Adam Wielomski Adam Wielomski
255
BLOG

Wolność słowa

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 6

Niedawna afera wokół Artura Górskiego i jego stwierdzenia, że zwycięstwo Baracka Obamy to „koniec cywilizacji białego człowieka” wywołać musi dyskusję szerszą – a mianowicie na temat wolności słowa.

Od samego początku nie popierałem Artura Górskiego w tej sprawie. Nie uważam wyboru Obamy za koniec „cywilizacji białego człowieka”, gdyż samo to pojęcie uważam za fikcyjne, zaczerpnięte z wokabularza brytyjskiego kolonializmu XIX wieku. Wtedy miało pewną wartość polityczną, gdyż legitymizowało zakuwanie w kajdany murzynów; dziś to kompletna bzdura, bo nigdy nie było, nie ma i nie będzie cywilizacji białych ludzi, czyli opartej o kryterium rasowe. Jest tylko Cywilizacja Zachodu – katolicka – i jej wrogowie. Katolicyzm nie łączy się zaś z żadną rasą. Nie ma rasy katolickiej. Uważam tę wypowiedź za merytorycznie błędną, a za politycznie głupią. Tym niemniej uważam także, że jeśli ktoś uważa wygraną Obamy za koniec „cywilizacji białego człowieka” to ma prawo poglądy takie posiadać i głosić publicznie. Jak wolność słowa, to wolność słowa. Nie to głosicie wy – demoliberalne pismaki? Czy to nie wy jesteście wrogami cenzury? Czy to nie wy – demoliberałowie – wypisujecie na swoich sztandarach hasła wolności słowa jako podstawy praw człowieka?

Wolność słowa – znakomity slogan, który nic nie znaczy. Wolność ta nie stanowi wartości sama w sobie i nigdy nie stanowiła. To pojęcie polityczne o charakterze polemicznym. Wolności słowa żądają zawsze słabi, grupy mniejszościowe, prześladowane, masakrowane, torturowane i eksterminowane. Ci, którzy rządzą zawsze są, byli i będą przeciwnikami wolności słowa. Gdyby w II czy III wieku istniała prasa, to Ojcowie Kościoła z pewnością byliby za wolnością słowa, gdyż oznaczałoby to dla nich, że chrześcijanie mogliby legalnie wydawać gazety i za ich pomocą prowadzić akcję apostolską (prozelityzm). Ale w V wieku? Czy św. Augustyn, który nie wahał się użyć aparatu państwa do zniszczenia herezji donatyzmu (cogite intrare) byłby za wolnością słowa? Przecież donatyści także by z tego korzystali. Gdy Kościół był słaby, wtedy domagał się wolności; gdy był potęgą, wtedy w wolności słowa dostrzegł zarzewie bezbożnictwa, herezji i buntu. Gdy na Soborze Watykańskim II doszedł do wniosku, że przegrał z Cywilizację Rewolucji, wtedy znów poparł wolność słowa, jako broń słabszego (konstytucja Gaudium et spes).

Cywilizacja Rewolucji zachowywała się identycznie. Gdy filozofowie nowożytni byli prześladowani przez inkwizytorów i policję, wtedy Spinoza, Wolter, Locke, Bayle i Humboldt domagali się wolności słowa, druku i zniesienia cenzury. Ale gdy dziś świat demoliberalny ukonstytuował się na gruzach chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu, to już nie ma miejsca na wolność słowa! Owszem, jest ona zapisana prawnie, wpisana w teksty rozmaitych konstytucji, paktów prawo-człowieczych i pakiety „praw podstawowych”. Można więc głosić, że Kaczyńscy to „łobuzy” a Donald Tusk to „szatan”, ale musi się to mieścić w granicach wolności słowa „akceptowanych przez wolne społeczeństwa” i „przez zachodnią kulturę polityczną”. Dlatego powiedzenie, że Barack Obama jest czarny jest stwierdzeniem rasistowskim, chociaż jakby nie patrzeć i z której strony, to przecież… jest! To znaczy, wolno dostrzec, że Obama jest czarny, ale tylko w tym aspekcie, że dlatego należy na niego głosować. Jeśli ktoś w telewizji powie „głosuję na Obamę, bo jest czarny”, to jest to wypowiedź, która nie narusza „zasad demokratycznej kultury politycznej”. Jeśli jednak ktoś powie, że „nie głosuję na Obamę bo jest czarny”, to jest to wypowiedź… rasistowska. A czym to się różni?

Chcę przez to powiedzieć, że wolność słowa była głoszona przez świat rewolucyjny dotąd, dopóki nie objął on zachodniego świata w posiadanie. W tym momencie właściciele demoliberalnych środków przekazu zakreślili ramy „wolności słowa” i określili co wolno powiedzieć, a czego nie wolno, gdyż nie mieści się w „demokratycznych standardach”. Co więcej, z biegiem czasu zakres wolności wypowiedzi ulega zawężeniu. 80 lat temu wolno było nie lubić czarnych i głośno to wyrażać; wtedy też wolno było publicznie pogardzać homoseksualistami i wyśmiewać feministyczne idee równouprawnienia czy postulaty sufrażystek; wolno było także odrzucać zasady powszechnego prawa wyborczego. Dziś zmierza się do tego, żeby „rasistów”, „homofobów”, „antyfeministów” i „antydemokratów” wspólnie uznać za „faszystów” i wykluczyć z „demokratycznej debaty politycznej”. W Polsce np. jeszcze wolno zwalczać aktywistów homoseksualnych, w USA czy Wielkiej Brytanii jest to śmierć polityczna. W Polsce jeszcze wolno być przeciwnikiem zabijania dzieci poczętych, podczas gdy na Zachodzie to dyskwalifikuje.

Demoliberalizm to rodzaj „miękkiego despotyzmu” (Tocqueville), dlatego obrazoburcy nie są tu mordowani, nie wyrywa się im języków, nie oślepia, nie piętnuje gorącym żelazem. Nowoczesna technika stworzyła środki bardziej subtelne i współczesny „poganin” czy „heretyk” nie jest niszczony fizycznie. Jest linczowany medialnie tak, że w sumie nie wiadomo co gorsze: nie zostać pokazanym w telewizji czy zostać? W świecie obrazkowym kto nie istnieje w telewizji, nie istnieje w polityce. Może sobie gadać do znajomych, ale publicznie go nie ma; nie funkcjonuje. Dlatego wykluczenie z mediów to śmierć polityczna. Ale pokazanie „poganina” tudzież „heretyka” w mediach jest jeszcze gorsze, gdyż jest linczowany jako „nazista”, „rasista”, „fundamentalista” czy „homofob”; jego wypowiedzi są przekręcane, jego słowa są wyrywane z kontekstu. Funkcjonuje w mediach nawet nie jako wróg, monstrum polityczne czy ideowe, ale jako… idiota. Nikt go nie zabije, jego głowa nie wisi na pice przed bramą miejską. Przeciwnie, żyje. Ale jego nazwisko i twarz jest przestrogą dla wszystkich tych, którzy ośmielają się myśleć inaczej niż demoliberalny salon.

Demoliberalizm głosi wolność słowa, ale w praktyce tworzy medialną cenzurę „politycznej poprawności”. My, konserwatyści jesteśmy dziś w sytuacji pierwszych chrześcijan, wobec których liberalne media stosują Augustiańską zasadę „cogite intrare”.

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka