„Chcę i wprowadzę na jesień do Sejmu porozumienie wielu ugrupowań i stowarzyszeń o charakterze antysystemowym. To jest właśnie ta moja » struktura bez struktur «. Nie chcę » partii Kukiza «. Chcę integracji wszystkich tych opcji politycznych i społecznych, które mówią nie!” obecnej partiokracji” – pisze Kukiz na Facebooku. Listy do Parlamentu ponoć Kukiz ma ustalać sam, a przynajmniej będzie miał na nie decydujący wpływ lub jak kto woli – jednoosobowo namaści kandydatów.
Jak wiemy, Bronisław Komorowski złożył w Sejmie projekt zmiany w konstytucji, umożliwiający wprowadzenie JOW-ów.
Obecny zapis konstytucji określa, że wybory do Sejmu są "powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym". Zgodnie z proponowaną przez prezydenta zmianą z art. 96 ust. 2 wykreślone zostaje słowo: "proporcjonalne", co zapala zielone światło ewentualnemu wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych, czyli po prostu zmianie ordynacji wyborczej. Proces naniesienia poprawki w konstytucji jest długi i czasochłonny, musi być podzielony na etapy. - Pierwsze czytanie projektu zmiany konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż 30. dnia od przedłożenia projektu, czyli w połowie czerwca.
Sejm może doprowadzić do uchwalenia zmian większością - co najmniej - 2/3 głosów. W następnej kolejności ustawa o zmianie konstytucji trafia do Senatu, który ma na zajęcie stanowiska nie więcej niż 60 dni. Oczywiście Senat może teoretycznie przegłosować zmiany w terminie krótszym. Cała procedura wymaga jednak przeprowadzenia parlamentarnej dyskusji w temacie ewentualnych wątpliwości, spodziewanych głosów sprzeciwu czy też wątpliwości prawnych.
Dodatkowo sprawę skomplikowała decyzja Komorowskiego o zarządzeniu referendum, które ma się odbyć 6 września 2015. Nie dość, że prezydent sam się tymi dwoma decyzjami zaszachował, to jeszcze wprowadził parlamentarny pat, bo trudno sobie wyobrazić, by zmiany w konstytucji mogły zostać wprowadzone przed wynikiem referendum.
Tymczasem we wrześniu nikt nie wprowadzi zmian w ordynacji wyborczej z prostego powodu. Trybunał Konstytucyjny sformułował zasadę, że wszelkie istotne zmiany prawa wyborczego muszą się dokonywać przynajmniej z półrocznym wyprzedzeniem (wyrok z 3 XI 2006, K 31/06).
Tak więc nie ma absolutnie jakichkolwiek powodów, by śpieszyć się ze zmianą w jednym z punktów konstytucji, bo ewentualne wprowadzenie zmiany ordynacji wyborczej może mieć zastosowanie dopiero w kolejnych wyborach parlamentarnych, które odbędą się w 2019 roku. To znaczy, wówczas, gdy obecny Parlament zastąpi ten, który zostanie wybrany w październiku.
Cała ta sytuacja stawia jednak obecne siły parlamentarne – niezależnie od opcji – w dosyć kłopotliwej sytuacji. Chcąc nie chcąc trzeba będzie działać „na korzyść” Kukiza lub przeciw niemu. Trudno będzie siąść okrakiem na barykadzie.
Lotne hasła Kukiza dotyczące zmiany „wszystkiego” i równoczesnego odcięcia się od spraw światopoglądowych typu in vitro, religia, LGBT, pozwala mu na dużo więcej niż obecnym ugrupowaniom parlamentarnym.
Organizatorem I kongresu, który odbędzie się w sobotę 27 czerwca, jest Fundacja na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Jej siedzibą jest Wrocław, ale impreza odbędzie się w Lubinie.
Kukiz nie może liczyć na wielkie pieniądze – ma jednak fanatycznych działaczy na terenie całego kraju. Podobnie było w przypadku Palikota kilka lat temu. Kukiz jednak ma tę przewagę, że zwraca się do wszystkich sprytnie próbując łączyć, a nie dzielić.
Na dzień dzisiejszy nie widzę kogokolwiek, kto byłby w stanie do jesieni uszczknąć mu chociaż jednego sympatyka.
Taka karma po prostu. Kukizowa karma.