Na oczach świata (szeroko zamkniętych) zamaskowane kominiarkami zbiry z Hamasu - z nowiutkimi kałachami i pasami z ładownicami otrzymanymi od Iranu - rozwaliły Fatah w Gazie. Blitzkrieg okazał się dużo szybszy niż przewidywali najstarsi Beduini, ale chory zszedł... Ostatnie mrzonki o „Palestynie” diabli wzięli na następnych parędziesiąt lat.
Wirtualna Autonomia Palestyńska przekształciła się w dwa realne kantony: islamski Hamastan w Strefie Gazy i umownie świecki Fatahland na Zachodnim Brzegu. Stało się tak po tygodniowej masakrze, która w dodatku może okazać się zachętą dla islamistów, żeby siegnąc po wladzę w jakimś, powiedzmy- Egipcie czy Jordanii.
Dlatego kraje jakby na chwilę wypadły z gry... Ockną się zapewne wkrótce i - podobnie jak Izrael, USA i UE - zainteresowane będą szczelną izolacją Hamastanu od świata. Wg tego scenariusza - bantustan w Strefie Gazie sparszywieje do reszty jak Korea Północna, zaś Fatahland uzyska szeroką pomoc międzynarodową i pod okiem Izraela będzie robił za azjatyckiego tygrysa.
Po ostatnich okrucieństwach Hamasu wielu ludziom otworzyły się oczy na to, iż ten niesamowity w sumie ładunek przemocy i nienawiści - stymulowany jest dodatkowo przez Teheran. Hamas nie będzie mógł odtąd chować się za plecami oswojonego Fatahu, co może dosyć przydać się Izraelczykom, jeśli zaczną czyścić Strefę Gazy z tego świństwa.
A tak przy okazji, Hamastan też się może przydać, jako model do dalszego ugniatania mułłów w Teheranie.