Tak się zastanawiam nad ideą Tuska aby latać rejsowym samolotem. Na pierwszy rzut oka chwyt marketingowy. W takiej np UK jest dosyć podobnie, ministrowie latają również rejsowymi samolotami. Krótko mówiąc chwyt pod publiczkę i może tak jak red Warzecha pisze u siebie na blogu będzie to miła odmiana po dworze Kaczyńskiego czy Kwaśniewskiego.
Ale czy aby na pewno? Może jest inne wytłumaczenie?
Czy mając w pamięci wypadek Millera oraz to że jedyne dwa samoloty rządowe są chyba już wieku dzieci Tuska ktoś przy zdrowych zmysłach chciałby wsiąść na pokład latającej trumny? Niby była remontowana, niby coś tam do niej wstawiono i dobudowano ale czy aby elegancki nowy Boeing czy Embraer nie gwarantuje większej przeżywalności?
Tusk nie może kupić nowych samolotów, tak samo jak jego poprzednicy, bo mimo że wielu się oburza że jak to takie "dziadowanie" to jak by wydał te 400 mln $ na nowe samoloty (a takie są ceny) to by go zjedli w minutę.
Tak więc Tusk postanowił zastosować rozwiązanie kompromisowe - rejsowym, pod publiczkę ale i ze zwykłego ludzkiego strachu................
