Donald Tusk polecił ministrom, aby zaczęli zwalniać pracowników poszczególnych resortów na podstawie obowiązujących przepisów.
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", rząd chce w ten sposób ominąć, skierowaną przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego, ustawę o redukcji zatrudnienia w administracji o 10%.
Jak się okazuje zwalnianie nie będzie takie łatwe, ponieważ trzeba znaleźć odpowiednie podstawy prawne.
Platforma Obywatelska chce, aby przed jesiennymi wyborami przywrócić stan zatrudnienia do poziomu sprzed jej rządów, aby uniknąć zarzutów opozycji podczas kampanii - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
W styczniu prezydent Bronisław Komorowski skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych.
Jest to pierwsza ustawa przygotowana przez rząd Tuska, której prezydent Bronisław Komorowski nie podpisał.
Przepisy przyjętej przez Sejm na początku grudnia ustawy, zakładającej zwolnienie w ramach oszczędności budżetowych 10% pracowników administracji publicznej, miały wejść w życie 1 lutego 2011 roku.
- Prezydent jest przeciwny przerostom w administracji, ale nie mógł zlekceważyć informacji o możliwości niekonstytucyjności tych przepisów - tak prezydencki minister Krzysztof Łaszkiewicz tłumaczył w styczniu skierowanie kilku artykułów ustawy o cięciach w administracji do Trybunału Konstytucyjnego.
Łaszkiewicz podkreślał, że Komorowski skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją kilku artykułów, a nie całą ustawę o racjonalizacji zatrudnienia. Dodał, że do prezydenta "z różnych kierunków napływały informacje o niekonstytucyjnym charakterze tej ustawy".
Jak na razie to jest najmądrzejsza decyzja Tuska od poczatku jego beznadziejnego rządzenia, a właściwie nic nie robienia. jak wszyscy wiemy rząad Platformy Obywatelskiej szuka oszczędności wszędzie nie wspominajac o styczniowych podwyżkach własciwie na wszystko. Tusk po prostu tylko dba o swoje interesy i tyle.
