Minister Mucha, znana z zatrudniania fryzjerów na kluczowych stanowiskach w swoim resorcie, podjęła kolejną ważką decyzję. Otóż premie roczne przyznawane będą pracownikom za gest w wydawaniu pieniędzy. Na pierwszy ogień poszedł Rafał Kapler, który otrzymał pół bani za przedłużenie czasu budowy Stadionu Narodowego. Dłuższy czas realizowania inwestycji wiąże się nieuchronnie z większą kasą wydaną na tęże realizację co wprost proporcjonalnie przekłada się na wzrost globalnych wskaźników ekonomicznych. Jak widać marzenia Donalda Tuska o „zielonej wyspie”, „drugiej Irlandii” i „prężnej gospodarce” wzięli sobie do serca jego podwładni i realizują je ze wszystkich sił. Pozostaje mieć nadzieję, że za światłym przykładem pani minister pójdą inni.
Największe pole do popisu będą tutaj mieć prezesi banków. Zamiast z zaciekłością suki broniącej szczeniąt żądać terminowych spłat mogą umarzać zaciągnięte przez swoich klientów kredyty i proponować im dodatkowe premie. Obroty wzrosną a ślimacze tempo rozwoju polskiej gospodarki zmieni swój charakter na bieg geparda ścigającego antylopę. Innym przykładem mogą być spółki energetyczne, które zamiast odcinać dopływ prądu dłużnikom powinny zwiększać ich limity. Przecież zużycie energii jest jednym ze wskaźników opisujących stopień rozwoju gospodarczego danego kraju! Dlaczego nie mamy dorównać Stanom Zjednoczonym? Czy my zawsze musimy wlec się w ogonie przyczepionym do światowej dupy?
Ja zdaję sobie sprawę, że to tylko na krótką metę podziała i za rok, dwa, góra trzy będziemy musieli ogłosić bankructwo. Wychodzę jednak z założenia, że lepiej wcześniej niż później a odwlekanie nieuchronnego tylko zwiększy siniaki powstałe w wyniku upadku. Nasze zadłużenie rosnące z prędkością ciągu geometrycznego nie daje nam przecież żadnej nadziei na jego spłatę. Mówiąc obrazowo: lepiej spaść z konia na trawę niż razem z koniem wpaść w przepaść...
