satrapa satrapa
297
BLOG

Legenda ludowa

satrapa satrapa Polityka Obserwuj notkę 2

Ziobryści poza PIS. Czarny scenariusz prawicowców się sprawdził. Polska prawica się dzieli zamiast łączyć. Polska prawica się kłóci, marnuje potencjał i poparcie.

Taki przekaz dominuje. Do tego dokłada się absurdalne newsy typu gazeta.pl "70 procent Polaków nie chce Kaczyńskiego w roli prezesa PISu". Wieszczy się całkowity upadek PIS, prezesa itp. Wskazuje się na to, że w partii pozostali sami mierni i bierni itp ("choć na jednym oddechu przyznaje się, że w tych wyborach PIS wprowadził do sejmu wielu nowych, zdolnych ludzi"). No w każdym razie - uogólniając - przekaz jest taki, że "ostateczny upadek" i "dorżnięcie watahy" jest blisko.

Taki - czarny ton - dominuje we wszystkich kołach komentatorskich. Od prawa do lewa. PIS jest na skraju upadku.

Dobrze. Nie będę z tym polemizował - proponuję tylko (nie każę w to wierzyć) pewną fikcjonalną zabawę. Zabawę może naiwną, ale jak się okaże później - z punktu widzenia politycznego bardzo opłacalną.
Wyobraźmy sobie że Prezes z Ziobrą ten spektakl zaplanował.

Powtarzam jeszcze raz - to tylko czysta hipoteza. Nie mamy przesłanek by przypuszczać, że tak było (choć nie możemy też tej wersji jednoznacznie odrzucić).

A teraz rozumowanie, które wskazuje na opłacalność "kontrolowanego wyrzucenia Ziobry"

Punt wyjścia: PIS po jednej z najlepszych kampanii w swojej historii, po mocnym ociepleniu wizerunku, po aktywnej działalności medialnej (mimo kilku błędów) przegrywa wyraźnie wybory. Budapesztu narazie nie będzie. Co to oznacza? Jak to należy czytać? Czy można to wszystko tłumaczyć Angelą/Andżelą? NIE - nie można tego wyttłumaczyć Andżelą. Andżela to za mało, by przegrać tak mocno. Wynik jaki uzyskał PIS , powinien być odczytany w ten sposób, że "normalnymi" metodami partia nie będzie rzeczywiście nigdy w stanie wygrać. Społeczeństwo jest tak mocno "uwarunkowane", tak  silnie przez całe 6 lat wbijano do głów negatywny przekaz, tak mocny jest kordon medialny, że mimo stawania na głowie, mimo najlepszej kampanii - wygrać się po prostu nie da.

Takie są przynajmniej moje obserwacje. Miałem wrażenie, że zwycięstwo jest tak bliskie jak nigdy. Byłem przekonany, że jeśli będzie porażka - to mała. Rzeczywistość przyniosła rozczarowanie.

Dla dobra tego artykułu zakładam że kierownictwo partii doszło do podobnych wniosków do mnie - nie da się zwyciężyć w obecnym układzie i już. Coś trzeba zrobić. CO?

I tu dochodzimy do zawiązania akcji. Kaczyński decyduje się powołać "PIS - bis". Z partii mają odejść bardzo znane nazwiska by założyć drugą partię. Wszystko to - przyjmujemy założenie - za zgodą i wiedzą Ziobry.

Ziobro rzeczywiście "wyciąga" kilkunastu posłów i zakładają klub. Wkrótce "usadawiają się" na najbardziej prawicowym skrzydle prawej strony. Ziobro kokietuje ojca Rydzyka, rzuca ostre hasła, mówi o działalności anty - polskiej itd.

Co na tym zyskuje PIS?

PIS zyskuje kilka bardzo cennych rzeczy:

- odwrócenie uwagi medialnej (przy dosyć radykalnym, pro-kościelnym Ziobrze)

- wykreowuje przeciwnika (naturalnego przeciwnika) dla Palikota i tym samym zdejmuje z siebie konieczność przyjmowania ciosów (wszak najbardziej radiomaryjnym i ultra - katolickim politykiem w Polsce staje się Ziobro, który na dodatek oskarża Kaczyńskiego o niewystarczającą "prawicowość")

- podział ról i masek staje się na polskiej scenie nieoczywisty. Medialne doniesienia gubą się, zacierają. Na najczarniejszy charakter kreuje się Ziobro, prezes powoli ale umiejętnie dryfuje w kierunku centrum.

- medialne zapasy:  do studia z konieczności przychodzą przedstawiciele dwóch ugrupowań prawicowych, a nie jednego. Ziobro atakuje Palikota, także rząd a także PIS, który sam staje się coraz bardziej (wizerunkowo) ciepłą opozycją.

Załóżmy że podobny układ zaczyna być trwały. Ziobro dobrze czuje się w siodle - przyjmijmy umownie - giertychowskim, PIS wraca do roli prawicy konstruktywnej - za jaką był uważany w latach 2004 - 2005.

W tym samym czasie dochodzi do tąpnięcia w Platformie. Sytuacja w kraju jest nieciekawa, a Schetyna ma dość czekania. Platforma się rozdrabnia. Powstają dwie partie. Po lewiej stronie załóżmy że nadal są dwie - Palikot i czerwoni.

Przychodzi moment prawdy - czyli wybory. Kaczyński nie ma już tak mocnej łatki "anty". Wiele się zmieniło przez 4 lata. Lud nie pamięta negatywnego warunkowania. Część ludzi w ogóle nie pamięta - demonizowanych - rządów PISu.

Ale wierny elektorat - choć podzielony - pozostaje. Wybory wygrywa PIS - zdobywając - 20 procent głosów. Partia Ziobry dostaje około 10 procent, PSL jak zwykle ma 6 procent. PiS wraca do gry. Nowa koalicja jest gotowa. Wyhodowany koalicjant Ziobro melduje wykonanie zadania.

Takie nierealne?

satrapa
O mnie satrapa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka