Adam Wielomski Adam Wielomski
57
BLOG

Upupić in vitro

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 12

Poseł PO Jarosław Gowin wyrasta na politycznego samobójcę. Forsuje dziwaczny zapisy ustawy regulującej in vitro. Jego projekt miał mieć charakter kompromisowy, czyli zadowalający wszystkich; tymczasem wypichcił projekt, który nie zadowala nikogo.
   
Projekt Gowina – przyznajmy to - realizuje podstawowy postulat prawa naturalnego jakim jest prawo człowieka do życia, gdyż zakazuje produkcji ponadliczbowych zarodków, a więc nie skazuje ludzi na żywot /trwanie/ w postaci embrionalnej w lodówce. Nie może jednak zadowolić katolików, gdyż zakłada, że nieetyczna procedura in vitro ma mieć nadal miejsce. Proponowany „kompromis” nie może zadowolić także tych, którzy nie uznają chrześcijańskiej koncepcji życia, dla których człowiekiem jest tylko ten, kto posiada heglowską „samoświadomość”. Z tego punktu widzenia jakiekolwiek ograniczenia są absurdalne, co wyraziła kiedyś Ewa Kopacz, stwierdzając, że nie można zakazać in vitro, bo to „daje ludziom szczęście”.
   
Nieszczęście Gowina polega na tym, że do dyskusji włączył się nie tylko polski episkopat – którego defetystyczny i kunktatorski duch jest powszechnie znany – ale także Rzym, ogłaszając „Dignitas personae”, gdzie in vitro zostało stanowcze odrzucone. PO została postawiona na ostrzu noża pomiędzy katolikami a wolnomyślicielami i – co typowe dla partii demoliberalnych – nie umie podjąć jakiejkolwiek decyzji.
   
Ale wystraszył się nie tylko Donald Tusk, lecz i Jarosław Kaczyński, który pamięta jak sprawa konstytucyjnej ochrony życia poczętego doprowadziła do rozłamu w jego partii i politycznej anihilacji Marka Jurka. Dla PiS sprawa in vitro jest zdecydowanie groźniejsza niż dla PO. Co do PO – bez żartów – nikt nie uważa tej formacji za katolicką, a prawdziwi katolicy na partię tę raczej nie głosują. Jako formacja katolicka próbuje za to występować PiS, choć czołówka tej partii z religią nie wiele ma wspólnego, a znaczna część jej elektoratu (tzw. twarde jądro) reprezentuje poglądy laickiego patriotyzmu (jakobinizm) i nie identyfikuje się z katolicką koncepcją życia. W sytuacji gdyby wiadome radio w Toruniu i episkopat zażądali od „katolickich parlamentarzystów” wprowadzenia stanowczego zakazu in vitro, to PiS znalazłby się w bardzo trudnej sytuacji. Jarosław Kaczyński musiałby albo ulec katolikom i zarządzić dyscyplinę w czasie głosowania, albo ulec laickim tendencjom i dać posłom wolną rękę. Każde rozwiązanie byłoby dla jego partii fatalne.


Zapewne z tego powodu ktoś w kierownictwie PiS wpadł na pomysł, że trzeba „spalić”, czyli upupić tę inicjatywę. Grupa posłów PiS zgłosiła projekt inicjatywy ustawodawczej całkowicie zakazującej in vitro. Ale to tylko pozornie jest wyjście naprzeciw oczekiwaniom katolików. Reprezentujący wnioskodawców Bolesław Piecha stwierdził wprost, że „szanse są niestety niewielkie. Nie sądzę, by się udało ten projekt przeprowadzić. Dlaczego więc podejmuje tę inicjatywę? Dla spokoju sumienia? – To normalna procedura. Jako posłowie katoliccy mamy taki obowiązek” („Rzeczpospolita”, 24 XII 2008).
   
Genialna zagrywka! Ten sam gambit co z ochroną życia poczętego! Być za, tak bardzo popierać, aby projekt utopić, spalić, upupić! Pomysł polega – jak możemy się domyślać – na tym, że grupka posłów PiS uprzedzi stanowcze żądania ze strony Kościoła i Radia Maryja i sama zgłosi taką inicjatywę ustawodawczą. W ten sposób pójdzie w mediach sygnał, że „politycy PiS popierają zakaz in vitro”. Jarosław Kaczyński jednak inicjatywy tej nie poprze, stwierdzi, że PiS to partia „wielonurtowa” i pozwoli posłom głosować „zgodnie z sumieniem”. Część zagłosuje więc za, część przeciw. Ale strategia ta pozwoli partii wyjść z trudnej sytuacji: nie będzie można powiedzieć, że PiS nie poparło zakazu in vitro, skoro zgłosiła go grupa posłów tej partii! Nie będzie można jednak powiedzieć i tego, że PiS był za zakazem in vitro, skoro połowa klubu zagłosuje przeciwko temu projektowi. A projekt przepadnie większością głosów uzbieranych przez PiS, PO i SLD. Tak jak upadł projekt rewizji konstytucji, zmierzający do wprowadzenia zakazu zabijania dzieci poczętych. PiS głosowało w znacznej części przeciwko tej nowelizacji, ale w mediach katolickich było słychać, że głosował „za”, a w niekatolickich, że „nawet PiS był przeciw”.
   
Nie jest prawdą, że w tym Sejmie nie ma większości zdolnej uchwalić zakaz in vitro! Jeśli PiS wprowadzi dyscyplinę w głosowaniu (157 głosów), to potrzeba już tylko 74 głosy. Inicjatywę poparłoby pewnie PSL (31 głosów), część posłów niezrzeszonych. W PO nie znalazłoby się 40 głosów w sytuacji gdyby episkopat naciskał? Nie wierzę. Ale są w tym Sejmie tacy, co z politycznego wyrachowania nie chcą aby ta ustawa stała się tematem politycznym, bo jest im to nie na rękę!

Adam Wielomski
 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka