AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
538
BLOG

Pech Tuska, czyli co z tymi ministrami?

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 1

Nie ma coś ostatnio szczęścia do ministrów Donald Tusk, oj nie ma, co raz to trafia mu się jakiś dureń, za którego oczami świecić musi i tłumaczyć się przed dziennikarską hołotą. Ot weźmy takiego Nowaka, ponoć ciężko pracującego (słowa samego premiera!) speca od transportu: dróg nie wybudował, w pociągach plenią się karaluchy (miały być pluskwy, na szczęście naczelny entomolog kraju w porę zdemaskował insekta) a ich personel jest angażowany do poszukiwań misia, zaś sam minister wymienia się z kolegami zegarkami by błyszczeć podczas konferencji prasowych. Albo, dla zachowania parytetów, ministrę Muchę od sportu: klasyczną babę nie odróżniającą rzutu rożnego od spalonego, dopytującą się publicznie kto wybrał drużyny do superpucharu, która szefem Narodowego Centrum Sportu zrobiła swojego fryzjera. No dobra, trzeba jej oddać sprawiedliwość – stadion mamy rekordowy, najdroższy na świecie, w dodatku z basenem na głównej płycie, co jest rozwiązaniem tak nowatorskim, że nie bardzo wiadomo co z nim zrobić. No mucha nie siada, można powiedzieć...

O najważniejszych dla gospodarczego funkcjonowania państwa resortach wypowiadać się nie będę, bo musiałbym użyć wyrazów powszechnie niedostępnych w słownikach, a ciśnienie mogłoby skoczyć do górnej granicy zarówno piszącemu te słowa jak i ich czytelnikom. Wystarczy wspomnieć LOT, sławetne wiernopoddańcze memorandum gazowe czy szefa resortu skarbu uważającego, że najlepszym lekarstwem na kryzys jest zduszenie gospodarki i wyssanie ostatniego grosza z kieszeni podatników. Rosnący dług publiczny i zamieszanie wokół OFE to już tylko wisienka na torcie, dopełnienie obrazu nędzy i rozpaczy. A minister edukacji Krystyna Szimilas z jej sześciolatkami i seksedukacją w przedszkolach? Ręce opadają z wizgiem na ziemię, że o innych częściach ciała nie wspomnę, człowiek traci chęć do życia i zaczyna się rozglądać za flaszką jakiegoś znieczulacza...

Ale największego pecha ma Donald Tusk z ministrami sprawiedliwości. Po Gowinie, przez którego premier musiał tracić swój cenny czas na tłumaczenia tego, co szef resortu powiedział trafił mu się niejaki Biernacki, który już zaczął pokazywać rogi – w programie „Jeden na jeden” na antenie TVN24 stwierdził, że projekty ustaw o związkach partnerskich były niekonstytucyjne. Czyżby zapomniał, że premier ma w tej kwestii zdanie odmienne? Albo jego twierdzenie, że zegarkami ministra Nowaka powinno się zająć CBA – no jak tak można? Przecież to jest uderzenie w żywotne interesy rządu, w dodatku przy użyciu instytucji stosującej stalinowskie metody i uznającej za jadalne owoce z zatrutego drzewa. Jak tak dalej pójdzie, to nowy minister zażąda, by służby sprawdziły samego szefa rządu i jego loty na trasie Warszawa – Gdańsk, a może nawet prezenty, którymi wymienił się podczas pamiętnej kolacji z kanclerz Angelą...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka