wolny-rynek wolny-rynek
1589
BLOG

O afrykanizacji polskiej gospodarki. Dezindustrializacja.

wolny-rynek wolny-rynek Gospodarka Obserwuj notkę 16

Dworzec Zebrzydowice wyglądał jak plan filmu dokumentalnego o jakiejś wojnie. Nadgraniczna stacja Polski nie jest, jak gdzieś indziej, początkiem nowego systemu kolejowego kolejnego z państw na kolejowym szlaku dawnej głównej magistrali kolei z południa na północ Europy. Pociągi inne niż tranzytowe niemal tutaj nie docierają, przynajmniej nie ma tutaj węzła tego systemu komunikacyjnego jakim dysponuje nasz zachodniopołudniowy sąsiad. To nie pobliski czeski Bohumin czy czeski Cieszyn, żeby startowały tutaj rozliczne pociągi regionalne i dalekobieżne. O nie. Jesteśmy w Polsce, gdzie kolej zlikwidowanoi w ok.80 %. Krajobraz nagle się zmienia, z ostatniej czeskiej stacji- nowej, z kilkunastoma używanymi peronami, trafiamy na polską zrujnowaną stację- widmo, która przypomina wielkie ruiny rozpoczynające się już za rogiem. Oto zaczątek regionu z najszybciej opuszczanymi przez ludność miastami Europy.

Linia kolejowa nagle się zaczyna rozpadać, i przedstawia istnie ciekawe zjawisko. Trwają prace torowe, bo linia miejscami jest pełna wychlapów, wielkich błotnych kałuż w których niekiedy giną tory. Być może wychlapy zostały po latach dostrzeżone w centrali ultrascentralizowanego zarządu tego wszystkiego, wobec czego wreszcie rozpoczęto jakieś prace. Maszyna, która podbija tory, jest pełna jakiegoś muły czy błota. Nie wiadomo, czy - owe błoto zostało wybrane maszynowo spod podkładów- czy też- jest to jakaś oszukana wersja polskiego pseudo-kruszywa służącego do podbijania torów. Gdzieniegdzie nowe torowisko jest zasypane kamykami zmieszanymi ze zwykłą ziemią. Trochę przypomina to budowę tymczasowych zamków z piasku, i nie przypomina w ogóle remontu czegokolwiek.

Pociąg, mimo bagien i błotnych lejów na torowisku, mknie dość szybko. Szkoda że polski odcinek mojej podróży był 2,5- krotnie droższy niż bilet międzynarodowy przez Słowację i Czechy (71 wobec 19 euro). Polskie koleje stały się w porównaniu horrendalnie drogie. Bilet na dłuższą trasę dalekobieżną jest zwykle po polskiej stronie droższy o jakieś 80-100 PLN. Po stronie czeskiej jest po prostu znacznie taniej, tylko że ogromnym problemem jest się tam przedostać, omijając dość drogi monopol przewoźnika PKP Intercity, doliczającego wg mojego rozeznania ok. 100 PLN do biletu dodatkowo. Po czeskiej stronie koszt podróży jest o te 80-100 PLN niższy na podobnym dystansie kilkuset km.

Pasażerowie są ciekawi. Wyemigrowali z różnych małych miasteczek. W dyskusji jaka się wywiązała, przekonywali mnie że z "polskiej prowincji" trwale wyemigrowało ok. 1/3 populacji, i że brak tam pracy. Trudno się dziwić ich decyzji- krajobraz za oknem przypominał w większości- jakieś ruiny. Dopiero w pobliżu kilku wielkich aglomeracji pojawiały się ślady niedawnej ludzkiej pracy w pejzażu roztaczającym się z okien.

Polska przypomina w tym Afrykę. O ile takie kraje jak Czechy nie mają takich dysproporcji rozwojowych, o tyle tutaj trafiamy na kolejny dowód afrykanizacji Polski.

Inne dowody afrykanizacji naszej ojczyzny to np. sąsiadowanie z krajem w którym trwa regularna wojna domowa, sąsiadowanie z jawnymi dyktaturami, sąsiadowanie z krajami o wskaźnikach ekonomicznych typowych dla Afryki Środkowej.

Jadąc przez Czechy, jechałem przez wiele tzw. dolin przemysłowych. Studiując kiedyś jeden semestr w ramach programu interdyscyplinarnego,  uczyłem się o powstaniu przemysłu w tych dolinach, co było możliwe głównie dzięki wykorzystaniu energii wody. Dopiero po epoce "młyńskiego koła" przyszła w proto-przemyśle epoka maszyn parowych i większej industrializacji. Doliny, w których najpierw powstał proto-przemysł w oparciu o siłę wody, stały się kolebką industrializacji.

Po polskiej stronie, doliny przemysłowe... zostały zlikwidowane. Nastąpił proces dezindustrializacji. Właściciele obiektów przemysłowych musieli je zniszczyć, zmuszeni do tego przepisami nakazującymi rozbiórkę dachów budynków w okresach kryzysu. Dopiero rozbiórka dachu zwalnia z obowiązków podatkowych. Znam przedsiębiorców, którzy zlikwidowali tysiące metrów hal przemysłowych, likwidując całe zagłębia przemysłowe, z powodu nieludzkiego okrucieństwa polskich specjalistów od polityki gospodarczej. Szczególnie w kryzysach musieli burzyć dobre budynki przemysłowe, nie mogąc znaleźć najemców.

Często w ramach podejrzanych prywatyzacji wszystkie firmy stały się własnością firm zarejestrowanych np. w Warszawie, po czym złomiarze niszczyli budynki, dzieła zniszczenia dopełniali złodzieje cegieł. Przepiękny sowiogórski Walim w czasach swojej świetności dysponował - dziś nieczynną - całą doliną przemysłową, posiadającą nawet szynową komunikację podmiejską. Do dziś sowiogórscy przewodnicy odkrywają ruiny starych domów mieszkalnych, opisy nieistniejących już fabryk czy reklamy nieprodukowanych już lokalnie wyrobów. 

Doliny przemysłowe w Polsce w większości zlikwidowano. Sam mieszkam w jednej takiej dolinie przemysłowej, i mogę opisać ciekawą historię upadku gigantycznych lokalnych zakładów z końca mojej ulicy ongiś produkujących mosty wiszące i zwykłe, lokomotywy, ogromne ilości taboru kolejowego. Zresztą wystarczy wziąć byle przedwojenny kalendarz i przejrzeć ilość reklam, by wyrobić sobie opinię, cóż takiego zwykle z sukcesem, w ostatnim 25-leciu doszczętnie zlikwidowano.

 



 

wolny-rynek
O mnie wolny-rynek

Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com Czasopismo Gazeta Poselska Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka