Mężydło kilka dni temu w wywiadzie dla dziennika „Polska”: Jarosław Kaczyński został niejako wrobiony w start w wyborach prezydenckich. A gdyby w tak dobrej kampanii, jak jego, kandydatem PiS była np. Zyta Gilowska, mogłaby ona wygrać z Bronisławem Komorowskim.
Według niego Jarosław Kaczyński został wyraźnie wmanewrowany w kampanię prezydencką przez swoje otoczenie.- Jestem pewny, że gdyby nie kandydował, w sprawie katastrofy smoleńskiej zachowywałby się racjonalniej. Miałby czas na przejście przez traumę żałoby po utracie najbliższej rodziny – twierdzi Mężydło.
Pogdybajmy…. Wyobraźmy sobie, że jak wyglądałaby nasza scena polityczna, gdyby scenariusz Mężydły doszedł jednak skutku.
Jarosław Kaczyński nie startuje więc w wyborach. Usuwa się na jakiś czas z życia politycznego z powodów dla wszystkich oczywistych. Próby podważania tej decyzji przez jego wrogów np. Palikota są z góry skazane na niepowodzenie.
Kandydatem PIS jest Zyta Gilowska, były członek władz PO, usunięta z tej partii m.in. po to, aby zrobić miejsce takiemu osobnikowi jak Palikot.
Platformie, której mimo wszystko stosunkowo łatwo prowadziło się kampanię ze złagodzonym PIS dowodzonym przez Kluzik Rostkowską, wraz z nałożonym na nią kagańcem, czyli tematem tabu związanym z katastrofą smoleńską, z innym kandydatem, czyli Zytą Gilowską nie byłoby już tak łatwo.
Jest co najmniej kilka powodów. Pierwszy, najważniejszy: Gilowska bardzo dobrze ich zna, ma wiedzę zwłaszcza na temat ich wad, w tym przede wszystkim samego Donalda. Ma wiedzę i inteligencję, co być może przesądziło również o tym, że nie ma jej już w tej partii.
Po drugie, nie ma negatywnego elektoratu Jarosława, odpadłoby więc angażowanie wszystkich sił PIS w kierunku odbudowy/ przebudowy wizerunku prezesa.
Po trzecie, świetnie zna się na ekonomii, gospodarkę ma w małym paluszku. Wąsaty w starciu z nią w debatach nie miałby żadnych szans.
Po czwarte PO nie miałaby nawet punktu zaczepienia do ataku na PIS, podejrzewam, że nawet Palikot byłby więc bezradny. W przypadku takiej osoby jak Zyta Gilowska nie ma po prostu punktu zaczepienia. Gdyby PO chciałaby zwłaszcza poruszyć powody jej odejścia poległaby ( Donald doskonale o tym wie).
Pozostałaby im tylko gra teczkami ( co zresztą w przeszłości wyciągnięto Zycie), ale ta sprawa została raczej wyjaśniona. Wyciąganie tego odebrano by więc jak odgrzewany kotlet.
Dlaczego więc PIS w ogóle nie wzięło pod uwagę takiego wariantu?
Czy na fali tragedii smoleńskiej, dni żałoby ta partia była przekonana, że Jarosław Kaczyński wygra w cuglach? Czy jej kierownictwo nie miało świadomości, że atak przyjdzie dosłownie ze wszystkich stron?
Niestety, nie ma alternatywnych historii i czasów. Tego wariantu nie da się więc sprawdzić w realu. A szkoda, bo być może teraz naszym prezydentem byłaby Zyta Gilowska, a sprawa śledztwa smoleńskiego byłaby również w innym miejscu. Nie byłoby więc oskarżeń o wykorzystywanie w polityce tragedii smoleńskiej, w tym pamiętnego wywiadu dla GW, sprawy krzyża zapewne również by więc nie było.
Na koniec oddajmy głos jeszcze raz Mężydle, w końcu on z kolei doskonale zna PIS, przez wiele lat był posłem tej partii. Dorzuca on jeszcze kilka przemyśleń na temat swojego byłego szefa:
- To zawsze był polityk, który potrafił pociągnąć za sobą ludzi, zmobilizować ich, ruszyć. Tak też było podczas kampanii prezydenckiej, która była jego wielkim sukcesem. Zdrowy rozsądek nakazywałby utrzymanie takiego wizerunku i tamtego przekazu. Po wyborach mówił, że jeszcze dwa tygodnie kampanii i by wygrał. To niewykluczone. W ostatnich dwóch tygodniach musieliśmy się mocno napracować, aby Bronisław Komorowski odniósł zwycięstwo. Nie mówiliśmy o tym głośno, ale widzieliśmy, że sytuacja jest bardzo wyrównana.
Czy rzeczywiście zabrakło tylko czasu?
Teoretycznie dziennikarką, ale reprezentuję wymarły zawód, na szczęście na co dzień nie mam nic wspólnego z polityką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
