dEspagnat. dEspagnat.
785
BLOG

LESZEK MISIAK DO IGORA JANKE.

dEspagnat. dEspagnat. Polityka Obserwuj notkę 5

 

LESZEK MISIAK DO IGORA JANKE.

 

Na jakiej podstawie, Igorze, w swoim felietonie w piątkowej „Rzeczpospolitej” stwierdziłeś, że opisaliśmy plotki? Jakie masz ku temu podstawy? Myślisz, że odważylibyśmy się opisywać, po raz trzeci zresztą, tę sprawę, ale tym razem podając nazwisko funkcjonariusza BOR, gdybyśmy nie mieli żadnych podstaw?

Nie dziwi mnie atak TVN czy „Gazety Wyborczej”, dziwi Twój atak, bo - jak sądzę - też powinieneś chcieć poznać prawdę o tragedii smoleńskiej.

 Od 10 kwietnia w każdym numerze „Gazety Polskiej” publikujemy artykuły na temat katastrofy smoleńskiej. Wydaliśmy dwa numery specjalne poświęcone tej tragedii. Jak sądzisz Igorze, skąd ta determinacja? Z maniakalnego, irracjonalnego uporu lub może z nieuzasadnionego przekonania, że śledztwo jest prowadzone źle, wbrew twierdzeniom śledczych rosyjskich, którzy 0 jeszcze nim ciała ofiar ostygły - już orzekli, że winni są piloci i ci, którzy rzekomo wywierali na nich presję? Odpowiem Ci, choć to pytanie raczej retoryczne, myślę, że znasz odpowiedź: uważam, że to należy się TYM, którzy tam zginęli. To byli prawi Polacy, patrioci, elita narodu, chyba nie wątpisz.

 Jesteśmy im to po prostu winni.

 Pamiętasz, pracowaliśmy razem w „Expressie Wieczornym”. Myślę, że Ty, bardziej niż ja, powinieneś rozumieć ból rodzin ofiar i rozumieć potrzebę zadośćuczynienia tym ludziom. Wybacz, że to piszę, ale tragedia smoleńska to dziś nie tylko kwestia poprawności działania śledczych, ale także naszych emocji i lekcja, niech to zabrzmi patetycznie, naszego patriotyzmu. Nie powinno być dziś ważniejszej sprawy do wyjaśnienia dla dziennikarzy od tragedii smoleńskiej, więcej – nie powinno być ważniejszej sprawy dla Polaków. Tak uważam, tak mnie wychowano, tak rozumiem uczciwość dziennikarską, ludzką. Nie powinno być dla nas ważniejszej sprawy także dlatego, że za tą tragedią kryje się nie tylko strata wspaniałych Polaków i nie tylko cierpienie ich rodzin, ale coś więcej - to o czym napisał Jarosław Marek Rynkiewicz w liście otwartym do Adama Michnika. Ta tragedia to okrutna kwintesencja i cena oszustwa III RP i tzw. transformacji. I o tym też, sądzę, bardzo dobrze wiesz.

 Myślę, że gdyby nie „Gazeta Polska”, wspierana głównie przez „Nasz Dziennik”, i gdyby nie upór rodzin ofiar, obrońców Krzyża Pamięci na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie oraz gdyby nie zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza i blogerzy, także na Twoim portalu walczący o prawdę, gen. Anodina przy pełnej aprobacie panów Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska dawno zamietliby sprawę wyjaśnienia katastrofy pod dywan. Nie mam złudzeń, że tak by się stało. Wówczas mielibyśmy w Polsce krainę „wielkiej miłości” i „spokoju”. Nie czujesz w głębi swojego sumienia obrzydzenia do tak zakłamywanej rzeczywistości? I ceny, którą zapłaciliśmy za to oszustwo trwające od 1989 roku? I tego, że przede wszystkim zapłacą ją nasze dzieci? Nie przeraża Cię to?

 Igorze, nie mieliśmy w naszych staraniach, by dojść do prawdy o tym, co stało się pod Smoleńskiem, wsparcia w mediach, zwłaszcza na początku. To nie dziwi, wiemy przecież, kim są ich właściciele, jacy ludzie, o jakiej proweniencji, z jakimi życiorysami.

 Potem to się powoli zmieniało, gdy pokazywaliśmy kolejne kłamstwa smoleńskie, oszustwa Rosjan, bierność polskiej prokuratury. Opór materii był jednak wciąż potężny. Skąpość informacji ze strony prokuratury była powszechnie znana, tak jak lekceważenie i pogarda ze strony MAK.

 Przez te pół roku byliśmy narażeni na rozmaite „wrzutki”, przekłamania. Byli tacy, także wśród kolegów z mediów, którzy chcieli, by nam się powinęła noga, byśmy się skompromitowali, a przynajmniej zaliczyli „wpadkę”. Nachodzili nas m.in. byli żołnierze WSI (jak się potem okazywało) z rzekomymi newsami, rewelacyjnymi teoriami, które okazywały się "wpuszczaniem w maliny". Udało nam się wybronić. I nagle przypuszczono na nas frontalny atak za to, że chcieliśmy, by prokuratura i koledzy z mediów zajęli się serio sprawą dziwnych różnic w godzinach zgonów, a przecież według MAK wszyscy zginęli na miejscu…

 Dwa zdania spowodowałyby, że sprawa ta przybrałaby dla nas zupełnie inny obrót. Niestety, nigdy nie ujawnimy naszego informatora. Jak wiesz, ujawnienie go skompromitowałoby nas jako dziennikarzy. Musimy więc to „przyjąć na klatę”, jak powiedział jeden z naszych kolegów po fachu, niezależnie od ceny. Ale błąd popełniliśmy, istotny. Ponieważ mieliśmy informację, że żona funkcjonariusza BOR nie chce rozmawiać z dziennikarzami, że przeżywa traumę, zwróciliśmy się do jego brata. Jego zaprzeczenie, że ten funkcjonariusz dzwonił do żony, przyjęliśmy jako zdanie rodziny. Tak, to błąd, bo mimo zapewnień, że żona kategorycznie odmawia kontaktów z mediami i mimo skrupułów, bo wiedzieliśmy, jak to bolesne dla niej przeżycie - to żona przecież miała według naszego informatora rozmawiać z rannym mężem. Ale czy to był, Igorze, błąd, który uprawniałby Ciebie do tak kategorycznej oceny nas, do wpisania się w nurt „Gazeta Wyborczej” i TVN? Przedstawiliśmy te dwa przeciwstawne zdania, bo nie mogliśmy rozsądzić, gdzie leży prawda.

 Łatwo krytykować innych, siedząc okrakiem na barykadzie, trudniej wystawiać się na strzały na pierwszej linii. Jeśli my, Twoim zdaniem, wypadliśmy daleko za bandę, gdzie Ty się znajdujesz?

 

 Leszek Misiak.

 

W zasadzie no comments, tylko jeden, jedyny malutki bonmot:

Dzis juz wiemy komu p.Janke zapala đwieczke, a komu dostaje sie tylko ogarek...

dEspagnat.
O mnie dEspagnat.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka