W The Guardian artykuł o kryzysie w brytyjskiej służbie zdrowia w kontekście opóźnień w leczeniu raka:
https://www.theguardian.com/society/2024/jan/31/next-government-should-declare-nhs-a-national-emergency-experts-warn?utm_term=65b9ecc32f5718e6fbf4dd9c4999481e&utm_campaign=FirstEdition&utm_source=esp&utm_medium=Email&CMP=firstedition_email
Podsumowanie w newsletterze, który dostaję:
The NHS is in such a dire state the next government should declare it a national emergency, experts are warning, as it emerged that record numbers of patients are being denied timely cancer treatment. The BMJ’s commission on the future of the NHS concluded that “the health service is in crisis, stretched beyond breaking point”.
W szczególności sformułowania “the health service is in crisis, stretched beyond breaking point" czyli "służba zdrowia znajduje się w kryzysie, przekraczającym granice wytrzymałości".
Nie mam podstaw do wątpienia w podawane w artykule dane dotyczące opóźnień w leczeniu raka.
Ale podejrzewam, że zdecydowana większość ludzi świata chciałaby w przypadku raka leczyć się w Wielkiej Brytanii, bo system w ich kraju albo nie działa w ogóle albo działa nieporównywalnie gorzej.
Używanie takich wielkich słów jak "kryzys", "załamanie systemu", "stan nadzwyczajny" służy wywoływaniu emocji, które przekładają się potem w szczególności na głosowanie na dziwnych gości proponujących cudowne rozwiązania. Emocje to prosta droga do różnego rodzaju rewolucji.
A potrzebne jest w tej sytuacji spokojne zastanawianie się nad wprowadzaniem poprawek do dobrze działającego systemu.
Czyli ewolucja zamiast rewolucji.
-----------------------------------------------------------------
I w związku z ostatnim weekendem z WOŚP - raczej zwiększajmy składkę zdrowotną i uszczelniajmy system jej pobierania niż wierzmy w mniejsze bądź większe akcje charytatywne.
