Andrzej Leja Andrzej Leja
1098
BLOG

Nauczyciele wydzierają ryja

Andrzej Leja Andrzej Leja Polityka Obserwuj notkę 16

 

Co pozostało we współczesnej Polsce z dawnego polskiego sztandaru?  Na którym wyhaftowany był dumny napis: Bóg. Honor. Ojczyzna…Trzy najważniejsze wartości, w obronie których gotowi byliśmy ginąć.   Co się takiego z nami stało? Czy wystarczyły lata komunizmu i obecne dwadzieścia postkomunizmu, by to co stanowiło o naszej narodowej tożsamości, ale również i istocie naszego człowieczeństwa, tak po prostu zniszczyć?  A w zamian zaproponować młodym ludziom wyłącznie wolne związki, homoseksualizm, in vitro oraz filozofię ,,róbta co chceta”?  I Mickiewicza oraz Sienkiewicza zastąpić Wojewódzkimi, Mroczkami i Cichopek? Zaś Jasienicę kłamcą i manipulantem Grossem, a dziennikarzy dbających o uczciwość Michnikiem i Żakowskim? Co się z nami stało? Co się stało z polskim narodem?

 To wyjątkowe schamienie polskiej kultury i najważniejszych wartości jest przecież w polskiej historii wprost bezprecedensowe. I trzeba przyznać, że Tusk i jego Platforma mocno się zasłużyli na tym polu wstydu i niechwały. Chciałbym jednak ,,onych” przestrzec przed przedwczesnym triumfem. Co prawda udało wam się sporo zniszczyć. Udało wam się głęboko podzielić naród. Udało wam się dranie wydrzeć słabszym jednostkom Polskę z serca. Ale musicie zapamiętać, że  tacy jak ja zawsze będą bronić wykpiwanych przez was Wartości…łącznie z krzyżem. Bo czym jest człowiek i jego życie bez Boga, Ojczyzny i honoru? I bez tego Krzyża, który dał nam Nadzieję… I nie próbujcie nawet tego zrozumieć. Nie dacie rady. Nie wy…

Nauczyciele wydzierają ryja… Nieświadomi niczego nauczyciele jednego z krakowskich gimnazjów nawet nie przypuszczają  jak czule wspomina ich jeden z wychowanków, nie potrafiący o nich zapomnieć nawet w wakacje. Ale o tym za chwilę. Najpierw refleksja natury ogólnej. Otóż okazało się, że nawet siedząc na przystanku przed teatrem Bagatela w Krakowie w oczekiwaniu czternastki człowiek może się co nieco dowiedzieć o świecie, a gdy jest belfrem musi się jeszcze do tego skurczyć w obliczu porażającej uczniowskiej opinii. A wszystko przez te dwie zwyczajne niby rozmowy oczekujących na czternastkę rodzin, których (oczywiście rozmów) byłem mimowolnym świadkiem w ub. tygodniu. Jedna z tych hałaśliwych rodzin – w liczbie czterech osób - bez żadnego widocznego skrępowania dyskutowała o amerykańskich lotach w kosmos i wysyłała tam, ostatnim amerykańskim wahadłowcem, wszystkich polskich polityków – lotem tylko w jedną stronę. Padały przy tym słowa wielce niecenzuralne. Ale przecież jeśli rozmowa dotyczyła świata polityki, to trzeba o tym gadać w takim właśnie Rywino-Michniko-Olekso-Chlebowskim języku. Inaczej trudno zrozumieć o czym się gada. O politykach najlepiej przecież rozmawiać właśnie językiem polityków.

Druga rodzina to mama, tata oraz syn w wieku gimnazjalnym. Syn coś widać zmęczony, bo mocno ziewający. Troskliwa mamusia pyta więc dlaczego taki zmęczony. Czy może coś mu dolega? Syneczku, możeś ty chory. Oczy masz takie podkrążone (a dryblas pewnie siedział przy kompie do świtu). Do rozmowy wtrąca się równie zatroskany tata. Też chce się przed synkiem wykazać rodzicielską miłością. W pewnym momencie rozżalony synuś wypala więc : wy się tak o mnie troszczycie, gdy sobie ziewnę, a gdy robię to w szkole na lekcji, to nauczyciele od razu wydzierają na mnie ryja. Oj synku, synku, jacy ci nauczyciele okropni są – powiedziała z przekonaniem mama. O tempora, o mores! Gdy kiedyś spróbowałem swojej mamie opowiedzieć coś złego o nauczycielce matmy, moja śp. mama (najlepsza z mam) zrugała mnie, po czym musiałem wysłuchać jej kilkuminutowego wykładu o szacunku dla nauczycieli, ludzi, którzy przekazują nam wiedzę i dzięki którym stajemy się mądrzejsi, etc. Najzabawniejsze z punktu widzenia dzisiejszego ucznia byłoby pewnie to, że nie tylko słuchałem z uwagą tych pouczeń, ale jeszcze na koniec przeprosiłem mamę i przyznałem jej rację. Ba! Byłem przekonany, że ma rację. I dziś też tak myślę. Ale czasy się zmieniły jak widać. I trzeba chronić dryblasa przed chcącymi go uczyć na siłę belframi. A poza tym synek ziewa, bo się na lekcji nudzi, prawda? Niech się te belfry bardziej starają do jasnej cholery…

               A skoro o szkole mowa (szybkimi krokami zbliża się nowy rok szkolny) to zachęcam do przeczytania  artykułu z poprzedniego numeru Gazety Polskiej o synalku, który zwalniał nauczycieli a kolegom obiecywał pożyczkę pieniędzy, gdy zagłosują na niego w wyborach do szkolnego samorządu. Synek był taki hardy bo mamuśka jest koleżanką minister Hall a tatuś to kolega Bronisława Komorowskiego. Nie do pomyślenia więc, by jakiś wstrętny belfer  wydzierał na niego ryja?! Niedoczekanie. A  czy aby ten synalek to nie ten sam koleś z przystanku z Krakowa? Rodzice też mi pasują.

 

Filmowe arcydzieło o Komorowskim…Ma się wkrótce ukazać.(Czy też już się ukazało, jeden czort wie). Usłyszałem o nim w jednej z telewizornii. Na początku pomyślałem sobie, że to jakieś jaja! Ale nie! Wszystko na poważnie. Film pokazywać ma bohaterstwo Komorowskiego i jego genialne działania w pierwszym roku prezydentury. Poza tym ma też zaprezentować wszystkich najlepszych kumpli Bronka. Ot takich tam, jak Barack, Angela, Nicholas, pewnie Janusz P. i Władimir toże. I o tym wszystkim była we wspomnianej telewizornii (acz nie zidentyfikowanej przeze mnie, bo teraz wszystkie na jedną nutę śpiewają…) jakaś wstępna reklama. I że niby na filmie będzie znacznie więcej. Jakaś niesamowita superprodukcja (jeszcze raz zerknąłem do kalendarza czym nie przespał kilku miesięcy i mamy już 1 kwietnia), nad którą Longin Pastusiak we wzmiankowanej reklamie wylał mnóstwo łez ze wzruszenia nad wielkością tegoż arcydzieła. Że będzie jak w ,,amerykanckim”  filmie i w iście amerykańskim stylu. Agent James Bond przy Komorowskim wysiada. Tuż po Pastusiaku (w telewizornii) pojawił się  ten ,,obślizgły” od Komorowskiego, zwany profesorem i zaczął prawić o tym filmie na cześć pryncypała różne dyrdymały z uśmiechem tak przymilnym (pewnie na samo wspomnienie szefa dostaje …, a wpiszcie co chcecie, ja myślałem o wyrazie na ,,o”),że mi się słabo zrobiło.

Czyli kurczę, to wszystko na poważnie. Oczywiście z powagą i nadęciem godnym platfusów. Film nakręcony z okazji rocznicy prezydentury człowieka piszącego ,,w bulu i nadzieji” (A swoją drogą to ciekawe, że nikt nie zwrócił uwagi, że w czasie tego słynnego już wpisu żona patrzyła uważnie mężowi przez ramię – pewnie też dyslektyk) I każdy Polak (co tam Polak, każdy Ziemianin) będzie mógł go sobie obejrzeć i zobaczyć jakiż to z tego Komorowskiego mąż stanu i znakomity polski polityk. Ba, co tam polski – światowy polityk! Panowie, co jeszcze? Może by tak przygotować ,,ukaz” natychmiastowego wydania ogromniastego albumu ze zdjęciami ,,boChatera” (zostawcie tę pisownię w spokoju) i wpisać do konstytucji konieczność jego nabycia przez każdą polską rodzinę? Byłoby równie absurdalnie. A do tego oczywiście wielki portret znawcy polskiej ortografii w każdym polskim mieszkaniu, na honorowym miejscu.  Ja tam jestem ,,za”. Poza tym powinien oczywiście otrzymać tytuł wszechprezydenta i  przyszły parlament winien uchwalić jego prezydenturę dożywotnio. (oczywiście przy okazji dożywotnie premierostwo dla ,,piłkarza”) No, słuchajcie. Głupiej chyba już nie będzie!

Niejaki Dębski przeprasza, że niby był naiwny…Takimi oto słowy - ,,Byłem naiwny” - zareagował Dębski z Trybuny w komentarzu dla WP w reakcji na wypowiedź szefa komisji ds. nacisków Andrzeja Czumy z PO, że jednak za czasów Kaczyńskiego żadnych nacisków nie było:Przepraszam za to, że okazałem się człowiekiem nazbyt wielkiej wiary, wręcz naiwnym. Uwierzyłem bowiem politykom Platformy Obywatelskiej, że w IV RP Jarosława Kaczyńskiego zagrożona była demokracja. Od czwartku wiemy od samego Andrzeja Czumy, że wszystko to było nieprawdą. Naiwne okazały się też miliony Polaków, którzy w 2007 r. poszli do urn, by powstrzymać IV RP…

Ach jaki prześmiewczy tekst towarzyszu Dębski. Proszę sobie jednak wyobrazić, że miliony trochę innych Polaków (znacie towarzyszu podział Rymkiewicza?) wiedziało to bez raportu Czumy. Wystarczyło tylko myśleć uczciwie i samodzielnie. A nie czytać i słuchać Michnika i Michnikopodobnych.Wiedzieli o tym wszyscy, którzy nie dali się zwieść kłamstwom PO. Nie wiedział jeno Dębski i jemu podobni. Warto więc podpowiedzieć Dębskiemu, że to nie była jego naiwność jak ironicznie pisze, tylko zwyczajnie – głupota i dziennikarska nieuczciwość.  Bo każdy kto chciał i potrafił samodzielnie myśleć, ten wiedział to doskonale.

Redaktorze Trybuny (Ludu?) Dębski, przestańcie się więc wygłupiać. Choć doskonale rozumiem jakie to musi być dla was towarzyszu trudne usłyszeć tak - prawie od swojaka, bo od platformersa  - że Kaczyński i Ziobro byli uczciwi. Można dostać apopleksji. Prawda?

               Czy Żakowski sugeruje, że Andrzej Czuma, pisząc uczciwy raport,  jest winny samobójczej śmierci Leppera…? W dzień śmierci Leppera Żakowski dał popis cynizmu. A inny człowiek ,,onych” - Osiatyński - nazwał Leppera politykiem wybitnym. Żakowski pytał dramatycznie: jak się dziś czuje Andrzej Czuma? … Bo przecież zaszczuto człowieka…Ależ Czuma czuje się wybornie panie Żakowski , bo przygotowuje raport,  w którym napisano po prostu prawdę. Że nie było żadnych nacisków w czasach rządów Kaczyńskiego. A to się przecież w pale Żakowskiego nie mieści. Żakowski chciałby inaczej. Żeby Andrzej Czuma skłamał. Tak jak kłamie często on Żakowski  i wielu ludzi ,,onych”. Andrzej Czuma złamał zasady obowiązujące ,,onych:”. Że trzeba gnoić Kaczyńskiego za wszelką cenę. Nawet za cenę honoru. A ten okazał się jednak dla Czumy zbyt cenny.  Mnie dziwi co innego. Że Żakowskiego nie stać na lustro. Bo przecież gdyby takowe posiadał to niemożliwe byłoby być takim człowiekiem. Bo widzieć codziennie swoją facjatę, gębę człowieka wygadującego i piszącego na co dzień tak propagandowe kawałki byłoby nie do wytrzymania nawet dla Żakowskiego. Napiszę wprost. Jacek Żakowski to szkodnik nr 2 w Polsce. Po Michniku. Wyjątkowo żenujący propagandysta.  Guru  szerokiego obozu propagandystów III RP, z Lisem, Mazowieckim. Maziarskim, Olejnik, Kolendą-Zaleską (Jolantą Rutowicz polskiego dziennikarstwa) czy Pacewiczem na czele.

               Za chwilę się oczywiście okaże, że Lepper nie był zamieszany w żadną aferę gruntową  i nie brał udziału w żadnej seksaferze,  za co został skazany wyrokiem sądowym. Osiatyński od razu pokazał jak trzeba nazywać Leppera.  ,,Lepper był wybitnym politykiem’’.  Łatwiej przecież będzie wówczas atakować Kaczyńskiego. Już Żakowski wskazał drogę.  I to w sposób kategoryczny - Śmierci Leppera, tak jak dawniej Blidy, winien Kaczyński.  Oczywiście do spółki z Czumą.  Nie po raz pierwszy okazało się, że jaki umysł, takie i Żakowskiego insynuacje!

A co panowie jeśli się okaże , że nie było samobójstwa Andrzeja Leppera? Bo ktoś mu pomógł… Czy wówczas napiszecie, że to sam Kaczyński zakupił sznur?  Nie zdziwiłbym się, bo byłoby w waszym stylu i równie wiarygodnie.

Warszawski sąd wyznacza…Znany z obiektywizmu sąd warszawski (ten od wysyłania Jarosława Kaczyńskiego do psychiatry) wyznaczył termin rozprawy pojednawczej (czy jakoś tak…) pomiędzy Kaczyńskim a Kaczmarkiem, którego premier ponoć znieważył określeniem ,,agent śpioch”. Jak nietrudno było się domyślić wyznaczono termin – wrzesień. Przecież już 9 października wybory,  a więc jak znalazł pokazanie POlaczkom do czego zdolny, a raczej do czego niezdolny jest premier Kaczyński. Niezdolny oczywiście do POJEDNANIA. A jakże…(bo nietrudno przewidzieć, że Jarosław Kaczyński nie będzie się układał z kimś takim jak Kaczmarek).  Scenariusz jest więc prosty. Ma wyniknąć z tego jasny komunikat dla wyborców. Wybieracie potwora, który nie chce się jednać tylko wywołuje wieczne wojny. To nic, że wnikliwy obserwator wie doskonale, że Kaczyński się tylko broni, a specjalistów od miłości inaczej mamy za to od groma w PO. To nic. Młyny propagandy PRL…przepraszam III RP zmielą prawdę na drobne i okaże się, że to krwawy Stefan jest piewcą miłości a Ziobro i Kaczyński to najgorsi przestępcy w Polsce i trzeba ich ścigać i ciągać po sądach. Jak to przestępców…

           W ogóle przecieram oczy ze zdumienia,  bo oto gdy piszę właśnie niniejsze słowa, oglądam w TVP Info (5 sierpień, godz. 11) Janusza Kaczmarka,  grożącego Ziobrze doprowadzeniem do sądu w sprawie śmierci Barbary Blidy. Oto Polska Donalda Tuska. Totalne odwrócenie nie tylko wartości, ale dosłownie niemal wszystkiego. W Polsce piłkarzyków człowiek, który mataczył w słynnej już sprawie ,,Leppera” i cała Polska widziała jak krążył po Marriocie,  by spotkać się w tej sprawie z rekinem polskiego biznesu, zapowiada na oczach tej oto ,,całej Polski” wniosek o doprowadzenie do sądu uczciwego człowieka. 

Powtórzę z felietonu o nauczycielach: O tempora, O mores! Po prostu czasy Tuska! I Kaczmarka.  Czas umierać albo zrobić rewolucję… Aż strach pisać takie słowa, bo zaraz Sikorski każe rzucić mnie na beton (to nic, że jest ,,od zagranicy”, na polskich ,,Brevikach” to właśnie on się zna doskonale, wszak sam dożynał watahę), związać i zamknąć do ciemnej celi o głodzie i chłodzie…A tak w ogóle to ciemna cela powinna spotykać absolutnie wszystkich, którzy nie kochają PO. Nie kochasz i nie głosujesz na PO? Toś bratku - wróg, moher, patriota, oszołom i niebezpieczny osobnik gotów podpalić Polskę. Tako rzecze Sikorski właśnie.

 

Niniejsze Zapiski polityczne...ukazały się drukiem w ostatnich numerachWarszawskiej, Śląskiej i Lubelskiej Gazecie

Andrzej Leja | Utwórz swoją wizytówkę http://lubczasopismo.salon24.pl/aelita/ http://p.web-album.org/95/4a/954afc94336712e0ae2645058a35612aa,4,0.jpg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka