W odezwie niemieckiej z przed 3 miesięcy, na którą powołuje się w histeryczny sposób Pan były Premier Jarosław Kaczyński, nie ma ani słowa o Polsce.
Sama należę do wypędzonych, tyle, że z dawnych Kresów Wschodnich i każdy apel o walkę z wypędzeniami może liczyć na moje poparcie. A najbardziej wymyslne figury polityczne i retoryczne nie przekonają mnie do tego by mniej współczuć rodzinom niemieckim czy czeskim, a obecnie gruzińskim, straszliwym ofiarom z Darfuru, tybetańczykom i tp niż polskim
Zapewniam wszystkich, że osobiście mimo bardzo głebokiej tęsknoty za rodzinnymi stronami ani mi w głowie nie postanie by nie tylko nie wypędzać ze Lwowa kogokolwiek,ale nawet bym tam obecnie n ie zamieszkała. Ne spodziewam sie, że Ukraińcy zbroją sie bojąc się, że dawni wypędzeni, zresztą - nie przez Ukraińców, ławą ruszą obalić granice.
Jest coś głeboko nieuczciwego w zpalaniu wzajemnych nienawiści i resentymentów. Co więcej, o ile wiem to włąśnie PiS ustami Prezydenta głosi miłość do Ukrainy. A co zrobiłby były Premier, gdyby pod polską ambasadą w Kijowie zebrali sie demontrancji z protestami pod hasłem: Polcy chcą rewizji swoich granic wschodnich?
Tak, tak... Panie b.P. Kij miewa dwa końce akto sieje wiatr - zbiera burzę, że wspomnę o pewnym reprezentancie PiS znanego z umiłowania wszelkich porzekadeł i przysłów i nazywa sie Cymański.