AdaWu AdaWu
163
BLOG

Nie mów do mnie: „Adelko”!

AdaWu AdaWu Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

 

Spoglądam w niebo i szukam w nim odpowiedzi, a czasem pomocy. Któż na nas nie słyszał, że spadająca gwiazda przyniesie nam szczęście, że wystarczy tylko pomyśleć sobie życzenie?
Od dawna jestem już „duża” i dobrze wiem, że pomocy nie należy szukać w niebie tylko pośród ludzi żyjących obok. Ale nic nie poradzę, że w niebo zaglądać lubię.
Fascynuje mnie i zarazem przeraża jego ogrom. Niekiedy trudno mi pojąć, że ja patrząc w niebo  z miejsca gdzie jestem spoglądam w górę i to samo robią ludzie na drugiej półkuli, też patrzą w górę.
To z którego miejsca na Ziemi, u licha, można spojrzeć w dół?
Gdzie znajduje się Ziemia w tym oceanie rozsianych gwiazd? Czy jest gdzieś w centrum, czy może na skraju wszechświata, tuż przy krawędzi, za którą jest piekło jakim nas straszą od dziecka?

Kilka tygodni temu wracałam z urodzin Jolki. Wracałam sama. Było mi z tego powodu troszeczkę smutnawo. W głowie leciuteńko szumiało. Nie wiem czy od muzyki, czy po trzeciej lampce wina. Nigdy nie wypijałam więcej niż dwie. Tym razem było inaczej. Sytuacja też była inna, specyficzna.
Pośród znajomych na urodzinach Jolki znalazł się on – Janusz. Nasz kolega z pracy. Facet, za którym dyskretnie rozglądały się wszystkie, bez wyjątku, baby pracujące w naszej firmie od menedżerek począwszy a na stażystkach kończąc. Impreza była skromna i wszystko tym razem odbyło się niezwykle kulturalnie. Nikt nikomu nie rwał partnerów, nie obmacywał po kątach, nie pieprzył od rzeczy, i tym razem żadna nie spiła się na amen. Nawet Krystyna, która na każdą imprezę przynosi swój alkohol. „To tak na wypadek, gdyby miało zabraknąć” – odpowiadała. Tym razem „strażnikiem” naszych cnót, tak, my i cnoty, i moralności był Janusz. Żadna nie chciała dać się poznać od tej prawdziwej strony. Nie wiedziałyśmy jaki jest. Czy lubi wypić i zabawić się ostro, czy jest taki jak na co dzień w firmie – grzeczny i uprzejmy, dżentelmen w każdym calu.
Był jak w firmie. Jego naturalna grzeczność i niespotykana uprzejmość wręcz onieśmielały.

Kiedy podszedł do mnie z lampką wina i szarmancko mi ją podał nie zawahałam się nawet przed moment, podziękowałam równie uprzejmie i wypiłam prawie jednym haustem.
I to była ta ponad planowa lampka, po której poczułam lekkie zawirowanie.
„Oho! – pomyślałam – już czas na Ciebie Ada”. Odszukałam solenizantkę – diablica wciąż dobrze wygląda mimo, że jest najstarsza z nas. Podziękowałam i pożegnałam się.
Byłam już w drzwiach, kiedy zaczepiła mnie Iwona. „Adelko! Zostań jeszcze z nami. Imprezka dopiero się rozkręca. No i jest Janusz. Przecież wiem, że za nim szalejesz.” Mówiła do mnie podekscytowana z tym niesamowitym błyskiem w oku, które określałam mianem „kurwików”.
„Nie mów do mnie „Adelko”. I mów za siebie, dobrze? - ledwo się powstrzymałam, żeby nie trzasnąć drzwiami na odchodne, ale od czego jest dyplomacja – Iwonko, straszny dziś ten twój makijaż. Widziałaś się w lustrze?”
Nie czekałam na reakcję, uśmiechnęłam się i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. Wyszłam na dwór. Iwonę w firmie faceci traktują jak przedmiot nagłego użytku, albo ciekawy film z wypożyczalni.
My, baby, mamy o niej inne zdanie. Wiemy, że od czasu, kiedy zostawił ją mąż dla starszej od niej o dziesięć lat Ukrainki, Iwona się wpierw zagubiła, a potem poszła ostro w tango. Według mnie uzależniła się od seksu, a że ma dobrą figurę i na dodatek jest bardzo ładna, to ma wzięcie. W firmie, to tylko Janusz jeszcze jej nie miał. Ale to jej wyłączna sprawa i gdyby nie jej zagrywka odpuściłabym sobie bez potrzeby odcinania. W końcu ona nie jest wcale zła, a ja nie jestem jakaś jędza.    

Ciepłe jesienne powietrze dawało poczucie wolności. Do domu postanowiłam pójść pieszo. To zaledwie dwa kwadranse spacerem. Przecinając skwer usiadłam na chwilę na ławce.
Znowu zajrzałam w niebo, i właśnie wtedy odpowiedziałam sobie na dręczące mnie pytanie: „co dzieje się z duszą zmarłego człowieka?”.
Wydaje mi się, że jedna gwiazda na niebie, to jedna dusza. A te, które spadają na Ziemię dostają drugą, albo którąś z kolei, szansę lub misję i wchodzą w ciała rodzących się dzieci.

PS

Przepraszam komentujących, że im nie odpisałam przy poprzednim, pierwszym, moim wpisie, notce ma się rozumieć. Zanim się połapałam, co jest naprawdę z tymi ukrytymi komentarzami, zeszło mi sporo czasu.
Dziś już wiem i może odpowiem pod obecną notką, jeśli pojawią się jakieś komentarze.

Póki co to byłoby na tyle. W następnej notce napiszę o panujących relacjach w naszej firmie. Zapewniam, że jest o czym pisać i będzie co czytać. No to baj.      

AdaWu
O mnie AdaWu

Interesująca

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości