Dwa zdjęcia z koncertu Orkiestry Kameralnej Filharmonii Narodowej oraz Zbigniewa Wodeckiego w Urlach. Fotografie Jakub Brodacki
Dwa zdjęcia z koncertu Orkiestry Kameralnej Filharmonii Narodowej oraz Zbigniewa Wodeckiego w Urlach. Fotografie Jakub Brodacki
alchymista alchymista
230
BLOG

Bo to jest zimny drań!

alchymista alchymista Kultura Obserwuj notkę 0

Orkiestra Kameralna oraz Zbigniew Wodecki w tropikalnych Urlach.

Sinfonią G-dur nr 3 Vivaldiego rozpoczęła swój koncert w Urlach Orkiestra Kameralna Filharmonii Narodowej pod kierunkiem Jana Lewtaka. Potem Kanon Johanna Pachelbela i Serenada C-dur op. 48 na orkiestrę smyczkową Czajkowskiego, a na zakończenie popularne i jakże lubiane Bolero Ravela. Publiczność zanurzona w muzyce, nie chce wypuścić artystów, żąda trzech bisów, wśród których jeden szczególnie mnie wzrusza – fragment Pietruszki Igora Strawińskiego, mojego najulubieńszego kompozytora. Z żalem opuszczam kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej, ale mam w perspektywie dzień następny.

W niedzielę 28 lipca zjawia się bowiem bożyszcze tłumów - Zbigniew Wodecki. To gwiazda wypróbowana: zbita ciżba ludzka zajmuje wszystkie miejsca w amfiteatrze, ludzie stoją gdzie się da, a pan Zbigniew nie sprawia zawodu. Ten ciepły, dobrze wszystkim znany, ujmujący głos i te przeboje! Artysta występuje sam, podkład idzie z nagrania, obsługa co chwilę przez pomyłkę włącza „Chałupy welcome to”, ale pieśniarz nie daje się zbić z pantałyku, sypie dowcipami jak z rękawa. Gdy sytuacja wraca do normy porywa publiczność do śpiewu, klaskania i tańców, a gdy na bis przychodzą wreszcie „Pszczółka Maja” i „Chałupy”, publiczność szaleje z radości. Po koncercie tłum wielbicieli domaga się autografu; dostają tylko ci, którzy przyjdą z płytą.

Z koncertu pozostała mi w pamięci jedna piosenka i jeden z dowcipów Wodeckiego, który świadczy na pewno o nim bardzo dobrze. Przed Panem Bogiem w raju stają trzej amanci: De Niro, Redford i Wodecki. Pan Bóg mówi do De Niro: masz tu pokój 126. De Niro wchodzi do pokoju 126 i widzi tam strasznie brzydką kobietę, z którą będzie musiał żyć na wieczność. Pan Bóg mówi do Redforda: masz tu pokój 127. Redford wchodzi do pokoju 127 i widzi tam okropnie szkaradną kobietę, z którą będzie musiał żyć wiecznie. Następnie Pan Bóg przyprowadza piękną Claudię Schiffer i mówi: Claudio Schiffer, tu jest Zbigniew Wodecki. Będziesz z nim żyła wiecznie.

A piosenka? Dobrze wszystkim znana Jana Wołka: „...Znów buta pruska wpycha nas w dół, my ją na pół / A potem ruska i karty wio na stół / I na sztorc kosa, całus od pań konie do sań / Na Eskimosa, bo to jest zimny drań/ Drodzy rodacy, szanowni bliźni / Niech się w nas goi, niech się zabliźni”. Niech się zabliźni!

Kulturalne rozkosze w tropikalnym upale 60 km od Warszawy. Program nabjliższych wydarzeń na stroniekulturaurle.pl.

Jakub Brodacki

alchymista
O mnie alchymista

Polecam: http://herbarz.alchymista.pl, http://smolenscium.alchymista.pl, http://proluz.wordpress.com, http://ifikles.wordpress.com, http://podstrzechy.alchymista.pl Publikuję najczęściej na blog-n-roll.pl, można mnie spotkać (o zgrozo) na gab.com i minds.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura