Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
1499
BLOG

Jak przejąć władzę, czyli PiS wyciąga wnioski

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 5

Kongres PiS, który odbył się w Sosnowcu, wskazuje, że na polskiej scenie politycznej zachodzą istotne zmiany – ale nie tam, gdzie poszukują ich na ogół polityczni komentatorzy. Nie polegają bowiem, jak się spodziewały media, na wchodzeniu do gry nowych formacji prawicowych, lecz na umocnieniu Prawa i Sprawiedliwości, przy jednoczesnym krystalizowaniu się programowego charakteru tej partii.
 
Znamienne są tu dwa wydarzenia różnej rangi. Po pierwsze, niedawne wyjście z PiS Przemysława Wiplera; po drugie, sobotnie przemówienie na kongresie PiS przewodniczącego Solidarności Piotra Dudy i wydźwięk programowy prowadzonych tam dyskusji. W Sosnowcu PiS wyciągnął polityczne wnioski z tego, co w maju na kongresie „Polska – Wielki Projekt” nazwano końcem paradygmatu neoliberalnego – i zadeklarował się jednoznacznie jako partia polskiego świata pracy. A szef Solidarności ogłosił koniec rozmów z premierem Tuskiem, nazywając go z trybuny „tchórzem i kłamcą”, i złożył ofertę współpracy delegatom PiS-u. A ponieważ większość z nich to członkowie Solidarności – harmonia była pełna.
 
Różnice między Polską  a „starą Unią”
 
I specjalnie nie ma się czemu dziwić w sytuacji, gdy Polska ma najwyższe w Europie wynagrodzenia dla wyższej kadry zarządzającej (high-management), a średnie pensje pracownicze na poziomie czterokrotnie niższym niż w krajach „starej Unii”. Bezrobocie osób do 35. roku życia sięga 50 proc., przy czym znaczna część młodych ludzi, którzy mają pracę, jest zatrudnionych na umowach śmieciowych, za grosze, bez szans na kredyt, mieszkanie, założenie rodziny. Jako przykład pomiatania polskim pracownikiem pojawił się podczas jednego z  paneli kongresu przypadek rzeczywistej, zawartej z pewną sekretarką w Polsce umowy o pracę, mówiącej, że przez cztery godziny dziennie ma ona wykonywać czynności biurowe, a przez pozostałe cztery godziny „umilać czas” menedżerowi (!). 13 czerwca br. uchwalono w Polsce „deregulację czasu pracy”, czyli zniesiono de facto jego prawne ograniczenia. Państwowa Inspekcja Pracy została zaś zobowiązana do zapowiadania kontroli w firmach na tydzień przed jej planowanym terminem (!).  Za to w stołówkach szkolnych jest tak, że dzieci, których rodzice opłacają obiady, jedzą je na porcelanowych talerzach,  te zaś, którym dożywianie opłaca opieka społeczna, jedzą na talerzach papierowych.
 
Przypomnijmy jeszcze, że liberalny rząd wprowadził 23-proc. VAT na ubranka dziecięce. Nic dziwnego, że w I kwartale 2013 r. liczba urodzin była o 20 tys. mniejsza niż liczba zgonów, a Polska pod względem przyrostu naturalnego zajmuje obecnie 212. miejsce na świecie i jest na szarym końcu w UE. Wymieramy, ale i sytuacja tych, którzy się rodzą, jest nie do pozazdroszczenia. Według badań 11 proc. rodzin żyje w stanie skrajnego ubóstwa, na wsi jest to 13 proc. Jednym z czynników kreujących ubóstwo jest zaś wielodzietność – te rodziny są nie tylko najbiedniejsze, ale i w najmniejszym stopniu korzystają z istniejących ulg. 21 proc. dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich.
 
Wyciągnięci z Borów Tucholskich przez Wałęsę
 
W latach 80. Solidarność walczyła o chleb i godność człowieka pracy. Nie było to oparte na „socjalizmie”, jak twierdzili potem UPR-owcy, tylko na społecznej nauce Kościoła i encyklikach Jana Pawła II. Ale po Okrągłym Stole, zamiast zapowiadanej przez Mazowieckiego „społecznej gospodarki rynkowej”, na szczytach władzy pojawił się Leszek Balcerowicz, a potem wyciągnięci przez Wałęsę z Borów Tucholskich liberałowie: Tusk, Lewandowski i Bielecki. Według nich jedynym praktycznie układem odniesienia dla polityki miała być efektywność gospodarcza, co było nie tyle klasycznym liberalizmem, ile marksizmem a rebours. Jego wyznawcy głosili tezę podwójną: iż polityka jest przedłużeniem interesów gospodarczych – co zaowocowało uprzywilejowaną pozycją biznesowych grup interesu i produkcją ustaw za łapówki. I vice versa – że gospodarka jest przedłużeniem polityki, to znaczy, władzę polityczną należy zamieniać na kapitał, czyli mówiąc po prostu: pierwszy milion należy ukraść.
 
Od 20 lat liberalne hasła były medialnymi dogmatami, których krytyka wywoływała furię. „Niewidzialna ręka rynku”. „Kapitał nie ma ojczyzny”. W końcu wezwanie, którym Tusk inaugurował swoje rządy: „Wolni ludzie –  tworzyć czas”. Co dziś zostało z tych iluzji i mitów? Dwumilionowa emigracja młodych, nędza, markety i aquaparki. Ale także rzeczy gorsze, głęboko niszczące tkankę społeczną. Relatywizm moralny powodujący korupcję, degradujący kulturę i obyczaje. Skrajny indywidualizm popychający ludzi młodych do zrywania z patriotyzmem i rujnujący instytucję rodziny. Taki jest bilans rządów Donalda Tuska, które są kwintesencją mijającego ćwierćwiecza. W tej sytuacji recepty liberalno-konserwatywne są środkiem zbyt słabym, by powstrzymać pauperyzację Polaków spowodowaną działaniem liberalnych klik i eksploatacją przez wielki kapitał. Program ideowego skądinąd Przemysława Wiplera jest więc anachroniczny i epigoński. Polsce potrzebna jest bowiem reorientacja na tory chrześcijańsko-demokratyczne nie samej tylko polityki gospodarczej, ale polityki gospodarczo-społecznej traktowanej jako całość. Rozwiązaniem dla Polski nie jest dziś „zielone światło” dla przedsiębiorców ani czerwony sztandar nad salariatem, tylko partnerstwo pracowników i przedsiębiorców w duchu solidarności społecznej. Tego należałoby sobie życzyć i tak można odbierać kierunek, który zaprezentował PiS na zakończonym właśnie kongresie.
 
Naród pracowników najemnych
 
Ale to nie wszystko, bo czas rządów Tuska zrobił nam jeszcze jedną niespodziankę. Mianowicie jego „prawicowa gospodarczo” partia – jeśli przez prawicowość rozumieć preferencje dla bogatych – zaczęła gorliwie realizować i głosić program lewicowej rewolucji kulturalnej. A artykułujący dziś interesy pracowników najemnych, a więc nominalnie „lewicowy gospodarczo” PiS, w wymiarze kulturowym okazuje się partią  jednoznacznie konserwatywną. Konserwatyzm kulturowy PiS-u ma różne odcienie:  bywa integralny lub umiarkowany, ale nie ma w tej partii mowy o jakiejkolwiek tolerancji dla pomysłów w rodzaju edukacji seksualnej czterolatków, małżeństw jednopłciowych czy wprowadzonych przez PO ustaw podważających autonomię rodziny. Utrzymana w konserwatywnym duchu zgoda panuje też w sprawach edukacji, nauczania historii oraz powrotu do polityki historycznej, która powinna się opierać na słusznym poczuciu dumy narodowej Polaków. Można więc zauważyć, że polska scena polityczna nie kształtuje się na wzór amerykańskiej czy brytyjskiej (z czasów Margaret Thatcher), bo konserwatyzm nie idzie u nas w parze z ostrym kursem wolnorynkowym, tylko z programem powrotu do opiekuńczych i regulacyjnych funkcji państwa, które zresztą poza Polską są standardem. Taki podział politycznej sceny, który się wyłania, wydaje się trwały, ponieważ dość wiernie odbija on realny podział na widowni, czyli pogłębiające się w różnych wymiarach, obiektywne  zróżnicowanie społeczne.
 
W kuluarach kongresu jeden z posłów PiS zwrócił mi uwagę, że mocne opowiedzenie się Prawa i Sprawiedliwości za interesami polskiego pracownika jest też formą realnego odniesienia się do narodowego wymiaru polityki. Polacy są bowiem dzisiaj w ogromnej mierze narodem pracowników najemnych, od profesora do sprzątaczki traktowanych przedmiotowo, źle opłacanych i eksploatowanych nad miarę. Kluczem do poprawy pozycji i samopoczucia oraz wizerunku Polaków w Europie jest więc w pierwszej kolejności radykalna sanacja polskiej pracy, walka z bezrobociem ludzi młodych, stworzenie im warunków do zakładania rodzin, przywrócenie skutecznej opieki zdrowotnej i zabezpieczenia emerytalnego oraz odrodzenie kultury narodowej.  W Sosnowcu przewijało się to we wszystkich wystąpieniach. Widać też było, że w partii panuje polityczna zgoda, a poprawa sondaży i zwycięstwa w Rybniku i Elblągu ożywiły nastroje działaczy lokalnych. W przeciwieństwie do chorzowskiego zjazdu PO, PiS nie obradował w oblężonej twierdzy. Dosłownie i w przenośni, bo nie jest już partią izolowaną społecznie. Huczne brawa od delegatów otrzymał prof. Piotr Gliński. W zamkniętej części kongresu Jarosław Kaczyński dziękował za współpracę niezależnym mediom i kilku organizacjom społecznym, wymieniając m.in. „Gazetę Polską” i kluby „Gazety Polskiej”.  Znamienna była też obecność w kuluarach kongresu stoisk wielu drugoobiegowych wydawnictw z bogatą i poważną ofertą książkową. Delegatom rozdawano nowy biuletyn polityczny partii: „Zeszyty Polityczne Prawa i Sprawiedliwości”.
 
Uodpornić Polaków na manipulacje mediów
 
Kongres PiS w Sosnowcu był trzecim z kolei, który miałem okazję bezpośrednio obserwować, i muszę powiedzieć, że za każdym razem były to wydarzenia ważkie i wiele mówiące, ale mające mało wspólnego z tym, jak je przedstawiano w mediach i co o nich mówili telewizyjni komentatorzy. Tak było i tym razem. PiS – jak zapowiedział Jarosław Kaczyński – idzie po władzę. Ale na razie władzę nad większością Polaków sprawują telewizja i inne media głównego nurtu. Nie mogąc zmienić tego przekazu, należałoby myśleć o tym, jak uodpornić Polaków na codzienne manipulacje tego potężnego aparatu propagandy. To najważniejsza z wielu zewnętrznych barier odgradzających PiS od powrotu do rządów. Opozycja musi też wykonać ogromną pracę przygotowawczą wewnątrz, która trwa, ale nie została jeszcze zakończona. O tej pracy też mówiono w Sosnowcu, i do niej PiS musi energicznie powrócić po kongresie.

Andrzej Waśko

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka