Adam Wielomski Adam Wielomski
49
BLOG

Obsesja kryzysu

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 3

Oświadczam publicznie, że nie mogę więcej słuchać o „kryzysie”! Biorę gazetę – kryzys; włączam radio – jak wyjść z kryzysu; włączam telewizor – kryzys już jest. Tego po prostu nie da się słuchać!

Moja cierpliwość ma swoje granice i właśnie została przekroczona. Bynajmniej nie dlatego, że nie uważam sprawy kryzysu za istotną. To sprawa niezwykle istotna, jednak media robią co tylko mogą aby kryzys pogłębić. Wychodzę dookoła, rozmawiam z ludźmi i jakoś nie widzę kogokolwiek, kto już sam doświadczył kryzysu. Zapewne tacy ludzie są i po prostu nie mam szczęścia (czy nieszczęścia) ludzi takich znać. Jednak działalność polskojęzycznych mediów zmierza wyraźnie ku pogłębieniu niekorzystnych zjawisk ekonomicznych. Jeśli – jak uczy ekonomia od czasów Marksa – przyczyną kryzysu jest nadprodukcja, to istota rzeczy tkwi nie tylko w zjawiskach ekonomicznych, ale głównie psychologicznych. Kryzys wynikły z nadprodukcji wynika z faktu, że ludzie mają nadmiar rzeczy, kupili wszystko co tylko jest im potrzebne, a więc przestają kupować dalej. Wtedy fabryki zwalniają produkcję i redukują załogi. Pojawia się bezrobocie i ludzie – nawet gdyby chcieli kupować – to już nie mogą. A skoro nie mogą, to fabryki rozpoczynają dalsze zwolnienia, co powoduje zmniejszenie popytu itd.

Dzisiaj to media wywołują w Polsce kryzys. Jeśli w każdej telewizji, w każdym radiu i w każdej gazecie straszy się recesją, opowiada się jak wielkie będzie bezrobocie, to wielu ludzi – na wszelki wypadek – ogranicza wydatki. Skoro ludzie mniej kupują, to firmy muszą ograniczyć produkcję i zmniejszają zatrudnienie; słowem, zaczyna się koło prowadzące wprost do kryzysu. Żądne sensacji mass-media zdolne byłyby doprowadzić do upadku każdą gospodarkę byle tylko zwiększyć oglądalność.

Nie oznacza to, że problem nie jest realny; znaczy to tylko, że jest on pogłębiany przez pismaków. Rzadko mi się zdarza chwalić pseudoliberalny rząd Donalda Tuska, ale muszę przyznać, że gabinet ten zachowuje się jak na razie dosyć racjonalnie, tnąc wydatki a nie podnosząc podatków, ani nie zwiększając deficytu budżetowego. Oczywiście, ja bym to połączył jeszcze z reformami deregulującymi polską gospodarkę, ale w demokracji nie można mieć wszystkiego i jeśli demokratyczny rząd czegoś nie zepsuł, to można już i za taki prezent dziękować Bogu. Rząd próbował także dobrze rozegrać sprawę pijarowsko, przeznaczając na „zwalczanie kryzysu” jakieś wirtualne pieniądze, stwarzając psychologiczne wrażenie, że problemu nie ma. Celem tych działań było danie impulsu, że wszystko jest w porządku i nie ma powodu skracać listę zakupów, co prowadziłoby do autentycznej recesji przemysł i usługi w Polsce. Ale media plan ten obróciły w niwecz.

Vaclav Klaus powiedział ostatnio: „Nie chodzi tylko o Europę, skoro USA także nawołują do regulacji kapitalizmu. Pokusa regulowania powraca przy każdym kryzysie ekonomicznym. (...) Bardziej boję się tych reform niż samego kryzysu. Kryzys ma swoją własną, ekonomiczną dynamikę. Byłoby błędem zmieniać świat aby go pokonać. (...) Sądzi pan, że dwudziestu szefów państw zebranych przez 3 godziny może nagle odkryć jak wyregulować rynki? To śmieszne i nikt tego poważnie nie może traktować. (...) Kryzys ekonomiczny jest czymś normalnym i nie jest dziełem szalonych bankierów. Ekonomia zawsze znała pojęcie cyklów ekonomicznych (...)”.

Genialne jest to stwierdzenie - „bardziej boję się tych reform niż samego kryzysu” - i trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Patrząc na to co się dziś wyprawia pod pretekstem zwalczania kryzysu, włos się jeży. Barak Obama zaproponował największy deficyt od czasów II Wojny Światowej: 12%; Nicolas Sarkozy nie dość, że ogłasza nawrót do protekcjonizmu, to wymyślił jakieś europejskie instytucje nadzoru bankowo-gospodarczego; w naszym kraju bracia Kaczyńscy domagają się zaprzepaszczenia całego dorobku reform monetarnych Leszka Balcerowicza i stworzenia gigantycznej dziury budżetowej wedle starych socjalistycznych pomysłów Keynesa.

Wszystkim kaczystom-obamistom stawiam publiczne następujące pytanie: oczywiście, możemy dziś powiększyć dług publiczny, ale KTO SPŁACI TE PIENIĄDZE? Wszystkie rządy demokratyczne od kilkudziesięciu lat regularnie zwiększają deficyty i tworzą coraz to większy dług publiczny. Jego obsługa zrazu to 0,5, 1, potem 2, 3, 4% dochodów budżetu; potem stanie się to 6%, potem 10, potem 13 i tak w nieskończoność. Proszę Państwa: to nieuniknione, że kiedyś obsługa długu zacznie wynosić 40, 50, czy 70% dochodów budżetu. Przy czym to wcale nie będzie spłata długów, a jedynie obsługa zadłużenia, czyli spłata tylko i wyłącznie odsetek… Gdyby jeszcze rządy robiły deficyty budżetowe w okresach recesji, a potem spłacały to w okresach hossy. Ale tak nie jest, gdyż rozdęty system socjalny uniemożliwia regulację długów; masy elektoratu domagają się dodatkowych zasiłków i nie chcą spłacać zobowiązań.

Sytuacja zaczyna przypominać końcówkę XVIII wieku we Francji. Aby spłacić długi król zwołał Stany Generalne, prosząc je o podatki. Zakończyło się Rewolucją. Czy Rewolucja spłaciła długi? Nie, ale problem deficytu rozwiązała na swój sposób wprowadzając papierowy pieniądz, który drukowano bez opamiętania. Rewolucja spłaciła wszystkie długi za pomocą mechanizmów inflacyjnych. Wyciągano banknoty spod prasy drukarskiej i spłacano wszystkie zaległości, okradając przy tym zarówno wierzycieli (nominalna zwracana suma nijak się miała do jej realnej wartości w inflacyjnym pieniądzu), jak i pozostałych obywateli, których oszczędności zostały wydrenowane praktycznie do zera.

Zaryzykuję tezę, że za 50 lat reżimy demokratyczne zrobią to samo: w momencie w którym obsługa długów zacznie stanowić główną pozycję w budżetach, ktoś stwierdzi, że państwo nie będzie pracowało na posiadaczy rządowych obligacji. Trzeba te zobowiązania spłacić przy pomocy prasy drukarskiej. I w dniu który kongres, sejm czy inny parlament uchwali to złodziejskie prawo, wtedy polityka kaczyzmu-obamizmu osiągnie swój rzeczywisty cel w postaci zagłady światowego systemu finansowego.

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka