To, że Adam Hofman nie ma kwalifikacji, aby reprezentować Naród jako poseł, wiadomo już od słynnej afery rozporkowej - facet, który motywuje lokalne działaczki PiS do pracy opowiadając, jak dużego ma ptaka, musi na prawdę zdawać sobie sprawę z tego, jak nieliczne ma inne talenty. Swoją drogą w świetle badań prof. Izdebskiego można przynajmniej zakładać, że nie fantazjował - jak ustalił profesor, PiS-owiec ma statystycznie więcej w portkach niż Platfortmers.
Jeśli tak, to Hofman powinien przynajmniej uczciwie przyznać, że duże przyrodzenie to jego jedyny i główny atut i to właśnie wskazywać na plakatach i ulotkach wyborczych.Wyrzucając Hofmana z partii Kaczyński w zasadzie zrobił mu przysługę - aż wstyd zgadywac, jak musiałyby wyglądać falliczne hasło wyborcze Hofmana - Człowieka z Wazeliny, jak go kiedyś ochrzcił Henryk Sawka.
Śmieszne, że tak dobrze żarło przez lata, a tak łatwo wszystko szlag trafił - oto poseł, wcześniej teflonowy, po którym nie tylko "afera rozporkowa", ale i kilka innych spłynęły nie zostawiająć śladu, stracił wszystko, bo mu się żona, niedopita, naciągała z obsługą samolotu. Korwin Mikke wiedziałby, jak starą doprowadzić do porządku. Hofmanowi pozostanie strzelić focha i wspominać, przez lata, że trzeba było żonę zostawić na chacie, a chlać dyskretnie tylko z Jackiewiczem i Kamińskim, w zaciszu hokelowego pokoju. Wtdy dalej trwałby na poselskiej diecie i kombinował na kilometrówce.
Niezdrowa fascynacja własnym przyrodzeniem, alkoholowe ekscesy, małżonka, która przynosi pecha - im dłużej opowiadać o Hofmanie, tym trudniej uwierzyć, że znalazło się tylu idiotów, którzy go wybrali do Sejmu. A jeśli jeszcze do tego dodać, że wziął w kieszeń kilkadziesiąc tysięcy wykazując w dokumentach, że służbowo podróżuje przez Europę samochodem (idiota, czy masochista?) wyłania się obraz małego cwaniaczka - kombinatora, który za nic ma publiczną kasę i żyje w oparach alkoholowych promili, z rzadka pokazując przyrodzenie, aby zamanifestować swoją obecność.
Ale żeśmy sobie wybrali, reprezentanta narodu...