Na dzień dzisiejszy wraz zamknięciem granic i stanem wyjątkowym we Francji należy odłożyć koleżankę tolerancję na półkę i wybrać życie. Nie czuję potrzeby umierania za możliwość oglądania meczetu w panoramie Łodzi. A wybór jest banalnie prosty. Muzułumanie to LSD dla czerwonej zarazy jaka toczy Europę. I jak to w wypadku LSD czasem można mieć bad trip, i skończyć umierając, jak nie tak dawno syn jednego z piosenkarzy, który w ostatnim SMSie jaki rozesłał pytał się "gdzie jestem?".
"Ubogacony" Paryż być może wyciągnie z tego lekcję, być może nie. W czarnym scenariuszu, jak mówił jeden z polskich blogerów, trzeba zdawać sobie sprawę, że demokratycznie, lub odrobinę mniej demokratycznie, ustanowiony we Francji kalifat będzie miał dostęp do broni jądrowej. I czy to Iran na tym tle jest tak groźny czy pano Merkholland ?
Nie wiem czy już dotarliśmy, jako Europa, do ściany ale widać, że miejsca na więcej tolerancji już nie ma. Rosnąć będzie już tylko liczba ofiar. Nie śmiem też sugerować rozwiązań ale dotychczasowa polityka błędów musi się zakończyć, bo choć w skali globalnej wczorajsza tragednia nie jest niczym szczególnym, to założę się, że nikt nie chciałby się znaleźć na miejscu tych dwustu osób, którym objawiono wczoraj czym jest jądro islamu.