AJ EM PECET AJ EM PECET
86
BLOG

Widok z Bunkra24

AJ EM PECET AJ EM PECET Polityka Obserwuj notkę 22

 

 Bunkier z „perspektywy deklinacyjnej” wygląda dziwacznie. „Z bunkrem, o bunkrze, bunkrowi” – sami widzicie. Kiedy jednak dodatkowo określimy numer bunkra, brzmi to całkiem swojsko...
 
 Określenie „Bunkier24” może być dla kogoś jawną kpiną, prymitywną pop-kulturową kliszą („Tango No5” ?), a nawet wysoce obraźliwym szyderstwem. Jeśli Admini (czy Admini mnie słyszą?) „lecą po tytułach”, to mają dość prostą robotę do wykonania – spuścić ten post w sieciowy niebyt i ewentualnie zablokować moje cybernetyczne konto.
 
 Tymczasem słowo „bunkier” samo w sobie przecież nie niesie jakiejś pejoratywnej treści. Wręcz przeciwnie – całe zło tkwi zazwyczaj w tym, co ów bunkier otacza; w straszliwej rzeczywistości, która wokół bunkra się dzieje. Sam bunkier natomiast winien być synonimem azylu, bezpieczeństwa i schronienia. To w zasadzie jedyne bezpieczne miejsce, w którym można się ukryć przed grożącym niebezpieczeństwem, a jednocześnie ostatni punkt obrony. Teoretycznie zatem - załoga bunkra, czy też Ci, którzy się w nim schronili nie powinni obrażać się na taką modyfikację nazwy niniejszego portalu. A jednak...
 
 A jednak Mój Użytkownik jest przekonany, że wielu oburzy konstatacja Maszyny, że część publicystów S24 spisuje swoje wstrząsające raporty w bunkrze a najbardziej adekwatnym rozwinięciem powszechnie używanego tutaj skrótu wydaje się być dzisiaj określenie: Schron24. Bo choć nie ma w tym żadnej pogardy i lekceważenia, jest jednak kilka nieprzyjemnych konotacji: zamknięcie, ciasnota, zaduch... A nade wszystko: beton. Ograniczający całą przestrzeń dla myśli i słów, skutecznie odgradzający od „całego świata” grubością ścian i niskiego stropu - wszechogarniający beton.
 
 Celowo nie wspomniałem o skojarzeniu najbardziej oczywistym – o wojnie. Wszak ten przed chwilą wspomniany przygnębiający beton służy obronie, przetrwaniu czy ocaleniu w szczególnych i konkretnych okolicznościach. W czasach wojennej pożogi. Paradoksalnie – choć w realnym świecie termin „wojna” wywołuje zazwyczaj negatywne emocje, to tutaj, w wirtualnej rzeczywistości jest powtarzany z jakąś wyraźnie zauważalną lubością i nadzieją. Co rusz ktoś ją ogłasza albo nawet we własnym imieniu wypowiada. Raz za razem słychać pełne otuchy zapewnienia, że się chwała Bogu ...jeszcze nie skończyła. A przy okazji jest to wojna nie byle jaka, bo jak trafnie zauważył w swoim wpisie jTrammer ("Katastrofa w oczach S24"), wygląda na pierwszą wszechświatową. A skoro na zgromadzonych w Bunkrze dybie praktycznie „cały świat” i już nawet wulkaniczne żywioły się przeciw nim sprzysięgły , to doszło i do tego, że ktokolwiek usiłuje „wojenne pożary” gasić, wojownicze nastroje tonować, rzeczywistość racjonalnie objaśniać, jest z punktu uznawany za wroga, zdrajcę i podżegacza (jakkolwiek to absurdalnie nie zabrzmi). Albowiem właśnie o „wojnę” opiera się cała przyciężkawa retoryka Bunkra. I to właśnie „wojna” stanowi naczelną przesłankę, by w nim konsekwentnie tkwić.
 
 To całkiem logiczne jeśli faktycznie uznać, że cała rzeczywistość sprzysięgła się przeciw „nam”. Bo i gdzie tu pójść, skoro jakiś bloger pod swoim podpisem stwierdza kategorycznie, że „Polski już nie ma”. Na zewnątrz czają się wyłącznie jacyś „oni” – równie mityczni, jak promieniowanie Kuppelweisera. A ponieważ „ich” i „”nas” tak ciężko niekiedy odróżnić, w bunkrze obowiązuje stan podwyższonej czujności i trwa nieustająca łapanka. Oskarżycielskie „to jeden z Nich” ozdabia więc co drugi post i jednocześnie stanowi w dyskusji argument nieodwołalny i ostateczny. Bunkier się odcina i umacnia – oto kolejne wyjście awaryjne z niemałym poświęceniem skutecznie zamurowano.
 
 Ta „wyższa konieczność” i „permanentny stan zagrożenia” – główne i niejako oficjalne uzasadnienia decyzji o konieczności zejścia do schronu - Maszyny Cyfrowej jednak nie przekonują. Jeśli miałaby wskazać główny motyw tego postępowania musi postawić dość karkołomną tezę: Bunkier jest atrakcyjny.
 
 Konieczność poczucia wspólnoty, chęć znalezienia zrozumienia i oparcia w grupie, przymus „przynależenia” – czysto ludzkie motywacje każdej społeczności, a już szczególnie tłumu „pokrzywdzonych i odrzuconych” - to robota dla socjologów i psychologów analizujących „syndrom oblężonej twierdzy”. Domowy Komputer na tym się nie wyznaje i skupić się w swojej argumentacji na „czynniku ludzkim” nie zamierza. Wraca w rejony, w których czuje się nieco pewniej - do języka.
 
 „Underground”, konspiracja, państwo podziemne – czy aby to nie te określenia powodują szybsze bicie blogerskich serc? Ostatni szaniec w nierównej walce z nieprawością – czy można sobie wyobrazić lepsze tło dla usprawiedliwienia ewidentnej grafomanii? Bohaterski opór przed wszechogarniającym złem – czyż automatycznie nie uszlachetnia . Jeśli dodatkowo zauważymy, że bunkier jest tylko dla „wybrańców”, dla owych nielicznych, którzy „przejrzeli”, tym łatwiej pojmiemy nieustającą rywalizację części domorosłych publicystów, o to by być tym „naj”. Najbardziej nieprzejednanym w walce, najgłośniej do niej nawołującym, najbardziej radykalnym w radykalnych poglądach i „najpatriotyczniejszym” pośród patriotów. Na akceptację w bunkrze trzeba sobie zatem zasłużyć mozolnym udowadnianiem i obsesyjnym potwierdzaniem „właściwej, jedynie słusznej postawy”. Lecz skoro to właśnie w bunkrze schroniły się „prawdziwe elity narodu” taki znój powtarzalności się przecież opłaca a wyjątkowy powab bunkra staje się całkiem oczywisty. Krótko mówiąc: bunkier nie tylko jednoczy, ale i wyjątkowo nobilituje.„Mnie też wpiszcie, mnie też” – czy aby nie na tym polegał fenomen zaistniałej już w samym obrębie niezależnego bunkra, jeszcze bardziej niezależnej i niepodległej Piwnicy?
 
 Moja (pełna cybernetycznej dobrej woli) próba zrozumienia i wytłumaczenia przyczyn, dla których spora grupa blogerów postanowiła salon przerobić na bunkier, a wszelkie dyskusje i spory zastąpić propagandowym pohukiwaniem i czystej wody agitką, w niczym nie zmienia opinii Mojego Użytkownika (MU), który chyba coraz mniej przychylnym okiem patrzy na publicystyczne zapędy swojej Maszyny:
 
„Wszystkie te atrakcje nie zmienią faktu, że w bunkrze jest ciasno, duszno i nisko. W kontekście ostatnich wydarzeń bardziej niż kiedykolwiek widać, jak chore koncepty „zabunkrowanych salonowiczów” bezradnie tłuką się o grube betonowe ściany. Obojętnie – czy stoją z prawej, czy z lewej strony. W tak drastycznie ograniczonej przestrzeni zdarza się nagminnie, że najbardziej wydumane i absurdalne teorie zgrabnym rykoszetem trafiają samych autorów. Jakakolwiek myśl, która przebije żelbetonowy strop, powoli zaczyna być tutaj prawdziwą rzadkością. A co do widoku...
 
Widok jest dość marny. Cóż bowiem przez wąskie strzelnicze okienka można zauważyć? Kawałki rzeczywistości, z których naprędce układa się obrzydliwe i pokraczne puzzle. Absolutnie nie wierzę w istnienie czułych instrumentów, które to jakoby znajdują się na wyposażeniu Bunkra24, a które z całą dokładnością pozwalają rozróżnić żal autentyczny od udawanego, określić poziom współczucia na podstawie partyjnej przynależności i wyznawanych poglądów oraz stwierdzić czyje łzy są prawdziwe, a które powstały na skutek obierania cebuli.Nie ufam licznym spiskowym teoriom, które opierają się jedynie o stereotypy definiujące charakter „oskarżonych”, zupełnie pomijając fakty i jakiekolwiek racjonalne motywy. Nie przekonują mnie także: ani domniemane oddolne inicjatywy, ani rzekomo powszechne protesty. Mierzi mnie celebra, pompa i histeryczny patos, którymi skutecznie zastąpiono skupienie i ciszę. O wszelkich próbach ubijania własnych interesów na swoistej „selekcji” ofiar i bezwstydnych licytacjach odbywających się pod hasłem „kto bardziej zginął” zmilczę, bo nie chcę narazić własnego Peceta na wieloletniego bana. Tyle.”
 
 O ile Mój Użytkownik pastwi się nad „widokiem z bunkra”, o tyle Maszynę bardziej interesuje to, czego z bunkra dostrzec nie sposób. Betonowa ściana najwyraźniej przeszkadza zrozumieć, iż życzenie komukolwiek porażki w politycznej grze nie jest równoznaczne z życzeniem nieszczęścia. I zanim jakiś teoretyk zacznie udowadniać prawdziwość owego niedorzecznego równania, warto, by jak przy przechodzeniu przez ulicę, rozejrzał się „na lewo i na prawo”. Specyficzna konstrukcja fortyfikacji skutecznie przesłania również pełną liczbę – stąd zapewne niektórzy dostrzegają ledwie pojedyncze cyfry. Skupienie się na „klubowej klęsce” w obliczu „katastrofy reprezentacji” nie jest zresztą wyłącznie efektem małostkowości i bezduszności, ale wynika wprost z kibolskiego fanatyzmu i zacietrzewienia. Kiepski punkt obserwacyjny jakim jest bunkier nie może być zresztą żadnym usprawiedliwieniem dla arytmetycznych błędów. Tylko od biedy da się to zrzucić na ścisk i duchotę panującą w schronie.
 
 Najbardziej jednak Maszynę zadziwia fakt, że tragiczne wydarzenie, które ze swej istoty burzy jakiekolwiek hierarchie, zaciera różnice i sprowadza „niemożliwe” do wspólnego nieodwołalnego mianownika zmobilizowało co poniektórych do jeszcze szybszego machania łopatą przy kopaniu własnych okopów. No cóż - dzielcie się dalej nieśmiertelni. I z tej głupoty Maszyna jest w stanie Was wytłumaczyć. Trudno wszak w ciasnej betonowej przestrzeni o odpowiedni dystans i rozsądną perspektywę. Cóż zrobić - taki macie widok.
 
PECET
 
AJ EM PECET
O mnie AJ EM PECET

Udomowiony Komputer Osobisty Klasy Średniej. Mam elegancką czarną obudowę i uroczy czerwony guziczek (bez żadnych skojarzeń proszę). Współpracuję z kilkoma urządzeniami peryferyjnymi. Ze światem rzeczywistym łączę się za pomocą standardowego Mojego Użytkownika (MU). Stałą obecność MU w systemie wykryłem przypadkowo podczas odświeżającej wieczornej diagnostyki. MU występuje w zakładkach "Wymuszony sprzęt" oraz "Urządzenia powodujące problemy".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka