Wczorajsze programy publicystyczne, poza faktem mielenia wciąż i na nowo tych samych tematów, przyniosły jeszcze jedną konkluzję, która jako może nie oczywista, ale jednak, pobrzmiewała tu i ówdzie. I tak w czołowej telewizji informacyjnej już nie młody, ale nadal wykształcony i z dużego miasta pan Krzemiński chciał "palnąc w łeb" pana Terlikowskiego. Znamienny jest również brak reakcji prowadzącego pana Morozowskiego. Kilka godzin później, tym razem w, o zgrozo, telewizji publicznej pani Szczuka młoda (przez wymuszony szacunek), wykształcona i z dużego miasta zwraca się do przeciwnika w dyskusji słowami: "Proszę sobie nie wycierać faszystowskiej mordy imieniem mojego ojca". Zastanawiającym jest tym razem fakt, iż prowadzący pan Lis zareagował. A reakcja była jedynie taka, żeby nie robić wycieczek personalnych. A mówiąc to zwrócił się do właściciela "faszystowskiej mordy".
Jak widać nie wystarczy być wykształconym i z wielkiego miasta, bo chamstwo jak słoma z butów, wychodzi.
