awersja awersja
235
BLOG

Terapia kowala

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 5

 

Z uwagą czytam kolejne salonowe notki wpisujące się w nurt dyskusji wokół zbliżających się wyborów. Czytając ogarnia mnie coraz głębsze zaniepokojenie - agitacja wyborcza staje się dominującym wątkiem większości publikacji tego nurtu. Niegdyś stosowana agitacja oparta na zasadzie „my - dobrzy, oni - źli”, od pewnego czasu coraz częściej ogranicza się wyłącznie do drugiej zależności: oni - źli. W zależności od światopoglądu publicysty onymi złymi są członkowie PO, PiS, PSL lub SLD. Zdawać się mogło, że zasada wyboru mniejszego zła z czasów, gdy przypadkowe społeczeństwo wybierało PO tylko po to, aby nie wybrać PiS, była tylko sporadycznym przypadkiem. Niestety, zasada ta chyba już na trwałe wpisała się w polską mentalność społeczną.
 
Ile razy słyszeliśmy zapewnienia: „nigdy nie zagłosuje na biznes PO”, „nigdy nie zagłosuję na oszołomów z PIS” lub „czerwonych z SLD”...? Moim zdaniem - zbyt często. Wielu stając przed urną wyborczą dokonuje wyboru mniejszego zła. Nie szukają większego dobra, nie patrzą na własny interes, nie oddają się refleksji nad rzeczywistością polityczną. Zdawać się może, że takim postępowaniem stwierdzają: jest źle, ale nie dopuszczę do tego, aby było jeszcze gorzej. Czy należy się temu dziwić...? - o odpowiedź jest trudno.
 
Niepokojąca jest jednak postępująca naiwność przypadkowego społeczeństwa. Przypominamy sobie niespełnione deklaracje polityków - ostatnimi dniami media pełne są archiwalnych deklaracji dotyczących spraw, które dzisiaj okazują się leżeć na łopatkach. Ot, choćby autostrady - widzimy zaprzeszłe deklaracje pana Grabarczyka w połączeniu z dzisiejszym raportem NIK dowodzącym, że nijak nie da się wybudować autostrad w terminie. Dowiadując się o tym wyciągamy wnioski. Większość wyciąga wnioski dotyczące pana Grabarczyka. Grupa z bardziej rozwiniętą wyobraźnią wyciąga wnioski wobec Platformy Obywatelskiej. Jest jeszcze trzecia grupa, dość nieliczna, która wyciąga wnioski wobec całej tzw. klasy politycznej. I właśnie te wnioski są najbardziej pożądane w czasie, gdy na dobre rozpoczyna się kampania wyborcza...
 
Doprawdy nie jestem w stanie zrozumieć faktu, że obwiniając klasę polityczną za niespełnione obiecanki, korupcję i nepotyzm, rozrzutność lub złodziejstwo, niekompetencję i chamstwo, jednocześnie godzimy się na to, aby wybierać polityków na naszych reprezentantów. Moje niezrozumienie nie dotyczy mechanizmów wybierania posłów - one są wyjątkowo przejrzyste i skutecznie zapobiegają wybraniu do Sejmu przypadkowych osób. Niezrozumienie dotyczy milczącej zgody społecznej na to, aby owe mechanizmy istniały.
 
Owszem, niekiedy politycy deklarują zmiany w ordynacji wyborczej, np. poprzez wprowadzenie JOW. Dość szybko zapominają o tych deklaracjach, gdy powierzy im się stery. Mają na to setki wytłumaczeń. Potrafią skutecznie postraszyć przypadkowe społeczeństwo choćby tym, że Sejm wybrany na zasadzie większościowej nie byłby w stanie wyłonić rządu. Wierutna bzdura, ale skuteczna (czy dzisiejszy Senat wybierany na zasadzie większościowej nie byłby w stanie wybrać premiera?). Poza tym JOW mogłyby wprost niewiarygodnie zmienić postępowanie polityków - wymagałyby od polityka wyjątkowej odpowiedzialności za słowa, deklaracje, czyny. Mało tego - pozwoliłyby na uczestnictwo we władzach ustawodawczych osobom, które nie są związane z żadną partią polityczną...! Oj, tego politykom jest już zbyt wiele...!
 
Nie jestem naiwny - w sprawie JOW nie da się nic zrobić. Ciągle przypadkowe społeczeństwo psioczyć będzie na polityków, a później wybierać ich w wyborach powszechnych.
 
Sytuacja ta przypomina mi pewnego znajomego, który niezadowolony z zaleconej przez jednego kowala terapii na piasek w nerkach, poszedł zaraz do drugiego kowala po kolejną...
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka