Apfelbaum Apfelbaum
447
BLOG

Moja polemika z kolegą mentalem.

Apfelbaum Apfelbaum Polityka Obserwuj notkę 2

Nie jestem radykalnym zwolennikiem własności. Oczywiście popieram wolny rynek i prawo własności, oraz uważam, iż obecnie mamy za mało i wolnego rynku i prawa własności jednak istnieją osoby, których przywiązanie do idei prawa własności jest znacznie silniejsze. Można z nimi porozmawiać na forach internetowych, jak np. http://yrizona.freeforums.org , http://libertarianizm.net/ , oraz http://www.frizona.pl/ o ile działa w chwili w której chcesz wejść na ten portal. Mam na myśli propertarian. Pogląd ten zwany również libertarianizmem własnościowym jest na tyle mało popularny, iż trudno znaleźć jego definicję. Nie jest to wielki problem, gdyż opiera się on w praktyce na dwóch aksjomatach.

 

Pierwszym z nich jest aksjomat samoposiadania. Jest on uzasadnieniem, dla wolności światopoglądowej, czyli libertynizmu obyczajowego i mimo zaklinaniu rzeczywistości przez anarchokonserwatystów, czy paleolibertarian uwalnia on znaczną sferę działalności człowieka od oceny moralno-prawnej i żadne mechanizmy dyskryminacji ekonomicznej, korzystniejszej preferencji czasowej cnotliwych, tego nie zmienią. Jednocześnie staje się on uzasadnieniem dla własności. Własność natomiast jest chroniona przez aksjomat nieagresji zakazujący inicjowania przemocy. W praktyce inicjowanie przemocy według propertarian polega na zakazie kradzieży przy uznawaniu podatków za kradzież podobnie, jak wszystkich niedobrowolnych transakcji pomiędzy ludzmi.

 

W języku potocznym jest, to połączenie zasady „wolnoć Tomku w swoim domku” z nienaruszalnością praw własności niezależnie od okoliczności. Intuicyjnie obawiamy się możliwości naruszania naszej własności. Wynika, to z obaw o naruszenie umowy dzięki, której osiągamy dobrobyt. Nic dziwnego, że David Hume pisał w „Badaniach dotyczących zasad moralności”: „będzie zgodne z moim interesem, by pozostawić innego człowieka w posiadaniu jego dóbr pod warunkiem, że on zachowa się tak samo względem mnie”. Jednak liberał David Hume pisał również: „Gdyby jakaś przypadkowo zebrana grupa ludzi, niezwiązana ze sobą więzłem prawa, czy jurysdykcji cywilnej, przeprowadziła w stanie klęski głodowej równy podział chleba, to taki czyn, choćby odbył się przy użyciu siły i gwałtu, uznalibyśmy za przestępstwo, lub bezprawie?” i podobnie jak on nie potępiam ludzi, którzy znaleźliby się w takiej sytuacji mimo, iż łamali prawo własności. Z tego powodu zazwyczaj jestem atakowany przez nich jako wróg własności, gdyż ją osłabiam poprzez zostawienie miejsca w swoim światopoglądzie na inne wartości. Z tego powodu poczułem się ostatnio w cudzych butach, gdy musiałem bronić własności przed propertarianinem mentalu (pisownia z małej litery zgodnie z profilem użytkownika).

 

Historię w najprostszy sposób opisał paranoid: „Jest taka sytuacja: Człowiek idzie do biblioteki, wypożycza książkę jednak jej nie zwraca tylko uiszcza opłatę za zgubienie/zniszczenie książki zgodnie z regulaminem. Jednak człowiek kłamie bo wcale tej książki nie zgubił/zniszczył tylko ma ją w domu - wymyślił sobie po prostu, że sobie ją przywłaszczy. Czy takie postępowanie jest dobre/złe/neutralne?” ( http://yrizona.freeforums.org/post2256.html#p2256 ) Trzeba jednak dodać, że człowiek ten uiścił, tę karę gdyż wynosiła ona mniej od książki w księgarni. Propertarianin mental uznaje postępowanie opisaną przez paranoida za zgodną z aksjomatami, a więc nie ma nic do zarzucenia osobie, która dokonała powyżej opisanego czynu. Chciałbym wykazać, iż takie myślenie nie tylko jest błędne, ale również szkodliwe, dla społeczeństwa.

 

Aby transfer własności, był zgodny z aksjomatami musi być on dobrowolny. Ten warunek wymaga nie tylko braku przymusu fizycznego, czy zastraszenia, ale również manipulacji. W opisanej transakcji jedna ze stron nie ma prawdziwych informacji. Czytelnik udaje osobę poszkodowaną, która przez czynnik losowy straciła mienię biblioteki. Fałszywa sytuacja czytelnika wywołuje współczucie drugiej strony i uzasadnia podanie przez Bibliotekarkę ceny niższej niż rynkowa. Zakłada ona, iż Czytelnik nie wyceniał książki na poziomie jej ceny rynkowej i właśnie z tego powodu ją wypożyczył. Dodatkowo zakłada ona, iż strata była w jakimś stopniu niezawiniona i nieświadoma. Oba te założenia łącznie z możliwością dyktowania ceny Czytelnikowi do jej rynkowej wartości skłania zgodnie z ludzkim poczuciem sprawiedliwości do dania Czytelnikowi upustu. Taki upust wynika z sytuacji Czytelnika. Gdyby Bibliotekarka znała prawdę nie zgodziłaby się na choćby minimalny upust. Propertarianin mental nie rozumie tej sytuacji, gdyż zakłada, iż nie istnieje dyskryminacja ekonomiczna i każdy sprzedawca sprzeda każdemu konsumentowi w każdej sytuacji towar zgodnie z raz poczynioną jego oceną. Rzeczywiście aktualnie dyskryminacja cenowa jest zakazana, ale jej nieobecność nie wynika w jakikolwiek sposób z aksjomatów. Drugim błędnym założeniem jest uznanie tego transferu za transakcję kupna – sprzedaży. Tak naprawdę mamy tutaj do czynienia z karą, a nie ceną. Kara ma być proporcjonalna do winy, a nie do szkody. Okoliczności łagodzące, jak dobra wola, konieczność poproszenia o pieniądze rodziców i w związku z tym kolejna kara, czy obiecanie większej uwagi i gorące postanowienie poprawy mogą i powinny skłonić podmiot poszkodowany do poniesienia części straty biorąc pod uwagę, iż sytuacja może być zdarzeniem losowym w pełni niezawinionym. Aby uważać, że w opisanej powyżej sytuacji dochodzi do uczciwej transakcji kupna – sprzedaży należy wierzyć, iż Czytelnik bez okłamywania Bibliotekarki osiągnąłby identyczną cenę. W takim razie w jakim celu Czytelnik kłamał? Niestety dla propertarianina mentala istnienie pieniędzy w ręku Bibliotekarki oznacza, iż wszyscy zyskali. Czy zawsze transfer pieniędzy powoduje powszechny zysk?

 

Wyobraźmy sobie, że ten sam Czytelnik idzie do księgarni. Jako mistrz hipnozy wmawia Sprzedawcy, że kwota którą mu wręczył jest dwukrotnie większa. Czy w takiej sytuacji mamy do czynienia z uczciwą transakcją? Oczywiście Czytelnik może być również fałszerzem pieniędzy i w połowie zapłacić fałszywkami. Sytuacja jest identyczna nie tylko w tych dwóch sytuacjach, ale również w sytuacji w bibliotece o ile zignorujemy fakt, iż mamy tam do czynienia z karą, a nie ceną. Choć transfer ma miejsce nie mamy do czynienia z wartością dodaną u dwóch podmiotów transakcji. Czytelnik zyskuje, a osoby z nim dokonujące transakcji tracą. Dokonują jej tylko ze względu na świadome manipulacje stosowane przez Czytelnika. Oszukanie Bibliotekarki, zahipnotyzowanie Sprzedawcy,  zapłacenie podrobionymi pieniędzmi powoduje, iż podmiot zmanipulowany niekorzystnie rozporządza swoim majątkiem.

 

 Propertarianin mental zapytany o to ile osób na sto nazwałoby tą sytuację kradzieżą odpowiedział, że dziewięćdziesiąt dziewięć. Niestety ta miażdżąca przewaga nic dla niego nie znaczy, gdyż w swojej absolutyzacji własności robi z niej aprioryczną zasadę niepodlegającą ocenie innych. Definicję własności ustala sam zgodnie z własnymi potrzebami. Potrzebuje usprawiedliwić nieuczciwe transakcje, to tak dostosuje własność, by mu to umożliwiła. Przypadek propertarianina mentala pokazuje, że aprioryczna definicja własności musi być narzucona przez totalną władzę, lub być niepodważalnym tabu, czyli wymaga ładu monoideowego. Do współczesnego świata pełnego pluralizmu znacznie bardziej pasuje definicja własności oparta na procesie społecznych interakcji zaproponowana przez Davida Hume’a. Nie wymaga ona budowania aksjologicznych systemów jej uzasadniania w takiej, a nie innej formie, a jedynie opiera się na akceptacji jej ewolucji w procesie historycznym związaną z konfliktami interesów zmianą sytuacji gospodarczej, oraz wiedzy ekonomicznej społeczeństwa, czyli poprzez opisany przez F. von Hayeka ład spontaniczny, tak chwalony w innych sytuacjach przez propertarian.

 

Apfelbaum
O mnie Apfelbaum

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka