm.gov.pl/mp3/2010100678.mp3

Piszemy o wszystkim co nas otacza, szukamy prawdy niezależnie od tego gdzie ona się znajduje. Razem tworzymy nową rzeczywistość.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka