Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski
69
BLOG

Deo gratias!

Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski Polityka Obserwuj notkę 1


Fiolet adwentowych szat, zapach kadzidła i wznosząca się wraz z nim modlitwa, stały sie udziałem wszystkich, którzy w niedzielę 30 października zebrali się w Zamościu w kościele rektoralnym pod wezwaniem św. Katarzyny na Mszy Wszechczasów.

Uroczystej Mszy świętej pontyfikalnej przewodniczył J.E. ks. bp Wacław Depo. To pierwszy od lat przypadek, by biskup ordynariusz odprawił Mszę w tradycyjnym rycie rzymskim. Biskup nie tylko celebrował liturgię eucharystyczną, ale także skierował do wiernych swoje słowo, przypominając czym właściwie jest czas adwentu oraz jakie znaczenie w życiu chrześcijanina powinien mieć.
Uroczystość zgromadziła wiernych związanych z Tradycją z wielu miast w Polsce. Przyszli także mieszkańcy Zamościa, którzy wiele lat czekali na to, by i w ich mieście mogła się odprawiać Msza Wszechczasów. (Teraz Mszę w Zamościu sprawuje się raz w miesiącu) Dzisiaj przeżywali swój wielki dzień.
Msza święta pierwszej niedzieli adwentu zapoczątkowała nowy rok liturgiczny, ale także dla wiernych Tradycji katolickiej w Polsce otworzyła nowy rozdział. Wielu ma nadzieję, że pierwszy krok, jaki uczynił ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej, pociągnie za sobą kolejne. Że Msza św. będzie się odprawiać w wielu kościołach, a biskupi spojrzą na wspólnotę tradycyjną przychylnym okiem. Bo jak powiedział bp Wacław Depo po uroczystości: - Biskup jest po to, by opiekować się swoimi owieczkami. Wszystkimi owieczkami, bez względu na to w jakim rycie odprawia się Msza, na którą uczęszczają.
Bp Wacław Depo zapytany, czy trudno było mu się skupić na modlitwie, podczas wykonywania innych niż w nowej mszy gestów i posługiwania się językiem łacińskim, stwierdził, że właśnie modlitwa "niesie" człowieka. I tak było w jego przypadku. Podziękował także asystującym mu księżom i osobom świeckim, zapewniając, że dzięki ich pomocy, mógł skupić się całkowicie na sprawowaniu Najświętszej Ofiary. Podkreślił także rolę stroju liturgicznego, w jaki był ubrany podczas Mszy. Szaty kompletowane były z kilku kościołów w całej Polsce. Rękawiczki w których niegdyś każdy biskup odprawiał Mszę, przyjechały aż z Wrocławia. Inne szaty z Poznania, Krakowa i Lublina.

 W Polsce od wielu lat działają osoby, które pogłębiają swoją wiarę i pobożność poprzez regularne uczestniczenie w liturgii sprawowanej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Są to ludzie oddani Kościołowi, nierzadko zaangażowani w rozmaite działania na rzecz dobra wspólnego w swoich parafiach, wspólnotach lokalnych i innych organizacjach kościelnych i publicznych.Wspólnoty skupione wokół tradycyjnej liturgii przeżywają swoiste ożywienie i dynamiczny rozwój od czasu ogłoszenia przez Sługę Bożego Jana Pawła II Motu Proprio „Ecclesia Dei”. Dynamizm ten niewątpliwie przybrał na sile od chwili ogłoszenia przez Jego Świątobliwość Benedykta XVI, tak bardzo przez nas oczekiwanego, Motu Proprio „Summorum Pontificum”.Pośród osób coraz liczniej uczęszczających na liturgię gregoriańską, proszących o sprawowanie sakramentów i sakramentaliów według ksiąg liturgicznych z 1962 roku, są przede wszystkim ludzie młodzi, różnych stanów i zawodów, są młode rodziny z nierzadko licznym potomstwem. Wiemy też, że kilkunastu młodych mężczyzn z Polski kształci się i przygotowuje do kapłaństwa w seminariach bractw i instytutów tradycyjnych (Bractwo Kapłańskie św. Piotra, Instytut Dobrego Pasterza). Niektórzy, już po święceniach prezbiteratu, sprawują swą posługę w Polsce, mając status rezydentów. Dotyczy to w obecnym czasie dwóch kapłanów: ks. Wojciecha Grygiela FSSP w Krakowie i ks. Grzegorza Śniadoch IBP, neoprezbitera, który studiuje we Wrocławiu. Pod znakiem zapytania stoi los kleryków, którzy w niedługim czasie w tych zgromadzeniach otrzymają święcenia kapłańskie. Są też polscy kapłani, członkowie tych zgromadzeń, którzy z powodu braku możliwości prowadzenia zorganizowanego duszpasterstwa w Polsce przebywają poza jej granicami.Ważne jest, by tworzyć  struktury, mogące doprowadzić do powstania duszpasterstw lub parafii personalnych prowadzonych przez te zgromadzenia, które zostały powołane przez Ojca Świętego specjalnie do tego celu. Często jest tak, że z braku kapłana, a co za tym idzie, odpowiedniej ilości Mszy, wierni tłoczą się w niewielkich kościołach, rezygnują z wypoczynku niedzielnego, przemierzając nierzadko kilkadziesiąt kilometrów, by uczestniczyć we Mszy trydenckiej, pozostają bez jakiejkolwiek możliwości wyboru godziny niedzielnej Eucharystii. Dzieje się tak, ponieważ w ich mieście albo w okolicy zamieszkania sprawowana jest tylko jedna Msza w klasycznym rycie rzymskim.Jesteśmy wdzięczni tym biskupom, którzy już oddelegowali kapłanów do posługi wiernym przywiązanym do liturgii gregoriańskiej. Jednak my i nasze rodziny chcielibyśmy wzrastać w całokształcie życia parafialnego, na co nam tak wspaniałomyślnie zezwolił Ojciec Święty w Motu Proprio „Summorum Pontificum” (art. 10). W tych parafiach mogliby posługiwać nasi kapłani i klerycy wyświęcani we wspomnianych zgromadzeniach. Ciężar utrzymania tych ośrodków duszpasterskich wzięłyby na siebie nasze rodziny. Innym pozytywnym działaniem byłoby zachęcenie księży dziekanów i proboszczów, by aktywnie reagowali na wskazania i zalecenia Motu Proprio „Summorum Pontificum”.Nasz umiłowany Ojciec Święty Benedykt XVI w czasie ostatniej pielgrzymki do Francji powiedział na spotkaniu z episkopatem tego kraju w dniu 14 września 2008 roku następujące słowa: „W Kościele nikt nie jest zbędny. Trzeba, by każdy bez wyjątku mógł czuć się w nim jak u siebie, a nigdy jak odrzucony. Bóg, który kocha wszystkich ludzi i nie chce utracić żadnego z nich, powierza nam tę misję pasterską, czyniąc nas pasterzami swojej owczarni”. Środowiska przywiązane do klasycznej formy rytu rzymskiego, rosnące i dynamicznie się rozwijające, czasem doświadczają poczucia zbędności. Bywa, że jesteśmy „jak owce nie mające pasterza”.

Ale to się zmienia In plus.

arob@hot.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka