Ambiwalentna Anomalia Ambiwalentna Anomalia
463
BLOG

MODA NA SUKCES CZYLI SPÓŁKOWANIE PARTII POLITYCZNYCH

Ambiwalentna Anomalia Ambiwalentna Anomalia Polityka Obserwuj notkę 11

 

Dobra notka powinna mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie. I najlepiej żeby wynikały z niej jakieś fantastyczne wnioski. No właśnie…dobra notka. Moja jest beznadziejna więc nie obowiązują mnie te zasady, ale też sprawa poruszana w tej notce wygląda trochę inaczej.
Wstęp do mojej notki był i to spory, gdy rozgorzała dyskusja na temat systemu finansowania partii politycznych w Polsce. Jak to się zwykle pisze: „wylano litry atramentu”. Prawie w każdej z dyskusji łączono wzajemne różne relacje między forsą, a ambicjami partii jak nie przymierzając konfiguracje łóżkowe w „Modzie na sukces” , Tak jak w tym serialu, gdzie już nie wiadomo kto jest czyim synem czy córką,  bo wszyscy dosłownie ze sobą już spali, tak w Polsce dyskusja kręciła się „w kółko” jak pies który stara się wylizać sobie odbyt. Zupełnie nic z tej dyskusji nie wynikało, ale oglądalność wzrosła. I o to dokładnie chodziło. W serialu jest sposób na zakończenie takiego tańca: wprowadza się nową postać , która zwielokrotnia możliwości spółkowania głównych bohaterów z innym już „zaspółkowanymi” w wszystkie strony. Można kręcić z powodzeniem kolejne odcinki. W polityce jest trochę inaczej, bo wprowadzenie następnej partii może zaburzyć status quo i już nie będzie można radośnie spółkować czy „się koalicjić” każdy z każdym, jak na dobrej zabawie swingersów. Zatem jak wspomniałem wcześniej,  wstęp o zabarwieniu erotycznym mieliśmy we wszystkich mediach w których wypowiadali się politycy i „autorytety”, tym bardziej że większość z nich mówiła o dubach smalonych, żeby nie powiedzieć np. przez „p”. Więc mojego wstępu nie będzie.
Nie będzie też zakończenia, bo i tak moja notka niczego nie zmieni, a tym bardziej finansowania partii politycznych. Więc cóż mi po zakończeniu? Jak ono miałoby wyglądać? Tym bardziej, że moja notka nie ma szans na publikacje na SG bo jest beznadziejna zarówno swej formie jak i w treści. Beznadziejna bo choć ma znamiona sensu, to właśnie dlatego nie budzi większych nadziei na spełnienie. A „spełnienie” jest jednak jednym z największych sił kierujących człowiekiem, więc mam świadomość, że nadaję się raczej do umysłowego zakonu niż do udanego pożycia politycznego w Polsce. Ale pomysł jest, więc sobie napiszę do salonowej szuflady. A rewelacyjne wnioski? No cóż, jestem dorosły i wiem, że choćbym stanął na głowie i zaklaskał uszami to i tak świata nie zmienię.
Cóż mi pozostaje? Samotny autoerotyzm umysłowy, ale niech i tak będzie. W końcu jestem tylko człowiekiem.
Siedzieliśmy sobie z Meisterem23 w domu i zastanawialiśmy się nad zmianą systemu finansowania partii politycznych w Polsce, i żeby było fajnie, i żeby było na ostro, jak to w politycznym seksie bywa. Przyznam szczerze, mamy wybujałą wyobraźnie polityczną i lubimy eksperymenty w tej kwestii więc puściliśmy lejce wyobraźni i oddaliśmy się rozkoszy nieskrępowanych orgii pomysłów. Jako, że nasze przemyślenia miały charakter akademicki, a w akademikach wiadomo coś się dzieje, raczej skupiliśmy się na dobrej koncepcji i zabezpieczeniach niż na konsekwencjach. Analizę konsekwencji pozostawię patrzącym na nasze wyuzdane umysłowe zabawy. Nic co ludzkie nie jest nam obce, więc popatrzeć na nas można, a nawet się przyłączyć też. Im więcej myślących ciał, tym lepiej wyjdzie polityczna orgia pomysłów na finansowanie partii politycznych.
A więc będzie teraz samo rozwinięcie tematu, bo tylko to mi pozostaje w tej beznadziejnej notce. Nie będę opisywał całego procesu myślowego, który nam towarzyszył w osiągnięciu satysfakcji, jedyne co mogę powiedzieć to to, że całość pomysłu wymaga dopracowania w szczegółach i to pozostawmy fachowcom. Myśleliśmy koncepcyjnie…
Pomysł jest taki:
(załóżmy, że tworzymy go dzisiaj i mamy taki podział partyjny w Sejmie i Senacie jak dzisiaj)
  1. Tworzymy sobie fundusz finansowania partii politycznych. Zresztą tak jak dzisiaj. Kwestia jaka procentowa wielkość jest do dopracowania.
  2. Dzielimy proporcjonalnie do ilości mandatów w Sejmie i w Senacie – zresztą tak jak dzisiaj.
  3. Tworzymy tabele wskaźników makroekonomicznych ( do ustalenia jakie), np. 5. oraz tworzymy tabelę elementów wyborczych. Oba te dokumenty (zakres i pozycje są do ustalenia). Powiedzmy dla przykładu będzie to np. inflacja oraz ilość kilometrów autostrad i podobne elementy. Jednak chodzi o to, żeby były jednoznacznie wyznaczalne. Tabele te wypełniają partie ubiegające się w wyborach wpisując swoje PRZEMYSLANE PROPOZYCJE. Wszyscy chyba wiemy o co chodzi? Na przykład: za naszych rządów inflacja nie przekroczy 3%, albo VAT nie będzie podniesiony albo, ze przewidujemy wzrost o 0,5% na artykuły dziecięce. A w przypadku tematów realizacyjnych niech to będzie np. deklaracja, że wybudujemy 2000 km autostrad i 5000 kilometrów dróg ekspresowych. To tylko przykład, chodzi o zasadę. Wypełniona deklarację każdej partii, podpisaną przez zarząd partii deponujemy w NBP w skarbcu. Wskaźniki te mają być podzielone na dwa dwuletnie okresy.
  4. Oczywiście listę deklarowanych wskaźników i inwestycji można ustalać w formie głosowania w Sejmie. Będzie to warunek brania udziałów w wyborach…ale te uwarunkowania pozostawiam fachowcom, mnie chodzi o ideę.
  5. W połowie 4-ro letniej kadencji sejmu, czyli po dwóch latach nastąpi sprawdzenie wskaźników w stosunku do deklaracji partii rządzącej czy koalicji. Gdy przekracza założenia z deklaracji złożonej w NBP (odchylenie standardowe do ustalenia) następuje wymiana np. 30% posłów i senatorów z partii rządzącej lub z partii koalicyjnej.
  6. Po czterech latach, przed wyborami następuje otwarcie deklaracji wyborczych i sprawdzenie ostateczne. Gdy partia rządząca lub koalicjanci osiągnęli deklarowane wskaźniki. Jest ok. i jest się czym chwalić. Gdy nie osiągnie , następuje zmniejszenie finansowania tej partii lub koalicji. Np. wykonano w 80% - zmniejszenie o 20% finansowana i rozłożenie tej kwoty na opozycję. Problem różnych wskaźników w przypadku koalicjanta też nie jest duży, bierzemy z obu partii lepsze pozycje.
  7. Przy ogłaszaniu wyborów konieczna jest informacja na karcie do głosowania jak dana partia rządząca wywiązała się z deklaracji.
Mają wątpliwość budzi fakt, że wyborca NIGDY nie bierze pod uwagę osiągnięć ekonomicznych rządu tylko idiotyczne wskaźniki psychologiczne, jak np. że ktoś jest ładny, że seksowny, że ma ładne oczy albo że ma fajne niebieskie tło na plakatach. Ale cóż, tacy są wyborcy na całym świecie. Z ich świadomością tego co robią, jest podobnie jak z kobietami. Gdyby mężczyźni wiedzieli z jakich powodów kobiety wychodzą za nich za mąż, powiesiliby się na drugi dzień. Oczywiście odwrotnie też. Tak jest w przypadku „świadomego obywatela” – powody głosowania u większości wyborców są przerażające, ale nic na to nie poradzimy. Przy tym rozwiązaniu jednak jest cień szansy na to, że my wyborcy możemy wydy…ć rząd i partie, a nie tak jak dotąd one nas. Bo jak spojrzymy np. na deklaracje Platformy Obywatelskiej co zrobi i jak będzie gdy wygra, to kasę raczej z dobrowolnych datków mieliby niż z dotacji.
Wydaje mi się, że jest to koszmarne rozwiązanie dla rządzących, dlatego absolutnie nikt mnie nie potraktuje poważnie, choć Meister23 bardzo dobre rady mi dawał i traktował mnie poważnie za co mu dziękuję i jemy dedykuję ten tekst.
I właściwie wystarczy mi jego opinia, ale jakby ktoś się przyłączył byłoby mi bardzo miło.
Pozdrawiam

Prosta i tania reklama w Internecie sprzedawana za pomocą AdTaily(PLALLADTAILY0002) WAU_tab('9bn09paqq57v', 'bottom-center')

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka