awersja awersja
54
BLOG

Dlaczego pan Komorowski przegra żyrandol.

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 6

         Jeśli zapytam, Czcigodny Salonowcu, czy pamiętasz Stanisława Tymińskiego, z pewnością uzyskam odpowiedź twierdzącą. Jeśli zapytam, czy pamiętałeś go wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu - najprawdopodobniej również potwierdzisz. Będzie jednak pewna drobna różnica między Twoimi odpowiedziami. Niezbyt istotna, ale jednak różnica. W zasadzie można napisać: różniczka bez znaczenia podczas politycznych dysput. Jaka...? Otóż przy pierwszej odpowiedzi mówiłeś prawdę...
 
         W tytule umieściłem pana Bronisława Komorowskiego wraz z jego przegraną. Pierwszy akapit poświęciłem panu Tymińskiemu. Co łączy tytuł z pierwszym akapitem...? Nic, i właśnie dlatego żyrandol wraz z resztą prezydenckiego emploi przypadnie panu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
 
         Pan Stanisław Tymiński wprowadził do polskiej polityki latynoamerykański styl prezentacji. Nie napiszę „prezentacji poglądów”, bowiem jakiekolwiek poglądy polityczne nie mają najmniejszego znaczenia podczas demokratycznych wyborów. Doświadczenia płynące z wyborów prezydenckich 1990 roku skrzętnie wykorzystywane są przez sztab Jarosława Kaczyńskiego. Mało tego - są uzupełniane o kolejne elementy kampanii politycznych charakterystycznych dla krajów Ameryki Południowej.
 
         Stan Tymiński był uważany za „człowieka z nikąd”. Przed wyborami mało kto kojarzył to nazwisko z polityką. Jako kandydat miał zatem niebywałą możliwość kreowania swojego wizerunku od podstaw. Każdy Tymochowicz potwierdzi, że to dość komfortowa sytuacja w tzw. marketingu politycznym. Podobnie pan Jarosław Kaczyński wystartował w wyborach jako „nowa twarz w polityce”.
 
         Oczywiście w pierwszym odruchu, Czcigodny Czytelniku, nie zgodziłeś się ze mną. Poczekam zatem cierpliwie na Twój drugi odruch w którym stwierdzisz, że rzeczywiście katastrofa smoleńska odmieniła wielu Polaków. Szczególnie tych, którzy najboleśniej odczuli jej skutki.
 
         Pan Jarosław Kaczyński posiada jednak pewną przewagę na panem Stanem Tymińskim. Jakkolwiek zdobył nową twarz, to jednak posiada dość bogatą przeszłość polityczną. Paradoksalne, nieprawdaż...? A jednak prawdziwe. Do tego - niezwykle praktyczne podczas kampanii. Sztab wyborczy kandydata PiS może czerpać pełnymi garściami z chlubnej historii myśli politycznej pana Kaczyńskiego, a jednocześnie „nowa twarz” ma możliwość odcięcia się od fatalnych błędów z przeszłości.
 
         Na początku kampanii prezydenckiej założyłem się z pewnym politykiem, że program pana Jarosława Kaczyńskiego będzie wzbogacony o dwa elementy. Pierwszym elementem miało być zwrócenie się do nauczycieli. Wzorem pana Johna Kennedy’ego kandydat Kaczyński miałby przeprosić. Oczywiście nie za Zatokę Świń. Miałby przeprosić grono nauczycielskie za pana Romana Giertycha. Uderzyć się w pierś i powiedzieć mea bardzo wielka culpa. Sprawiłoby to dość pozytywne wrażenie na tej grupie zawodowej, i jeśli nawet nie spowodowałoby wzrostu sympatii, to choć trochę spadłby poziom antypatii. Zdymisjonowany Giertych Roman czułby się wtedy jak Allen Dulles...
 
         Drugim elementem miało być odwołanie się pana Jarosława Kaczyńskiego do... działkowców. Ależ był śmiech na sali, gdy to powiedziałem. Teraz, gdy kampania wyborcza ma się ku końcowi, również śmieję się. Zachęcony przez Gogola śmieję się z siebie. Jak mogłem być takim minimalistą...? Pan Jarosław Kaczyński przerósł moje oczekiwania i zwrócił się nie tylko do lewicy, ale również do post-PRLowskich sentymentalistów. Działkowcy to tylko drobna część lewicy i post-PRLu.
 
         Co ma jednak mój zakład z politykiem do przegranej pana Bronisława Komorowskiego...? Już spieszę wyjaśnić. Otóż latynoamerykańska strategia wyborcza jest niebywale skuteczna. Jej skuteczność polega nie tylko na trafieniu w oczekiwania wyborcy poprzez swój populizm, antyelitarność, lewicowość, czy choćby Janosika. Dodatkowo ta skuteczność wzmocniona jest jeszcze pewnym dość ważnym elementem, aczkolwiek nieuświadamianym sobie przez przeciętnego wyborcę. Chodzi o brak konkretów, operowanie hasłami i odwoływanie się do uczuć (o tym ostatnim pisałem we wczorajszej notce). Pan Jarosław Kaczyński opanował ten element perfekcyjnie.
 
         Perfekcja sztabu wyborczego kandydata PiS to połowa sukcesu. Drugą połowę dołożył sztab wyborczy kandydata PO, który nie znalazł sposobu na latynoamerykański populizm. W 1990 roku sztab pana Lecha Wałęsy taki sposób znalazł na pana Stana Tymińskiego...
 
         Jeśli sprawdzę się jako Kasandra i pan Bronisław Komorowski nie zamieszka pod prezydenckim żyrandolem, winą powinien obarczyć wyłącznie siebie. Nie potrafił dobrać sobie doradców, którzy znaleźliby panaceum na latynoamerykański populizm. Podawane w kampanii prezydenckiej placebo miało prawo nie zadziałać.
 
         A skoro pan Komorowski nie potrafił dobrać sobie doradców w kampanii, to czy dobierze sobie będąc Prezydentem RP...?
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka