Śmiać się czy płakać? Wróć, pytanie jest idiotyczne. Kompletnie idiotyczne. Śmiać, śmiać i śmiać. Tylko i aż tyle. Tragedia się skończyła w 2005 i już piąty sezon króluje na ekranach farsa. Czasem nawet straszna.
Pan Senator nie ma w co się ubrać. Szafa pusta, wszystko w praniu.
Pan Senator nie może się rozwieść. Poglądy nie pozwalają. Żony poglądy.
Pan Senator przyjmuje lekarstwa. Nosem.
Pan Senator planuje zbliżenie. Z wyborcami. Płci żeńskiej. Uff, co za ulga!
Pan Senator pisał scenariusze filmów. Nudnych, tak po prawdzie*, a wielbionych... A Życie go dopadło scenariuszem innym. Rodem z podrzędnego kryminału.
PS Wszystkim chętnym do napisania, iż takie rzeczy to ino w PO, polecałbym prześledzenie całej dotychczasowej drogi okołopolitycznej Pana Senatora. Jest ona dosyć barwna, ale w sumie bardzo typowa. W kraju zwanym Polską. XXI wieku.
* poza "Czerwonym". Tu wszystko co mnie w duecie Pan Senator i Pan Reżyser wkurzało, zostaje tak przejaskrawione, że aż staje się fajne. I może nawet ważne.