Polinezja się obraziła. Prawdę powiedziawszy została podbechtana przez dwie czytelniczki: Pannę Wodziannę i Annę Komnenę, (czyli przez połowę swej całkowitej populacji komentatorskiej, a pewnie i czytelniczej). Powodem narysowany przeze mnie galion w kształcie syrenki (patrz odc. 7. „Papuga korsarza”). Na próżno tłumaczyłem, że to tylko drewniana ozdoba i że tak mi się narysowało, bez związku z marzeniem Arnolda. Poli skrzeczała coś o „znamionach zdrady” i że „jesteśmy dla niej nieważni jak buty”, co każe mi przemyśleć wdrożenie procesu terapeutycznego w formie odcięcia jej od telewizora. Potem nadeszły ciche dni. Zaszywaliśmy się z Arnim po kątach, by uniknąć jej bazyliszkowatego wzroku. Jednak, jak mawiał Lejzorek Rojtszwaniec - jeśli zamykają, znaczy że będą wypuszczać. Obiecałem Poli dodatkowy występ w trybie przedwyborczym i sprawa wydaje się zakończona. Przy okazji dementuję plotki jakoby Polinezja kandydowała na stanowisko Prezydenta m. st. Warszawy. Jeszcze nie tym razem.
[dk]