Wszyscy dziś rozmawiają o red. Gmyzie. a niesłusznie. Rola jego i jego kolegów w zasadzie się skończyła w tej aferze. Panowie dostali po łapach, ale twarzy nie stracili. Zyskali nawet szlachetniejsze oblicza. Pójdą dalej.
A Hajdarowicz, główny macher został z przysłowiowym nocnikiem, albo nawet cały w nim jak w skowronkach...
Tak by się wydawało. Wydawałoby się, że od rana, a nawet od wczorajszego wieczora wykupuje wszystkie kwiaty i flachy w okolicy i biegnie przepraszać i prosić, by pozwy przeciw niemu nie były zbyt ostre. W każdym normalnym kraju ten człowiek byłby skończony, a odszkodowanie, które musiałby wypłacić osobom, którym zaszkodził w tak ohydny sposób niewątpliwie by go zrujnowały. W każdym normalnym i choć trochę demokratycznym...
A w naszym niewątpliwie zostanie uhonorowany za działanie dla dobra rządu. ( Proszę mnie nie poprawiać nie dla dobra kraju!) Dostanie może nawet szlify generalskie albo stanowisko wojewody. Wszak pobudki do zwolnienia ludzi za pisanie prawdy były takie bardziej szlachetne, bo wypływały z przyjaźni do rzecznika najbardziej zakłamanego rządu w dziejach.
Teraz ten przyjaciel na pewno o nim nie zapomni. Wziął wszak niemało.
Przyjaźń swoje prawa ma..