Adam Wielomski Adam Wielomski
530
BLOG

Mesjaniści i herezjarchowie

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 4

„Gdy tylko doszła do nas – pisze Grzegorz XVI w „Cum primum” (1832) o Powstaniu Listopadowym - wieść o strasznych klęskach, które w roku ubiegłym kwitnące wasze Królestwo nawiedziły, zaraz obudziło się w nas przypuszczenie, że one nie skądinąd pochodzą, jak od niektórych podstępu i kłamstwa sprawców, którzy pod pozorem religii w czasach naszych smutnych przeciwko legalnej książąt władzy głowę podnosząc, ojczyznę swoją, spod należnego posłuszeństwa się wyłamującą, bardzo ciężką żałobą okryli". Dalej Ojciec Święty zwraca się do hierarchów Kościoła: „O to zwłaszcza ze szczególną pilnością i gorliwością starać się macie, by podstępni ludzie i nowinek szerzyciele błędnych nauk i fałszywych dogmatów wśród wiernych waszych dalej nie głosili i publiczne dobro jak zwyczajem ich jest podając jako powód, innych, zwłaszcza prostszych i mniej przezornych, łatwowierności nie nadużywali, tak, ażeby ci zakłócenia spokoju państwa i porządku społecznego wbrew swej woli nie stawali się ślepymi wykonawcami i sprawcami”.

Przez całe dziesięciolecia okresu PRL, a przez niepodległościowe a laickie środowiska jeszcze długo przed nastaniem realnego socjalizmu, encyklika „Cum primum” była przedstawiana jako koronny dowód na istnienie genetycznej przeciwstawności interesu Polski i interesu Kościoła. O ile komuniści robili to pełni cynizmu, o tyle niepodległościowcy stawiają ten zarzut chyba zupełnie szczerze. Katolicy odpowiadali na to rozmaicie. Tzw. postępowcy bagatelizowali sprawę wskazując, że to było dawno i Kościół od tego czasu bardzo się zmienił (szczególnie po Soborze Watykańskim II); z kolei katolicy mnie zafascynowani „postępem” sprawę starali się bagatelizować.

Nie ukrywam, że obydwie linie obrony katolików uważam za błędne: postępowców, gdyż „Cum primum” jest częścią Magisterium Kościoła i nie można go lekceważyć czyniąc z tego pretekst do odrzucenia potem innych encyklik; katolików „normalnych”, gdyż zupełnie nie rozumiem dlaczego to my mamy się tłumaczyć? W „Cum primum” zawarta jest PRAWDA na temat tzw. mesjanizmu, który stanowił jedno z podstawowych uzasadnień doktryny powstańczo-rewolucyjnej epoki Romantyzmu.

Do dziś pamiętam mój szok, gdy przeczytałem „Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” (1832). Zawsze uczono mnie w szkole, że to dzieło głęboko patriotyczne i „polskie”, w dodatku napisane z szacunkiem dla „naszych starszych braci w wierze”. Po lekturze nie zaprzeczam, że to dzieło patriotyczne, ale z punktu widzenia religijnego to jedna wielka herezja, gdzie naszkicowana jest wizja Kościoła, który katolicyzm przypomina jedynie z nazwy; gdzie w kąt idą wszystkie dogmaty i cała Tradycja katolicka, gdzie hierarchia katolicka uważana jest za zupełnie zbędną. Wszystkim bowiem ma zarządzać demokratycznie jakiś „suwerenny lud”, wyraźnie antycypujący rewolucyjny „Lud Boży” w teologii wyzwolenia lub u o. Dominique’a M. Chenu, który utożsamia Lud Boży z proletariatem prowadzonym przez komunistów.

Przypomnijmy słynne stwierdzenie, że „Polska Chrystusem narodów”. Przecież to czysta rejudaizująca herezja o mesjaszu-polityku, który da panowanie polityczne nad światem. W tej wersji mesjasz nabiera w dodatku – zapewne pod wpływem nauk deisty Jeana Jacquesa Rousseau - ducha kolektywistycznego i przekształca się w naród-mesjasza. Ja nie mam większych trudności, aby znaleźć tu poważne związki między mesjanizmem Mickiewicza a mesjanizmem słynnego Sabataja Cwi i to wprost uwiarygadnia sugestie niektórych biografów poety, że jego matka pochodziła z rodziny tzw. frankistów, czyli usuniętych z ghetta mesjanistów, którzy koniec końców przeszli na katolicyzm nie mając gdzie się podziać.

To, co czytamy w „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” stanowi zapis stanu umysłu polskich mesjanistów. Mickiewicz był wyrazicielem opinii tego środowiska. Miał z nim do czynienia na ziemiach polskich, a następnie na emigracji. Towiańszczyzna znakomicie wyrażała pseudomistykę mesjanizmu, jakieś pomieszanie z poplątaniem gnozy, neoplatonizmu, sekty i katolicyzmu. Wszak Mickiewicz nie odszedł z tego środowiska ze względu na głoszone tam herezje, lecz z powodu przywiązywania większej uwagi do kultu Andrzeja Towiańskiego niż do „sprawy narodowej”. Aż za dobrze zobaczył to Bogdan Jański i uciekł przed tym piekielnym kółkiem, a papież Pius IX odmówił poświęcenia sztandaru tzw. Legionu Mickiewicza, tak że w końcu poeta uzyskał poświęcenie drogą oszustwa (ustawiając go zwiniętym pośród innych poświęcanych sztandarów).

Weźmy inny przykład: x. Piotr Ściegienny. To nie tylko samozwańczy działacz polityczny, ale także heretycki teolog polityczny. Spod jego pióra wyszła min. „Złota książeczka - streszczenie dziejów ludzkich, wyjaśniające przyczyny nierówności i ucisku narodowościowego na ziemiach polskich”. Uchodził też za autora fałszywej bulli papieskiej „List Ojca Świętego Grzegorza Papieża do rolników i rzemieślników”, która nawoływała chłopów polskich do walki zbrojnej. Warto zajrzeć do tych pism, gdyż nikt ich dziś już nie czyta. To, co mamy tam opisane to nic innego niż jakiś chrześcijański kołchoz, gdzie wszyscy będą mieli po równo, będą wielkie „społeczne” magazyny, gdzie będą zbierane wszystkie produkty i rozdawane – jakby to powiedział pewien klasyk -„według potrzeb”. Ponieważ klasą „przodującą” nie ma tu być proletariat, ale chłopstwo, to doktryna ta wykazuje zaskakujące podobieństwa do maoizmu, z wierzchu oczywiście schrystianizowanego.

Podobnych przykładów można by opisać więcej. Mesjanizm jest oczywistą herezją głoszącą demokratyczny socjalizm pod płaszczykiem nauki Kościoła; jest także herezją rejudaizującą, gdyż odrzuca chrześcijański uniwersalizm, odrzuca fundamentalną tezę św. Pawła, że odrodzeni w Chrystusie są Nowym Izraelem, nowym Ludem Wybranym. W to miejsce mesjanizm głosi, że Bóg wybrał jeden naród i powierzył mu misję; Bóg jest więc Bogiem wszystkich ludzi, ale jednego ludu w sposób szczególny. Co zresztą ciekawe, nie tylko Polacy uważali się za tenże naród wybrany. Wybraństwo przypisywali sobie Francuzi (Jules Michelet, Victor Hugo, Edgar Quinet) czy Niemcy (Johann G. Fichte, Ernst M. Arndt), u których zakończyło się to kompletną aberracją w postaci heglizmu, a następnie volkizmu. W mesjanizmie chrześcijańska koncepcja monoteistycznego Boga przekształca się w swoistą monolatrię – wizję boga plemiennego, narodowego; każdy naród czuje się wybranym, każdy ma swojego boga.

Do tego dodać należy, że mesjanizm wyrasta na gruncie filozofii romantycznej, która sama w sobie nie ma nic wspólnego z teologią katolicką. „Bóg jest miłością” przypomina nam bezustannie Benedykt XVI, mówiąc, że Stwórca niejako oświetla dzieło stworzenia swoją miłością. Romantycy podpisaliby się pod tym stwierdzeniem, ale ich pojęcie „miłości” było zupełnie odrębne. U Novalisa Bóg chrześcijański jest efektem miłości pomiędzy ludźmi, a więc nie istnieje bez nich, jest wytworem psychiki człowieka; u Friedricha Schleiermachera (uważanego za ojca modernizmu) jest tylko „czymś”, czego nijak nie można poznać i opisać racjonalnie, jest wykrywany wyłącznie uczuciem. Dlatego racjonalna, scholastyczna czy tomistyczna teologia nie ma żadnej wartości. To jest podglebie dla teologicznego woluntaryzmu, dla swobodnego żonglowania pojęciami religijnymi, dogmatami, nadawania im nowych sensów i znaczeń, czyli wypaczania ich pierwotnych treści. Jednym z takich pojęć jest właśnie mesjanizm – zaczerpnięty z „Biblii” i przerobiony tak, że z chrześcijaństwem wspólną ma tylko nazwę.

Grzegorz XVI w „Cum primum” krytykuje Powstanie Listopadowe, gdyż uczyniono je „pod pozorem religii”. Nie ma potrzeby tłumaczyć, kluczyć, starać się zinterpretować poprawnie słowa papieskie. Mesjanizm nie był i być nie mógł katolicki. „Cum primum” nadal obowiązuje i nadal zabrania aby mesjanizm stanowił fundament polskiego katolicyzmu, piętnując „nowinki szerzycieli”

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka