Podejrzewam, iż u większości z Was, którzy postanowili „kliknąć” na tytuł mojego wpisu z nadzieją na znalezienie pod nim odkrywczego spojrzenia autora na sprawę pojawiła się myśli w stylu „ ile do licha można jeszcze słuchać na temat rekonstrukcji rządu Donalda Tuska”? Okazuje się, że jednak można nie tylko słuchać i czytać, ale i nawet coś samemu na ten temat napisać. Nie jestem pewien czy jest to zdrowy objaw, czy bardziej tekst wymuszony brakiem innych pomysłów i aktualną sytuacją polityczną w kraju, ale jeśli już postanowiłem zacząć to postaram się pomimo wszystko jakoś go skończyć. Obiecuje, że nie będzie zbyt długo……..a najlepsze zostawiłem na koniec.
Zastanawialiście się, czemu rekonstrukcja rządu PTD zapowiadana od dawien dawna, ma się dokonać właśnie teraz a nie zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami Premiera, tzn. najpierw w kwietniu, potem w czerwcu, następnie we wrześniu itp., itd.? Zapewne macie mnóstwo własnych ciekawych hipotez na ten temat. Jak dla mnie odpowiedź wydaje się aż nazbyt oczywista, jeśli połączymy fakty, jakimi są wybory na przewodniczącego klubu, zakończone niedawno lokalne wybory w strukturach PO, oraz zapowiadaną rekonstrukcję będącą niejako ich pokłosiem. Zatem wymiana ministrów w rządzie PTD nie mogła odbyć się w już kwietniu, gdyż nie miałoby to z wodzowskiego punktu widzenia Donalda Tuska kompletnie żadnego sensu, a i odebrałoby całą pikanterię związaną z wyborami w okręgach. Zatem po wyborach przyszedł czas na konsumpcję sukcesów, oraz przełknięcie gorzkiej pigułki porażki, dla co poniektórych.
Wnioskując, z ich burzliwego przebiegu szczególnie na Dolnym Śląsku możemy przypuszczać, iż co poniektórym ziemia zaczyna palić się pod stopami, bo kto wie, czy to nie ostatnia szansa by „ zmienić swoje życie” jak mawia jeden z bohaterów „Dolnośląskich taśm prawdy” i załapać się na ostatnią ucztę do pańskiego stołu, który jak wiemy służy jego biesiadnikom hojnością i obfitością, a czas i ilość miejsc przy nim jest ograniczona.
Czemu, wiec służy wymiana ministrów na dwa lata przed zakończeniem drugiej kadencji rządu? A no temu by PTD niczym Święty Mikołaj, mógł przy okazji zbliżających się świąt rozdać prezenty grzecznym dzieciom, oraz rózgi tym, którzy okazali się być niewdzięczni czy nieudolni w swoich działaniach. Nie po to przecież ktoś przebierał nogami przez tyle lat, stał wiernie przy Premierze, oraz głosował tak jak głosować należało by nie otrzymać za to w nagrodę teki ministra, lub chociaż skromnego etatu w Radzie Nadzorczej, którejś ze Spółek Skarbu Państwa. Roszada stanowiskami jest ku temu znakomitą okazją. Przy takiej ilości osób zaangażowanych w utrzymanie obecnego staniu rzeczy nie sposób zadowolić wszystkich za jednym rozdaniem, czasem pewne przetasowania być muszą, bo w przeciwnym wypadku istnieje groźba odejścia od stołu ważnych graczy i to z kieszeniami pełnymi żetonów.
Zresztą obecna sytuacja nie jest niczym nowym, ani zaskakującym przez to dziwić może takie a nie inne podejście mediów, które spekulują w oparciu o kwalifikację kandydatów, kto zostanie ministrem, czego. Jeśli sobie przypomnicie podobna sytuacja miała miejsce dwa lata temu, przy formowaniu nowego rządu. Jedyna różnica polegała na tym, iż wtedy Donald Tusk czując obawę buntu ze strony „schetynowców” i radykałów z Jarosławem Gowinem na czele musiał tak lawirować między stanowiskami, aby każdemu z nich przypadła odpowiednia ilość funkcji, a przy tym starał się ich zbytnio nie wzmocnić, co mu się zresztą udało. Dzięki temu Joanna Mucha została pierwszą „ministrą” RP, zaś Jarosław Gowin mógł spełnić się w nowym dla niego obszarze, jakim jest wymiar sprawiedliwości. Jaki był tego efekt, każdy widział i będzie miał szansę obserwować jeszcze przez kilka dni.
Obecna sytuacja z racji pozbycia się, lub wyeliminowania niewygodnych mu osobników z władz partii nie zmusza już PTD do tak karkołomnych ruchów, wiec postaje mu jedynie po „ojcowsku” obdzielić stanowiskami właściwe ku temu osoby i w nowym składzie spróbować dotrwać do ostatniej minuty swej kadencji nie narażając się na blamaż w przyszłych wyborach parlamentarnych.
Naprawdę nie ma się, czym podniecać, tak było,i niestety pewnie będzie….
Na koniec w ramach podsumowania wklejam słowa piosenki Andrzeja Sikorowskiego z zespołu „ Pod Budą”, które mam nadzieję, że zabrzmią w uszach bohaterów, gdy przyjdzie im w końcu zasiąść przy pańskim stole, oraz w momencie, gdy będą musieli od niego odejść.
Panowie podano do stołu
a stół jest okrągły jak tort
przejrzyjcie się w oczach rosołu
zgadnijcie kto cymbał kto lord
Panowie do stołu podano
ostatnia okazja by jeść
za naszą ojczyznę rumianą
wypijcie powstańcie i cześć
Rozejdziecie się po kościach
i nie spadnie żadna łza
roztopicie się w szarościach
których szarość tyle zna
ledwie po was pozostanie
na wideo jakiś ślad
reszta pójdzie gdzieś w niepamięć
która czasem pamięć ma
Panowie podano do stołu
od potraw ugina się stół
lecz życie jest gorzkie jak piołun
gdy przyjdzie je przegryźć na pól
Zostało wam jeszcze cygaro
cygaro zabytek sprzed lat
pisanie dzienników na starość
najlepiej bez nazwisk i dat