Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
1795
BLOG

Moskiewskie szkolenia szefa biegłych od trotylu

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 1

Pierwszą i do tej pory najważniejszą opinię dotyczącą braku obecności materiałów wybuchowych na przedmiotach i ubraniach należących do ofiar katastrofy smoleńskiej wydał Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii. Jak ustaliła „Gazeta Polska”, Roman Jóźwik, szef tej placówki, w okresie PRL był częstym gościem w Moskwie, gdzie przechodził specjalistyczne szkolenia. Świadczą o tym dokumenty, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej.
 
Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii podlega bezpośrednio ministrowi obrony narodowej. Na stronie Instytutu znajdują się informacje świadczące o doskonałych relacjach Romana Jóźwika z obecną władzą – na zdjęciach można zobaczyć, jak wita w Instytucie szefa Akademii Obrony Narodowej gen. Bogusława Packa, szefa BBN gen. Stanisława Kozieja; są także zdjęcia z wiceministrem obrony narodowej Waldemarem Skrzypczakiem, jak wręcza dyrektorowi WIChiR dyplom uznania z okazji zdobycia nagrody Prezydenta RP podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego 2012 w Kielcach. Roman Jóźwik był także doceniany przez władze PRL – został odznaczony srebrnym i złotym krzyżem zasługi oraz licznymi medalami resortowymi.
 
Doktorant moskiewskiej akademii
 
72-letni Roman Jóźwik jest związany z Instytutem od wielu lat; jego szefem został po dojściu do władzy Platformy Obywatelskiej. Cała zawodowa kariera Romana Jóźwika była od początku, czyli 1964 r., związana z Ludowym Wojskiem Polskim – pracował m.in. w szefostwie Wojsk Chemicznych MON w Warszawie. Był również działaczem PZPR – w partii pełnił funkcję kierownika grupy partyjnej. W końcu lat 60. Oddział Wojskowych Spraw Zagranicznych Sztabu Generalnego LWP wysłał Jóźwika z misją wojskową m.in. na Węgry, do Rumunii i Moskwy. Był to wyraz docenienia przez przełożonych ze Sztabu Generalnego – młody porucznik został wysłany do „bratnich wojsk” zaledwie po czterech latach służby wojskowej.
 
Sztab Generalny skierował Romana Jóźwika do Związku Sowieckiego, gdzie odbył on gruntowne przeszkolenie. Po trzech latach, w 1979 r., uzyskał dyplom ukończenia studiów doktoranckich Akademii Wojskowej w Moskwie. Po powrocie został zatrudniony w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii. Jóźwik w rozmowie z nami potwierdził, że jako żołnierz Ludowego Wojska Polskiego wyjeżdżał w czasach PRL do Związku Sowieckiego. – Byłem trzy lata tam, na miejscu. To były wyjazdy służbowe – stwierdził. Nie chciał jednak powiedzieć, co tam robił.
 
Zaprzeczył, by po katastrofie smoleńskiej, jako dyrektor Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii, kontaktował się z jakimikolwiek instytucjami rosyjskimi. – To bzdury – oponował. – W ogóle pytania do mnie w tej rozmowie bardzo mi się nie podobają – obruszył się. W końcu stwierdził, że w ogóle nie może z nami rozmawiać. – Muszę wystąpić o zgodę do ministra Waldemara Skrzypczaka o to, czy będę mógł rozmawiać z redakcją. Zapytaliśmy, kiedy może się z nami spotkać. – Wystąpię o taką zgodę w stosownym czasie – zakończył enigmatycznie.
 
Zapytaliśmy, dlaczego mimo ogłoszenia przez Jóźwika w październiku, że zostało pobrane kilkaset próbek z miejsca katastrofy, w tym z części samolotu, nieznane są wyniki badań części z tupolewa.
 
– Trzeba się z tym zwrócić do prokuratury wojskowej, ona wszystko wie na ten temat. Ja na to nie odpowiem, bo nie jestem od kontaktu z mediami – stwierdził.
 
Roman Jóźwik do dziś utrzymuje kontakt z wojskowymi, których poznał podczas szkolenia w Moskwie. Kontaktował się z nimi po katastrofie smoleńskiej, w związku z ekspertyzami dotyczącymi obecności materiałów wybuchowych na rzeczach należących do ofiar katastrofy.
 
Badano części tupolewa, nie ma wyników opinii             
 
Opinia dotycząca obecności materiałów wybuchowych na rzeczach należących do ofiar katastrofy smoleńskiej została zlecona przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie Wojskowemu Instytutowi Chemii i Radiometrii zaraz po wszczęciu śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ekspertyza biegłych z 18 czerwca 2010 r. dotycząca przebadania dziewięciu próbek wystarczyła, aby ferować opinię, że na pokładzie Tu-154M nie stwierdzono obecności materiałów wybuchowych ani promieniowania.
 
Jak wynika z protokołu załączonego do ekspertyzy, badano but z uszkodzeniem w postaci rozerwania i nadpalenia, wycinek swetra o wymiarach 16 cm na 18 cm, dwa banknoty o nominale 100 i 50 zł, kawałek ułamanej parasolki, wycinek spodni dżinsowych, egzemplarz książki pt. „Śpij mężnie” z uszkodzeniem w postaci nadpalenia, wycinek rękawa o wymiarach 17 cm na 13 cm, wycinek nogawki spodni o wymiarach 47 cm na 21 cm.
 
 – Badania tych kilku przedmiotów nie mogą być potraktowane jako wiarygodna ekspertyza wykluczająca eksplozję przede wszystkim dlatego, że przeprowadzono je na wyselekcjonowanych próbkach i na obecność tylko niektórych materiałów wybuchowych – powiedział nam Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn smoleńskiej katastrofy.
 
Opinia WIChiR została załączona do raportu Jerzego Millera, to właśnie na nią powołuje się Maciej Lasek, twierdząc, że w Tu-154M nie było wybuchu. Co ciekawe, chociaż w opinii wykazano, że przebadano zaledwie kilka próbek, w publicznych wypowiedziach Roman Jóźwik powołuje się na to, że przebadano ich znacznie więcej.
 
– W kwietniu i maju (2010 r. – red.) pobraliśmy kilkaset próbek z miejsca katastrofy, w tym z części samolotu oraz odzieży ofiar. W badanych próbkach nie było żadnych śladów materiałów wybuchowych, takich jak nitroglikol, nitrogliceryna, trotyl, heksagen, oktogen – zapewniał w październiku ub.r. w TVN24.pl Jóźwik. Jego wypowiedź miała związek z publikacją Cezarego Gmyza w „Rzeczpospolitej” pt. „Trotyl na wraku tupolewa”.
 
Opinia Instytutu z 18 czerwca 2010 r. zostanie włączona do całościowej opinii zleconej przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jej opracowaniem zajmuje się zespół biegłych, który został powołany 3 sierpnia 2011 r. Na podstawie dokumentów biegli mają stwierdzić okoliczności, przyczyny i przebieg katastrofy rządowego samolotu Tu-154M nr 101 w dniu 10 kwietnia 2010 r.
 
Polacy potwierdzili rosyjską wersję
 
Opinia wydana przez biegłych z Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii pokrywa się z ustaleniami Rosjan, którzy w ekspertyzie z 12 kwietnia 2010 r. wykluczyli obecność materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M. O wątpliwościach dotyczących tych badań „Gazeta Polska” pisała w ubiegłym roku. Okazało się, że rosyjscy biegli pobrali w sumie dziewięć próbek z tupolewa, natomiast w ich ekspertyzie pirotechnicznej figuruje jedynie pięć próbek. Cztery zawierały wymazy z samolotu (znajdowała się na nich substancja w kolorze szarym), jedna była sterylna, niczym niezanieczyszczona. Z ekspertyzy wynika, że rosyjscy biegli poddali próbki badaniom na chromatografie.
 
„Na przedstawionych do badań tamponach z marli (służą do pobierania próbek – przyp. red.) materiałów wybuchowych – trotylu, heksogenu, oktogenu, TEHa, okfolu, tetrylu – nie stwierdzono w granicach zastosowanej metody czułości. Uwaga: w trakcie badania tampony z marli zostały w całości zużyte” – czytamy w ekspertyzie, w której nie ma opisu, jaką metodę badawczą zastosowano oraz jak przebiegał sam proces badawczy. Zdaniem specjalistów, bez tych danych trudno mówić o wiarygodności tej opinii.

Dorota Kania

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka