Stefan Niesiołowski w wywiadzie dla „Dziennika” stwierdził, iż mord na polskich oficerach w Katyniu nie był ludobójstwem. Ciekawa to teza i już chciałam z nią polemizować na poważnie, gdy poczytałam wywiadzik dalej. „W historii były do tej pory dwa ludobójstwa: Holokaust i wielki głód na Ukrainie” twierdzi dalej marszałek. Tu mi chęć do polemiki odebrało, bo widać że Pan marszałek bredzi i o problemie ludobójstwa nie ma najmniejszego pojęcia.
Żeby tylko przypomnieć ludobójstwa, których ofiarami padali Polacy: operacja polska NKWD z 1938/39 roku, rzeź wołyńska, rzeź Woli podczas Powstania Warszawskiego. Dobra, powiedzmy że Pan marszałek historią własnego narodu się nie interesuje (co smutne). Ale wiadomości to chyba ogląda, a w 1994 roku był osobą dorosłą i w pełni władz umysłowych. A nie słyszał o ludobójstwie w Rwandzie! A Czerwoni Khmerzy? A rzeź Ormian? A Wandea?
Można tylko postawić pytanie: dlaczego PO do wypracowania kompromisu w sprawie uchwały upamiętniające ludobójstwo dokonane na polskich oficerach w Katyniu wyznaczyło człowieka organicznie niezdolnego do kompromisu i nie mającego zielonego pojęcia o ludobójstwie?
