Lubię bajki. Mity też. Ale czy lubię utopie?
Czy to nie ciekawe, że buntujemy się (internauci) w wirtualnym świecie znacznie częściej niż w realu? Co prawda anonimowo, ale jesteśmy odważniejsi, bardziej skorzy do wydawania radykalnych sądów. Tylko czy odwaga nie myli się nam - dzięki Człowieku, Co Dawno Temu Zatrzymałeś Anglię - z odważnikiem?
Cenzura! wraca nowe! cenzura! Każda ingerencja szeroko rozumianego prawa w wirtualny światek spotka się z takim wykrzyknieniem. I krzyczeć tak będą nawet ludzie, którzy w realu są za jak najostrzejszymi sankcjami, bo "niewinni nie mają czego się bać". I śmieszne, bo nawet polityczna polaryzacja, w tej jednej kwestii nie odgrywa aż tak wielkiego znaczenia. Próba wprowadzenia, nazwijmy go "porządkiem", to zawsze Orwell, rok 1984 i tym podobny zestaw, głoszonych choć nie czytanych, wolnościowych komunałów. Od lewa do prawa.
Weźmy nieszczęsne kasyna - ustawa PO jest fatalna, tu pełna zgoda. Efekty przyniesie odwrotne od oczekiwanych (no może poza sondażowymi). Blokowanie dostępu do stron z kasynami to oczywisty skandal, ograniczenie wolności. Dorosły obywatel ma prawo wyboru! No to zastanówmy się. W bloku obok działa
nielegalne kasyno. Po mieście rozdawane są ulotki, pod oknami chodzą naganiacze. Neony migają, do środka wchodzą trzynastoletnie dzieci. Policja nic z tym nie robi. Oto obraz Upadku Państwa Polskiego, prawda?
Albo jak X napisze na forum że Y jest głupi, a do drzwi Iksa zapuka policja, to nawet fani (część) Igreka zagrzmią oburzeniem. Oburzenie będzie mniejsze, jeśli do zdarzenia dojdzie w realu. Np. na spotkaniu partyjnym, podczas uroczystości państwowej czy choćby na głupiej ulicy. A gdy taki sąd pojawi się w mediach tradycyjnych i spotka się z reakcją prokuratury... no cóż, wtedy pierwszym odruchem jest sprawdzenie, kto stoi za tym, kto to napisał... i wybieramy: 1) chamstwo! 2) wolność słowa!
Oczywiście net jest środowiskiem specyficznym. Technologicznie - chyba jednak na szczęście - nie do końca ogarnialnym. Co działa na dwójnasób: łatwiej się bronić, ale też pokusa do nadużywania prawa jest pewnie większa. Tu zgoda: W internecie łatwiej o nadużycia ze strony Państwa. Ale znowu, wykryte w realu nadużycia nas oczywiście oburzają, ale jakoś szybciej o nich zapominamy. A na pewno nie traktujemy ich tak osobiście.
Czytam tych kilka bzdurnych akapitów, i zastanawiam się sam o co mi chodzi. Ano o to, że internet to nie jest ogromna ponadnarodowa próżnia, w której wolno wszystko i nie powinna być ograniczona prawami państwowymi. Bo - stety czy niestety - jak najbardziej zahacza (choćby finansowo, o czym najbardziej pamiętać nie chcemy) o real. Czyli państwo.
Czy net to osobna "cywilizacja" czy jedynie "narzędzie" cywilizacja? Oto jest pytanie!