Od ubiegłego roku obowiązuje w Polsce ustawa, która pozwala na swobodne budowanie obiektów handlowych tylko do powierzchni 400 mkw. Na sklepy o większej powierzchni zgodę musi wydać rada miasta czy gminy. Zaś na obiekt o powierzchni handlowej pow. 2 tys. mkw zgodzić musi się aż sejmik województwa, z uwzględnieniem planu zagospodarowanie przestrzennego województwa. Nie w każdym województwie taki plan jest uchwalony, a jak już jest to raczej nie ma w nim zapisów w hipermarketach.
Interes posła Nowakowskiego i interes polityczny
Przypomnijmy skąd się wzięło to rozwiązanie prawne. Pomysłodawcą ustawy był poseł Samoobrony Waldemar Nowakowski, który posiadał sieć sklepów o powierzchni niższej niż 400 mkw. (źródło http://wyborcza.pl/1,82244,4280706.html). Nonsensowny pomysł poparła cała koalicja, i to mimo świadomości, że są one sprzeczne z prawem unijnym. Cóż prawo, wobec interesu politycznego, jakim było ocalenie koalicji.
A sam sens ustawy tłumaczył na poważnie w następujący sposób:
“Może się okazać, że na danym terenie jest wiele salonów budowlanych. Inwestor może o tym nie wiedzieć (sic! Ktoś wydaje miliony i nie wie co robi - ac). Postawiłby sklep czy jakiś salon i będzie klapa, bo nie będzie popytu. Ile jest przypadków, że ludzie budują sklep i bankrutują, bo nie przemyśleli wszystkiego. Nasza ustawa uchroni wszystkich przed upadkiem, bo zanim inwestor coś postawi, będzie musiał obowiązkowo zrobić analizy oddziaływania na konkurencję - przekonuje poseł” (cyt. za Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński, Polskie firmy nie chcą ograniczania dużych sklepów, Gazeta Wyborcza).
Obiecali zmienić prawo…
Platforma Obywatelska zapowiadała co prawda likwidację przepisów, ale - jak w ub. tygodniu doniosła znowu GW - za pozostawieniem jej opowiada się cześć PSL, a zwłaszcza Marek Sawicki. Znowu interes polityczny…
Ustawą zajęła się już - po skargach sieci handlowych - Komisja Europejska. Zdaniem unijnych urzędników procedura jest zbyt długa i kosztowna, a ponadto zapisy są nieostre: np. "zachowanie równowagi pomiędzy różnymi formami handlu". Brak określenia sposobu stosowania tych kryteriów ani terminu, w którym powinna zostać podjęta decyzja dotycząca zezwolenia.
Można ominąć
Praktyka chociażby pokazuje, iż te przepisy można sprytnie ominąć. Znaczną część de facto powierzchni sklepowej wystarczy potraktować w projekcie jako wystawienniczą, magazynową, czy komunikacyjną. W niektórych przypadkach powierzchnia określona jako wystawiennicza kilkunastokrotnie przewyższa handlową. Np. w jednym z budowanych w Rzeszowie centrów na handel przeznaczono 280 mkw, a na "powierzchnię wystawienniczą"… ponad 4 tys. mkw. Problem z głowy.
Inne tematy w dziale Polityka