khavira khavira
695
BLOG

Grzegorz Wąsowski: Tymański, Gombrowicz i Józef Mackiewicz

khavira khavira Kultura Obserwuj notkę 0

Bard naszych czasów więzienia się nie boi


 

Grzegorz Wąsowski


 

Czwartek, 15 grudnia bieżącego roku. Godziny wczesnowieczorne. Nudziłem się tak bardzo, że wędrując po internecie zajrzałem na stronę Gazety Wyborczej. Moją uwagę zwrócił tytuł „Dymałem Orła Białego” Tymon Tymański więzienia się nie boi. Tekst pod nim zachęcał do lektury wywiadu z trójmiejskim artystą, który 11 listopada w Warszawie podczas Kolorowej Niepodległej dzielnie zaśpiewał swoją piosenkę DOB. Dzieło to ma przebogatą treść i ładnie wystylizowaną formę. Znamionuje ono duży potencjał twórczy artysty Tymańskiego. Ponieważ nie jest rozwlekłe, przywołam je dla lepszego zorientowania czytelników o co chodzi bez żadnych skrótów:


 

Siódma okupacja, jedenasty zabór.

Znów nam, hańbią orła,

pragną stępić pazur.

Żydzi i komuchy, geje i masoni,

słuchajcie uważnie, oto głos przepony.


 

Nikt nie będzie nam bezkarnie i bezwstydnie wszem i wobec lżyć, upadlać, lekceważyć, skalać, szmacić i centralnie dymać orła białego, dymać orła białego, dymać orła białego, dymać orła białego, dymać orła białego, dymać orła białego, dymać orła białego, dymać orła białego.
 

No i stało się. Tymański zaśpiewał, a dziennikarka Frondy złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez artystę. Wielbicieli jego talentu uspokajam: w mojej ocenie - praktykującego adwokata - do przestępstwa nie doszło i prokurator zapewne nawet decyzji o wszczęciu postępowania w sprawie nie podejmie - skończy się na czynnościach wyjaśniających. Zresztą nie to mnie w całej sprawie zaciekawiło. Uznałem za istotny inny fragment przywołanego tekstu z Gazety Wyborczej:
 

Tymański zdradza, że utwór "DOB" miał się pierwotnie znaleźć w filmie "Wesele" Wojtka Smarzowskiego. Miał go śpiewać Arkadiusz Jakubik, gdy "pijany w dupę przeżywa patriotyczne uniesienia, jednocześnie kombinując, jak skręcić większą kasę". Ostatecznie jednak Smarzowski stwierdził, że piosenka jest zbyt "gombrowiczowska" i Jakubik w filmie zaśpiewał "Rotę”.


 

Anons wywiadu z artystą Tymańskim kończył się nader interesująco:
 

Przyznam się, że sam tego orła dymałem - zdradza Smoleńskiemu. I opowiada anegdotę z trójmiejskiego happeningu w 1986 r. Jaką? Przeczytacie na łamach Dużego Formatu, dodatku do czwartkowej Gazety Wyborczej.


Pomimo tego wywiadu z artystą Tymańskim w Dużym Formacie nie przeczytałem. Tak, przyznaję wszem i wobec, że świadomie zubożyłem się estetycznie i nie przeczytałem. Nie dowiedziałem się więc czy rzeczywiście, a jeśli tak to w jakich okolicznościach artysta Tymański dymał Orła Białego. Bałem się, że w tej rozmowie będzie histeryzował, a takich wywiadów po prostu nie lubię. Moją podejrzliwość o ten typ wrażliwości u Tymańskiego, dość częsty u artystów, przez zwykłych zjadaczy chleba takich jak ja, często zwany właśnie histerią, wzbudził tytuł reklamowanego wywiadu: Tymański więzienia się nie boi. Zuch z tego Tymańskiego - trzeba to przyznać. Tyle że z jakimś zadęciem takim, górnolotnością zbytnią, a co ważniejsze, bez przyczyny wyrazistej to napisane. Bo przecież luminarze naszego życia kulturalnego za wypowiedzi lub czyny nieodległe od treści piosenki DOB są raczej dzisiaj chwaleni niż krytykowani, o groźbie więzienia nawet nie wspominając. Znacznie prędzej artysta Tymański propozycję poprowadzenia jakiegoś koncertu finansowanego z tej czy owej kasy publicznej otrzyma, niż wyrok sądu w swojej sprawie usłyszy. Zatem z tym brakiem lęku przed więzieniem, w sytuacji, gdy uznanie prawie powszechne w mediach, nie kajdany artyście można wróżyć, to gruba przesada trącąca właśnie histerią.


 

O scenie z filmu Wojciecha Smarzowskiego Wesele
 

Na tym wątek artysty Tymańskiego chwilowo kończę, bo mimo pozorów w poważnej sprawie tekst ten skrobię i już do rzeczy przechodzę. Nie wiem czy rzeczywiście istniał plan, aby fragment piosenki artysty Tymańskiego DOB miał pojawić się w filmie Wojciecha Smarzowskiego Wesele. Nie mam jednak powodu nie dawać wiary wersji Tymańskiego. Przyjmuję ją zatem bez zastrzeżeń. Decyzję reżysera filmu uznaję za oczywiście słuszną. Przecież na potrzeby przywołanej przez Tymańskiego sceny z filmu Wesele, dla uzyskania zamierzonego przez Smarzowskiego kontrastu pomiędzy rzeczywistością, a słowami pieśni, idealnie nadają się właśnie strofy Roty, która jest wciąż dla wielu z nas ważna i ma charakter patriotyczny, podniosły, a nie, nazwijmy rzecz oględnie, mało zrozumiałe kuplety Tymańskiego. Nie ma to jednak większego znaczenia. Interesująca jest dla mnie dopiero wypowiedź reżysera który, znów zakładam, że relacja Tymańskiego jest prawdziwa, odmówił Tymańskiemu wprowadzenia owego produktu jego wysiłków twórczych do swego filmu, zasłaniając się tym, że tekst piosenki DOB ma charakter zbyt gombrowiczowski. Powtarzam: zbyt gombrowiczowski. I niech zwrot ten wybrzmi, nim przejdę do głównego wątku tekstu.

Z dedykacją dla nielubiących lub nierozumiejących Gombrowicza

Frapuje mnie co Smarzowski miał na myśli, mówiąc o piosence Tymańskiego, że jest zbyt gombrowiczowska. Zapewne to, że jej tekst ma charakter wyrafinowanie prześmiewczy i nie pasuje do wspomnianej sceny z filmu Wesele. A może reżyser uznał, że piosenka jest za bardzo artystycznie wysublimowana i przez to będzie dla przeciętnego odbiorcy mało zrozumiała. Istnieje też możliwość, i liczę że tak właśnie było, iż nasz wybitny współczesny twórca filmowy grzecznie zbył artystę Tymańskiego, myśląc sobie co to za koszmarny gniot, ten tekst. Nie wiem. Natomiast wiem że w ten sposób, okrężną drogą ale jednak, dotarłem do sedna sprawy. Otóż mam duży problem z odbiorem twórczości Gombrowicza i tekst ten dedykuję tym wszystkim szanownym czytelnikom portalu wPolityce, którzy jak ja, z recepcją dzieł Gombrowicza mają kłopot, nie przyjmują na wiarę zapewnień o ich wielkości, uniwersalności itd. Nazywając rzecz po imieniu: nie rozumiem jego twórczości, nie dostrzegam w niej nic istotnego, godnego uwagi lub głębszej refleksji, nie odnajduję żadnego interesującego komunikatu.
 

A przecież sztuka jest formą komunikacji artysty ze światem. Ale z Gombrowiczem to jak dla mnie nie działa. Nie działa i już. Pewnie że twórczość, czy to literacka, czy inna, częściowo wymyka się zobiektywizowanemu wartościowaniu, niemniej jednak wiadomo, że jak wszyscy w około chwalą, a człowiek nijak powodów tych zachwytów nie rozumie, to albo przyłącza się do chóru pochlebców, co by na durnia nie wyjść, albo mimo wszystko trwa w uporze, którego kosztem ubocznym bywa wewnętrzne poczucie, że jest prostaczkiem, że inni pewnie wiedzą lepiej. Ja wybrałem drugą drogę i obstawałem przy swoim, bez większej nadziei na pomoc ze strony jakiegoś wybitnego przedstawiciela z kręgu ludzi pióra. Wsparcie, i to jakie, przyszło z chwilą, gdy przeczytałem książkę Grzegorza Eberhardta Pisarz dla dorosłych Opowieść o Józefie Mackiewiczu. Miałem już okazję rekomendować tę pozycję do lektury w opublikowanym na wPolityce tekście: Na marginesie listu otwartego Jarosława Marka Rymkiewicza do Adama Michnika zdań kilka o Zbigniewie Herbercie i Józefie Mackiewiczu, ale z pełnym przekonaniem czynię to po raz kolejny. Warto do niej sięgnąć. Można bowiem wyczytać w niej na przykład, jak Józef Mackiewicz, jeden z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, zapatrywał się na twórczość Gombrowicza. Oto w 1969 r., wkrótce po śmierci autora Transatlantyku, londyńskie Wiadomości rozpisały pośród osobistości polskiego życia literackiego ankietę na temat jego pisarstwa.


 

Na postawione w tejże ankiecie pytanie o odbiór twórczości Gombrowicza pośród rodaków Józef Mackiewicz odpowiedział w sposób następujący:


 

Tajemnica powodzenia Gombrowicza jest, moim zdaniem, dosyć prosta. Gombrowicz nie umiał pisać i nie miał nic do napisania. Zastosował więc chwyt, jakiego używają malarze, którzy nie umieją malować i nie mają nic do namalowania: ukrycie treści, a raczej jej braku, pod niezrozumiałą dla otoczenia formą. Czym mniej treści, tym bardziej niezrozumiała forma. Trzeba się tylko nie obawiać absurdu. Czym większa rozpiętość pomiędzy rozumieniem i utworem, tym większym durniem okazuję się czytelnik, tym większym geniuszem autor utworu. Bo „łatwiznę” potrafi zrozumieć każdy. „Rzeczy trudne” natomiast- wyłącznie elita umysłowa. Jest to formuła prosta i tym razem zrozumiała. A któż chce być durniem! (...) Rodacy cieszą się, naturalnie, z międzynarodowej sławy uzyskanej przez rodaka. Jest to poniekąd obowiązkiem patriotycznym, zgodnym w tym przypadku z wrodzonym snobizmem. Stąd wielu pisarzy na emigracji wysilało się, aby „odgadnąć” Gombrowicza i odpowiednio go zinterpretować. Przeważnie udało się im to znakomicie, gdyż interpretacja nie istniejącej pod zewnętrzną formą treści daje najszersze pole do rozwinięcia dowolnej własnej inwencji i własnego talentu pisarskiego. Sądzę, że liczne pochlebne recenzje o Gombrowiczu to najcenniejsza po nim spuścizna.


 

Tę perełkę, w postaci kapitalnej egzegezy twórczości Gombrowicza i analizy procesu recepcji jego dzieł popełnionej przez Józefa Mackiewicza, przyjmijcie - wy wszyscy, szanowni czytelnicy, którzy nie dowierzacie w wielkość spuścizny literackiej autora Transatlantyku - jako swoisty prezent gwiazdkowy. Zapamiętajcie treść tej krótkiej charakterystyki pisarstwa Gombrowicza i diagnozy przyczyn powszechnego nad nim zachwytu. Korzystajcie z niej, ilekroć różni mądrzy będą wam chcieli wmówić, że oto Gombrowicz wielkim pisarzem był!, tylko wam nie starcza wyobraźni, rozumu i nie wiadomo jeszcze czego, aby to przyjąć.
 


 

A gdyby wasi rozmówcy wzruszali ramionami, mówiąc a kim był ten Mackiewicz, że warto zatrzymać się nad jego opinią, odpowiedzcie, że był autorem min. sześciu powieści przetłumaczonych na kilkanaście języków oraz że Czesław Miłosz tak napisał o dwóch opowiadaniach Mackiewicza ( Dymy nad Katyniem- z 1947 r. i „Ponary-„Baza””- z 1945 r.):
 

Józef Mackiewicz widział groby katyńskie i napisał ,co zobaczył. Przypadkiem był też świadkiem, jak odbywało się mordowanie Żydów w Ponarach i też zostawił rzeczowy raport. I dopóki będzie istnieć polskie piśmiennictwo, te dwa zapisy grozy dwudziestego wieku powinny być stale przypominane, po to, żeby dostarczały miary wtedy, gdy literatura zbytnio oddala się od rzeczywistości. (Czesław Miłosz Koniec Wielkiego Księstwa( O Józefie Mackiewiczu),Kultura 1989r., nr 5. )

 

Gombrowicz o Mackiewiczu

Nie bez znaczenia dla niniejszych rozważań jest to, że talent pisarski Mackiewcza był uznawany także przez Gombrowicza, który, jak wiadomo, rzadko kiedy doceniał kogokolwiek poza sobą. Oto dwa przykłady stosunku Gombrowicza do pisarstwa Mackiewicza:
 

W 1953 r. paryska Kultura zamieściła nowelę Mackiewicza Przyjaciel Flor, która później weszła, z niewielkimi, redakcyjnymi zmianami, do powieści Karierowicz. Gombrowicz, w liście do Jerzego Giedroycia, będąc pod wrażeniem lektury tejże noweli, napisał: To dzieło dużego i poetyckiego formatu.
 

Pięć lat później, w kolejnej korespondencji listownej do redaktora naczelnego paryskiej Kultury, autor Transatlantyku, poruszając kwestię polityki stypendialnej amerykańskich instytucji kulturalnych wobec polskich twórców przebywających na emigracji, napisał:
 

Gdybym był Ameryką, finansowałbym trzech pisarzy: Miłosza, Mackiewicza (Józefa), Gombrowicza.
 

Gdy Gombrowicz kreślił te słowa, Mackiewicz był już autorem trzech wydanych powieści: Droga donikąd, Karierowicz i Kontra. W najbliższych latach miał opublikować drukiem jeszcze następne trzy: Sprawę pułkownika Miasojedowa ( w ocenie autora tego tekstu, jedną z najwybitniejszych powieści w historii literatury), Lewą wolną (najlepszą polska powieść o tematyce wojennej) oraz Nie trzeba głośno mówić (panoramiczną epopeję, której akcja rozgrywa się podczas drugiej wojny światowej). Osoby zainteresowane poznaniem najważniejszych wątków dla twórczości Mackiewicza odsyłam do opublikowanego na wPolityce tekstu Żyj i daj żyć, czyli z myślą Józefa Mackiewicza podróż przez historię.


 


 

Awantura w rodzinie


 

Gwoli prawdy należy zastrzec, że pewnego razu między Gombrowiczem a Mackiewiczem mocno zaiskrzyło. Świadkami sporu byli czytelnicy londyńskich Wiadomości. Zaczęło się od tego, że Mackiewicz, w bardzo pozytywnej recenzji zbioru felietonów Mariana Hemara Awantury w rodzinie, która pod tytułem Czego Hemar nie potrafi ukazała się na łamach tegoż pisma w 1968 r., napisał:
 

Z drugiej strony, właśnie ta prostota , jasność wyrazu, we wszystkim czym Hemar pisze, jest jego wrogiem. Najczęściej nie darowuje się ludziom ich wielkiego talentu. Hemar go ma. Nie ukrywa wewnętrznej pustki i beztreści pod mętniactwem formy, jak to czynią ci, którzy go nie mają. A właśnie mętniactwo jest w modzie i uchodzi za współczesną awangardę. Więc Hemar nie może być w modzie, nie może należeć do współczesnej awangardy(....)
 


 

Aaaa, gdyby Hemar potrafił pisać np. tak:


 

Gustaw, Gustaw, Gustaw, i po co Gustaw? Róża Luksemburg. Gustaw i Paweł.
 

Ha. Mówię nie Gustaw i nie Paweł, powtarzam.
 

Raczej don Pedro wystający z Fryderyka(...)
 

Dziura w murzynie.
 

56 a może tylko 2.
 

A jeżeli Gustaw to nie Romuald.
 

Genialne zrozumienie nieślubności.
 

Jakie to proste! Ja. Bęc! Trzeba tylko uznać mój talent
 


 

Sfabrykowałem, może nieudolnie, próbkę. Zresztą to nie ma znaczenia, gdyż wyrazy można by ustawiać w dowolnej kolejności. Wypupiają one mniej więcej formę, i zapewne głęboką pod nią treść, które zdobywają dziś poklask i awanse ze strony międzynarodowej awangardy.
 


 

Żartobliwie ujmując, powyższa próbka wiersza (?) pokazuje, jak duży potencjał miał Mackiewicz jako twórca awangardowy. Na szczęście jednak dla fascynatów wielkiej literatury opartej na prawdzie, pisarz nie zdecydował się na pogłębianie swych zdolności w kierunku awangardy i pozostał przy prozie realistycznej.
 

Wedle powiedzenia uderz w stół, a nożyce się odezwą, kilka tygodni po ukazaniu się owej recenzji czytelnicy Wiadomości mogli przeczytać tekst Gombrowicza Karpie w proszku, będący polemiką z artykułem Mackiewicza Czego Hemar nie potrafi. Replika Gombrowicza była wyważona i, jak dla mnie, ciekawa. Doczekała się ze strony Mackiewicza złośliwej, ale przecież nie pozbawionej podstaw riposty w formie krótkiego listu do redakcji Wiadomości opublikowanego w dziale Korespondencji i zatytułowanego Pytanie i odpowiedź. W swym liście Mackiewicz wykorzystał fragment artykułu polemicznego Gombrowicza (fragment ten został przeze mnie wyróżniony poniżej przez podkreślenie). Autor Drogi donikąd napisał:
 

W artykule „Karpie w proszku” ( Wiadomości , nr.1153) p. Witold Gombrowicz tak pisze o sobie: „... nie znoszę snobizmu, pozy, zarozumiałości, pretensjonalności, mętniactwa, megalomanii, będąc z natury i z kultury istotą zrównoważoną, trzeźwą, zdyscyplinowaną i nie pozbawioną zdrowego rozsądku”.
 

I zapytuje: „Czy p. Mackiewicz kiedyś to zauważy. Wątpię”.
 

I ja też wątpię. Józef Mackiewicz ( Monachium)
 

Dodajmy, na koniec tego wątku, że wątpliwość wyrażona przez Mackiewicza wydaje się przynajmniej częściowo zrozumiała. Wystarczy przywołać wyimek z listu Gombrowicza opublikowanego w Wiadomościach w 1966 r., w którym napisał : Brawo! W nr 1053 „ Wiadomości” przeczytałem z wielką przyjemnością aż trzy przychylne wzmianki o wzrastającym prestige’u mojej twórczości. A zapowiedź Następcy, że będzie te wzmianki numerował, dobrze wróży na przyszłość. Brawo! Bóg zapłać ! Bóg zapłać! Ale przychodzi mi do głowy, że nawet przy tak dużej dobrej woli trudno będzie Następcy dać sobie rady z tym dość obfitym materiałem, z tylu pism, z tylu krajów. Nie chcę być gołosłowny, więc oto przykład(...). Następnie Gombrowicz wymienia przykłady zauważenia przez prasę światową przejawów swojej twórczości, kończąc ten wątek listu zdaniem następującym: Ale dość już, już doprawdy rumienię się, bo a nuż któryś z czytelników pomyśli, że ja Nienasyceniec jestem.
 

Mili Państwo, przecież to kabaretowy pokaz zarozumiałości i megalomanii w wykonaniu autora Transatlantyku. Jeszcze jeden cytat z Gombrowicza można dorzucić do jego rysu charakterologicznego. Otóż w wydanych staraniem Wydawnictwa Literackiego Wspomnieniach polskich czytamy: Nałkowskiej zawdzięczam, że w porę usunąłem z „Ferdydurki” wierszyk parodiujący legionową Pierwszą Brygadę. Narobiła wrzasku: - Czy Pan oszalał? To prowokacja....Na szczęście tekst jeszcze nie był oddany do druku, więc załatało się to w porę i bez trudności. Cóż, epizod z autocenzurą może dobrze świadczy o zdrowym rozsądku Gombrowicza, ale nie najlepiej o jego artystycznej szczerości.
 

Elementarna rzetelność wymaga jednak zaznaczenia, że na temat uznania w sztuce miał Mackiewicz taki oto pogląd: może moje przypuszczenie jest błędne w danym wypadku, ale skłania mnie raz jeszcze do medytacji, jak w gruncie kruche bywają podstawy wielu masowych zachwytów. Nie tylko dla sztucznie wyśrubowanych wielkości, ale nieraz wielkości autentycznych. To będą zresztą zawsze rzeczy umowne, jeżeli chodzi o ustalenie kategorii w dziedzinach niewymiernych.


 

O równi pochyłej
 

Na koniec chcę się podzielić bardzo ważną i radosną wiadomością z wielbicielami kultury wysokiej. Otóż artysta Tymański pracuje właśnie nad filmem Polskie gówno. Czas oczekiwania na to dzieło i zasłużone, ciepłe recenzje na jego temat można sobie umilić zaglądając do Narodowej Galerii Sztuki, czyli warszawskiej Zachęty, gdzie do połowy lutego prezentowana jest wystawa monograficzna Katarzyny Kozyry (uprzejmie przypominam, że ta artystka weszła do kanonu polskiej kultury pracą Piramida zwierząt - dziełem, które składa się z wypchanych ciał zwierząt: wymieniając w kolejności od dołu: konia, psa, kota i koguta). Niestety, nie mogę pomóc, bo nie wiem gdzie można dzisiaj zobaczyć słynną Pasję artystki Doroty Nieznalskiej - pracę, w której przyrodzenie męskie zostało wpisane w krucyfiks - ale w formie rekompensaty polecam sztukę Droga krzyżowa karpia, którą niedawno na portalu wPolityce zrecenzował, wykazując przy tym całkowity brak wrażliwości estetycznej i zrozumienia dla twórczości awangardowej, Pan Tomasz Terlikowski.
 

Nie cenię pisarstwa Gombrowicza. Nie jest jednak moim zamiarem obrażanie jego dorobku twórczego. Dlatego śpiesznie tłumaczę, że dzieła Tymańskiego, Kozyry i Nieznalskiej przywołałem nie dla zestawienia tej twórczości ze spuścizną literacką Gombrowicza, lecz po to, aby na konkretnych przykładach, reprezentatywnych dla silnego trendu w sztuce nowoczesnej, zarysować jak duży jest kąt nachylenia równi pochyłej, po której kultura polska się stacza, jeżeli za najwyżej położony punkt powierzchni równi przyjąć na przykład dorobek twórczy polskiej emigracji z okresu sporu pomiędzy Mackiewiczem a Gombrowiczem. Uczyniłem to także dlatego, by podkreślić jak bardzo na czasie pozostaje przywołana już w niniejszym tekście, ale ze wszech miar godna powtórzenia myśl, jaką ponad czterdzieści lat temu autor Drogi donikąd zawarł w odpowiedzi udzielonej na jedno z pytań ankiety londyńskich Wiadomości dotyczącej autora Transatlantyku:
 

(..) chwyt, jakiego używają malarze, którzy nie umieją malować i nie mają nic do namalowania: ukrycie treści, a raczej jej braku, pod niezrozumiałą dla otoczenia formą. Czym mniej treści, tym bardziej niezrozumiała forma. Trzeba się tylko nie obawiać absurdu. Czym większa rozpiętość pomiędzy rozumieniem i utworem, tym większym durniem okazuję się czytelnik, tym większym geniuszem autor utworu. Bo „łatwiznę” potrafi zrozumieć każdy. „Rzeczy trudne” natomiast- wyłącznie elita umysłowa. Jest to formuła prosta i tym razem zrozumiała. A któż chce być durniem!
 

PS. Znakomitą większość cytatów, które znalazły się w niniejszym tekście zaczerpnąłem z książki Grzegorza Eberhardta Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu. Jest on więc w niemałym stopniu powieleniem wywodów, jakie znalazły się w tejże książce. Niniejszym dziękuję jej autorowi za życzliwą zgodę na skorzystanie z jego dorobku, jakiej udzielił mi, wiedząc że pracuję nad swym tekstem.
 

Grzegorz Wąsowski


 

Adwokat, współkieruje pracami Fundacji "Pamiętamy", zajmującej się przywracaniem pamięci o żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego z lat 1944- 1954. (www fundacjapamietamy.pl)

 

khavira
O mnie khavira

Kraj nasz - to ziemie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego - to tradycja ludów, które niegdyś w Wilnie miały swą stolicę - to amalgamat krwi litewskiej, polskiej, białoruskiej, przemieszany z żydami, tatarami, karaimami, starowiercami ! To kraj szeroki mający ośrodek w naszem Wilnie, jak w soczewce skupiającym ideę i myśl ześrodkowującą dążenia krajów odwiecznie stąd rządzonych. Wilno to miejsce święte, to Mekka tylu narodów, szczepów i ludów, to ukochanie tych wszystkich, którzy w szerokim promieniu tego Znicza się rodzili, trwali, pracowali, cierpieli i kochali.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura