AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
1196
BLOG

Zafajdany dywan i minaret za oknem

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 11

Czy wpuścilibyście do swojego domu kogoś o kim wiecie, że prędzej czy później sfajda się Wam na dywan i walnie w zabłoconych butach do czystej pościeli? A gdyby już spotkała Was taka przykra niedogodność to jakbyście się zachowali? Te pytania są tylko z pozoru głupie, jeżeli czyjś palec niebezpiecznie zbliża się w tej chwili w okolice czoła celem zakręcenia wymownego kółka to prosiłbym o jeszcze chwilkę cierpliwości, być może ten gest okaże się bezzasadny i niepotrzebny.

Europejczycy wpuścili do swoich krajów rzesze imigrantów, głównie muzułmanów, oferując im gościnę, utrzymanie i warunki życia o jakich w swoich krajach nawet marzyć nie mogli, nie oczekując w zamian niczego poza poszanowaniem miejscowego prawa i zwyczajów. Niestety, goście zabrali się za przestawianie mebli, plucie po kątach i wyżeranie z lodówki traktując każdą próbę sprzeciwu jako pogwałcenie swoich praw. Dla nich nasza kultura jest czymś obrzydliwym, czymś absolutnie nie do pogodzenia z nauką Mahometa i Koranem. I nawet nie próbują udawać, że są gotowi ją uszanować i zachowywać się jak na gości przystało. A gospodarze... cóż, gospodarze zamiast złapać chamów za twarz i wystawić za drzwi pokornie godzą się na ich wybryki, przepraszając za ewentualne niedogodności. Śmiech na sali, ale tak już jest, że wałach zawsze ustępuje z drogi ogierowi...

Śmiech podwójny, bo niepowodzenia na własnym gruncie próbują Europejczycy odreagować rewizytując domy gości by urządzić je wedle własnych standardów – czyli, mówiąc konkretnie, podarować im „dobrodziejstwa” demokracji. Idiotyzm kompletny, nie da się takiego działania wytłumaczyć niczym innym niż totalnym zaćmieniem umysłowym. Weźmy dla przykładu takiego Mubaraka, rządzącego Egiptem od 1981 roku i trzymającego za mordę islamskich ekstremistów. Dopóki siedział on na dyktatorskim stołku był gwarantem spokoju nie tylko w swoim kraju, ale też w regionie. Niestety – europejskim i amerykańskim politykom zachciało się poprzeć „demokratyczny” bunt i do władzy doszło Bractwo Muzułmańskie, które tym tylko różni się od afgańskich talibów, że nie nakazuje kamienować kobiet nie noszących burek. Podobna sytuacja ma obecnie miejsce w Syrii. Reżim Asada trudno nazwać humanitarnym, jednak walczącym z nim powstańcom wcale nie chodzi o wprowadzenie demokracji ale prawa koranicznego – popierający ich politycy strzelają we własną stopę, co nie przeszkadza im wygłaszać wzniosłych mów o poszanowaniu woli ludi i słać pomocy, wcale niekoniecznie humanitarnej.

Gdyby Europejczycy mieli choć odrobinę oleju w głowie to wsparliby Baszara al-Asada w ogóle nie zawracając sobie głowy idiotycznym humanitaryzmem i wzniosłymi ideami pacyfistycznych kretynów. Demokracji nie da się wprowadzić z dnia na dzień, w dodatku w kraju, w którym ogromna większość ludności wyznaje islam – religię, w której podporządkowanie jest jednym z głównych kanonów. Tam pierwsze wolne wybory muszą być ostatnimi, bo ludzie zagłosują tak jak w Koranie nakazał im Mahomet. Mówiąc otwartym tekstem – takie działania muszą skończyć się utworzeniem panarabskiego kalifatu, który siłą rzeczy będzie wspierał ekstremistów na terenach dotąd rządzonych przez białych. Dżihad musi trwać dopóki zielony sztandar proroka nie załopocze nad każdym zakątkiem ziemi...

Jednym słowem – albo pogonimy naszych umiłowanych przywódców i wybierzemy sobie takich, którzy będą potrafili na zbitą mordę wywalić chamów za próg, albo już możemy zacząć się przyzwyczajać do zafajdanego dywanu i zabłoconej pościeli. I minaretu za oknem, z którego pięć razy dziennie skrzeczący muezin będzie wzywał do złożenia pokłonu Allahowi...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka