Co chciał powiedzieć Marek Migalski w następującym zdaniu: “Nasza reprezentacja w PE będzie się kierować nie afiliacjami politycznymi, ale dobrem kraju.” Afiliacje... Piękne słówko, prawda? Znacznie ładniej brzmi niż trwała współpraca w realizacji celów. Zaraz... To właściwie dlaczego dobro kraju stoi w sprzeczności z afiliacjami politycznymi? Wątpliwości dla mojego zrozumiemia nowego, jarkowego nabytku rozwiałem w Wikipedii. I cóź, dalej nie wiem gdzie mamy sprzeczność. Chociaż... Może tak wygląda strategia PiS? Najpierw zniszczyć wszelkie możliwe afiliacje polityczne, a potem w oblężonej twierdzy walczyć o dobro kraju! Więcej dla Polski! To nawet logicznie brzmi.
Co ciekawe, Migalski podczepia PiS pod osiągnięcia Polski w Unii Europejskiej. Robi to dość nieudolnie, ale wykorzystuje z pełną premedytacją wysoki poziom poparcia Polaków dla naszej obecności w UE. Okazuje się, że PiS właściwie wszystko co unijne popiera :) Powiem więcej – przejęzyczenie Prezesa szumnie wykorzystane przez Palikota (w mało kreatywny sposób) wcale przejęzyczeniem nie jest. Wystąpienia Migalskiego i Buzka w Katowickim spotkaniu “jedynek” nie ukazały jakiś specjalnie drastycznych różnic światopodlądowych. Oprócz tego, że na migalskie “weto” Buzek mówił o rozmawianiu. Ale to drobiazg.
A co pokazała debata “jedynek”? Dla mnie to, że nie nawet doktor nauk humanistycznych niekoniecznie musi być dobrym politykiem. Z całym szacunkiem dla pana Migalskiego, nie stanowi on nawet zagrożenia dla Nelly. Ale postępy Marka będę śledził. Zobaczymy ile potrwa droga od doktora do polityka. I czy doktorat pomaga, czy przeszkadza w polityce. Na razie przeszkadza. :)
A jeśli kogoś temat manipulacji interesuje, to zapraszam:
