arturb arturb
3004
BLOG

Fragmenty relacji uczestników.

arturb arturb Polityka Obserwuj notkę 10

Dzisiaj wybrałem kilka fragmentów z relacji osób, będących uczestnikami uroczystości w Katyniu. Możliwe, że nie wszystkie są znane. Wyróżnienia tekstu pochodzą ode mnie. Zacznę od krótkiej wypowiedzi księdza infułata Żołnierkiewicza (lub włożonej w jego usta przez dziennikarzy)

(...)— Nim doszła wiadomość o wypadku, zostałem nawet poproszony, by wraz z innymi duchownymi wyjść już naprzeciw delegacji, żeby powitać pana prezydenta. Wtedy, telefonicznie z kraju, zaczęły do nas docierać sygnały, że coś się stało. Wszyscy mieliśmy świadomość nadzwyczajnej sytuacji. Miejscowy proboszcz poprosił właśnie mnie, żebym przewodniczył mszy świętej.

—  Czy na miejscu mieliście możliwość rozmowy z Rosjanami? Jak oni odbierali to, co się stało?
— Starali się nam przekazać wyrazy współczucia. Mówił o tym gubernator Smoleńska, który na cmentarzu czekał z nami na polską delegację. Dla nich też stało się coś strasznego.

http://gazetaolsztynska.pl/Chcial-zobaczyc-swoje-kochane-Stolpce--pojechal-pociagiem,93720

Niemal potwierdzenie takiej wersji zdarzeń,  niestety z tego samego,  toksycznego źródła. 

(...) Pociągiem do Katynia przyjechał również ksiądz infułat Julian Żołnierkiewicz z Olsztyna, kapelan olsztyńskiej Solidarności w latach 80. O katastrofie dowiedział się na lotnisku. - Przygotowywaliśmy się do mszy świętej, ale ponieważ zaraz miał przylecieć pan prezydent miejscowy proboszcz, ksiądz ze Smoleńska i ja poszliśmy przywitać pana prezydenta na lotnisko. Tam dowiedzieliśmy się o tej tragedii - mówi z rozmowie z "Gazetą".

http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,7757196,Pojechali_pociagiem__Na_prezydenta_sie_nie_doczekali.html  

Dość dziwnie brzmią słowa "wyjść na przeciw" i  "poszliśmy" w kontekście lotniska Siewiernyj. 

(...) Duchowni kończyli ostatnie przygotowania do mszy świętej. Kompanie reprezentacyjne z Rosji i Polski ćwiczyły składanie wieńców. Nagle wśród tłumu gruchnęła wiadomość, że prezydencki samolot miał awarię. Początkowo sądzono, że to coś drobnego. Z niecierpliwością oczekiwano na wieści z lotniska w Smoleńsku. W pewnym momencie pracownicy prezydenckiego biura prasowego zaczęli płakać. - Jest bardzo źle, naprawdę bardzo źle - wydusiła z siebie sparaliżowana Agnieszka Kołacz z Kancelarii Prezydenta.

Msza święta rozpoczęła się, gdy jeszcze nie było jasne, że prezydent Lech Kaczyński nie żyje. Szybko jednak przedstawiciele kancelarii obecni na uroczystościach poinformowali o skutkach tragedii. W szoku byli posłowie PiS, którzy przyjechali na uroczystości pociągiem. Do ostatniej chwili wierzyli, że może nie spełnił się najczarniejszy scenariusz. 

(...) Franciszkanin z jedynej katolickiej parafii w Smoleńsku, który był w Lesie Katyńskim, wprost stamtąd pojechał na miejsce katastrofy, by modlić się za ofiary. W stule i z Biblią w ręku próbował przedrzeć się przez milicyjny kordon na miejsce tragedii. Puszczono go tylko do miejsca, z którego było widać w oddali szczątki samolotu. Ale pomodlił się za duszę zmarłych.

http://wyborcza.pl/1,76842,7756593,Modlitwa_za_zmarlych_w_Lesie_Katynskim.html

Następne relacje są bardziej wiarygodne. Kolejna pochodzi od pana posła Piotra Stanke z Chojnic. Jak sam przyznaje, był jednym z organizatorów wyjazdu.pociągiem.  Polecam obejrzeć cały wywiad. zamieszczony w lokalnej telewizji.  http://www.chojnice.com/video/pokaz/173#foto   Tutaj wynotowałem kilka najbardziej interesujących wypowiedzi.

 (...) Tutaj sytuacje opanował ksiądz miejscowej parafii ze Smoleńska, który zaproponował zmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego, następnie Różańca, i wtedy Msza Święta. 
(...)  jedynie modlitwa może tu coś pomóc. Była prośba o wyłączenie telefomów komórkowych. i wtedy właśnie zaczęły sie te rzeczy, że ludzie którzy z Polski dzwonili i słyszeli jakiś rosyjski komunikat w telefonie, zresztą dotknęło to i moją rodzinę. Wiedzieli,wszyscy  że byłem wraz z małżonką, wiedzieliże jechałem pociągiem, ale no nie do końca. Od dwóch, trzech dni żeśmy nie rozmawiali,  nikt nie wiedział i takie dochodziły te.  . Jak potem włączyłem telefon po uroczystościach, otrzymałem wiele telefonów i nie myślałem, że ludzie tak, co o niektórych bym sie nie spodziewał, że do mnie zadzwonią.  

I w końcówce wywiadu zaskakujące stwierdzenie 

(...) Osiemnaście godzin w jedną stronę, osiemnaście w drugą jadąc z Katynia.

Pan poseł zamieścił tez w internecie kilka fotografii z Katynia, między innymi tę  http://www.chojnice.com/galeria/foto/7091 , na której chyba widać wieniec, oparty później o pierwsze krzesło. Zdjęcie skłania mnie do stwierdzenia, że droga ze Smoleńska do Katynia w pewnym momencie została wyłączona z normalnego ruchu.

Jeszcze jeden fragment z innego wywiadu pana posła:

(...) - Pana komórka w sobotę milczała, komunikat po rosyjsku o niedostępnym abonencie mógł przyprawić o najgorsze myśli... 
- Tak, nawet mój syn, mimo że wiedział, że miałem jechać do Katynia pociągiem, przeżył moment zawahania i niepokoju. A dzwoniło do mnie wiele przejętych osób.
- Opcji podróży samolotem nie było?
- Nie, posłowie postanowili odbyć pielgrzymkę do Katynia pociągiem. Jedni się zapisywali, inni wykreślali, tak jak to bywa w takich przypadkach. Mnie udało się pojechać z żoną.
- Kiedy się pan dowiedział o katastrofie samolotu z polską delegacją?
- Ja sobie chodziłem z aparatem i szukałem tabliczek z nazwiskami i nazwami miejscowości z naszego regionu. Kiedy dochodziłem już do szczytu ściany, ktoś powiedział, że są jakieś problemy techniczne z naszym samolotem, kłopoty z lądowaniem. Najpierw człowiek myślał, że to nic takiego, ale powoli robiło się coraz bardziej gorąco. Ludzie zaczęli się wzajemnie dopytywać, nerwowo łapać za komórki. My wiedzieliśmy o wiele mniej od was. W końcu minister Sasin drżącym głosem powiedział, że jest tragedia. Dla nas wtedy zupełnie innego znaczenia nabrały te puste krzesełka dla przedstawicieli władz przed nami. Położyliśmy tam chorągiewki.

http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100413/INNEMIASTA04/677575530  

Na zakończenie fragmenty przejmującej relacji pana posła Andrzeja Adamczyka.

(...) Przyjechaliśmy do Katynia, po drodze odwiedzając dworzec kolejowy, na którym byli wysadzani polscy oficerowie i z którego byli wywożeni ciężarówkami do lasu, gdzie zostali rozstrzelani. Kiedy jechaliśmy tym pociągiem, kiedy tam dojeżdżaliśmy, próbowałem sobie wyobrazić, co oni czuli, gdy ich tam wieziono.

(...) Po wizycie na dworcu udaliśmy się na miejsce Memoriału, do Lasku Katyńskiego, i tam, na godzinę przed rozpoczęciem uroczystości, rozproszyliśmy się, jak inni, jak członkowie Rodzin Katyńskich, jak wszyscy, którzy przybyli na tę smutną, 70. rocznicę mordu katyńskiego.

(...) I gdy tak stałem przed tablicami, gdy odszukiwałem nazwiska z listy, otrzymywałem sms-y z biura parlamentarnego. Taki jest zwyczaj w naszym biurze parlamentarnym, że gdy się dzieje coś szczególnego, wysyłane są sms-y z informacją. 

 (...) I gdy tak stałem przed tablicami, gdy odszukiwałem nazwiska z listy, otrzymywałem sms-y z biura parlamentarnego. Taki jest zwyczaj w naszym biurze parlamentarnym, że gdy się dzieje coś szczególnego, wysyłane są sms-y z informacją. . Pierwszy nadszedł o 9.23 czasu polskiego: samolot z prezydentem miał problemy z lądowaniem w Smoleńsku.

(...) Kartka z listą w jednej ręce, w drugiej komórka, odczytuję wiadomość, myślę: uroczystość się opóźni, znowu coś się popsuło. Potem był kolejny sms: według wstępnych informacji samolot z prezydentem się rozbił.

(...) Później refleksja – kto jeszcze był na pokładzie samolotu. 87 osób. Najgorsze było to, co mi się jeszcze nie zdarzyło: co piętnaście minut dowiadywałem się o kolejnej osobie.

 (...) Dopóki Poseł Małgorzata Sadurska nie otrzymała e-maila z listą, co było już ok. 22.00, gdy wracaliśmy pociągiem, nie wiedzieliśmy, kto był na pokładzie. Niektórzy z kolegów nie odbierali telefonów. Z Arkadiuszem Mularczykiem mieliśmy jak najgorsze przeczucia. Kiedy dowiedzieliśmy się, że leciał Zbigniew Wassermann, padło pytanie, kto jeszcze? Co kilkanaście minut jedno nazwisko albo dwa.

(...) Co czujesz, gdy słyszysz kolejną informację, że nie ma kolejnego człowieka, a masz świadomość, ze może ich być tak wielu...? 

(...) Potem była msza święta, pewnie widzieliście w telewizji, później ambasada, później bardzo szybki powrót. Decyzja komendanta pociągu – ponieważ jechała kompania reprezentacyjna, wojskowa orkiestra, chór, uznano, że kierownikiem pociągu będzie oficer – który wydał polecenie natychmiastowego wyjazdu.

http://www.andrzejadamczyk.pl/content.php?ContentId=21  


 

arturb
O mnie arturb

Zbanowali mnie: Eli.Barbur - po usunięciu niewygodnego pytania

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka