awersja awersja
282
BLOG

Dzieci gorszego boga (5)

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 0

 

O tym, że politycy Platformy Obywatelskiej sprawujący pieczę nad miastem Łódź nie są skorzy do wspomagania wyjazdów kolonijnych najmłodszych mieszkańców, pisałem już na Salonie24 (poprzednie notki pt. „Dzieci gorszego boga”). Dziwić mógł przy tym fakt, że partia nawiązująca do światopoglądu liberalnego nie realizuje jednego z postulatów liberalizmu - równości szans startu życiowego. Oczywiście zdziwienie nie było wielkie, bowiem od dawna wiadomo, że w polskiej polityce nie liczą się poglądy lub działania, a jedynie koryto. Od czasu ostatniej notki poświęconej temu tematowi trochę w Łodzi się zmieniło... ale po kolei.
 
Na wstępie pozwolę sobie wyjaśnić, czemu Czytelnikom Salonu24 zawracam głowę błahymi sprawami lokalnymi. Otóż w gruncie rzeczy nie są to ani sprawy błahe, ani lokalne. Trudno uważać za błahe zapewnienie dzieciom właściwych warunków socjalizacji i rozwoju, niezależnie od zasobności portfela rodziców. Przeciwnicy wspomagania ubogich dzieci szastają argumentem, że skoro rodziców stać na wódę, to mogą poświęcić kilka flaszek na kolonie dla swojego potomstwa. Innymi słowy - dzieci rodzące się w rodzinach ubogich lub patologicznych na „dzień dobry” mają na koncie podwójny grzech pierworodny. Pierwszy znika wraz z chrztem. Drugi może pozostać na całe życie. Przeciwników wspomagania dzieci można nazwać krótkowzrocznymi osłami, ponieważ w swoim małym rozumku nie są w stanie wyobrazić sobie przyszłości. Również swojej. Tym sposobem za kilkanaście lat, zamiast mniej lub bardziej wykształconych obywateli podejmujących pracę (płacących podatki, świadczenia na ZUS, zwiększających PKB), miasto Łódź będzie mogło pochwalić się pokoleniem wypełniającym kolejki po zasiłki dla bezrobotnych, a w wolnych chwilach zwiększającym statystyki przestępczości. Ot, i cała filozofia...
 
Nie jest to również problem lokalny. Partia, która przejęła ster rządów Łodzią, jest organizacją ogólnopolską. Rządzi nie tylko w Łodzi, ale również w całym kraju. Tym samym przyglądając się rządom na poziomie miasta możemy przewidzieć to, jak w najbliższej przyszłości będzie rządzony kraj. Takie przyglądanie się jest szczególnie ważne w kampanii reklamowej partii politycznych przed jesiennymi wyborami. Oczywiście tylko wtedy, jeśli staramy się dokonywać swoich wyborów racjonalnie...
 
Po tym przydługim wstępie czas przejść do meritum. Rzetelność dziennikarska (pojęcie coraz częściej zapominane w dzisiejszych mediach) nakazuje, aby nielicznym Czytelnikom poprzednich notek tego cyklu, przedstawić dalszy ciąg afery kolonijnej w Łodzi. Zaraz po ogłoszeniu wyników konkursu na dofinansowanie kolonii letnich wśród organizacji pozarządowych nastąpiła konsternacja. Chwilę później pojawiły się pytania związane z konkursem: dlaczego konkurs ogłoszono tak późno...? dlaczego tak mało organizacji otrzymało dotacje...? skąd pochodzą pieniądze na wypoczynek organizowany przez Miasto Łódź w swoim własnym ośrodku (kilkanaście kilometrów od Łodzi, czyli na wyjątkowo atrakcyjnym terenie turystycznym)...? na czym polegała różnica między dofinansowaniem a powierzenieniem...? itd., itp. Niestety, na jakiekolwiek działania czasu już nie było. Poza tym - w Łodzi nie istnieje żadna rada organizacji pożytku publicznego, do której można poskarżyć się, choć została ona kilka miesięcy temu powołana przez prezydenta miasta. Dlaczego...? - oj, to historia na osobną publikację. Tak czy siak - organizacje pominięte w dotacjach dały sobie na spokój i cichaczem odwołały kolonie dla swoich podopiecznych. Nikomu pożalić się, od nikogo czekać pomocy...
 
Nieliczne z organizacji pozarządowych natychmiast zadało stosowne pytania komisji konkursowej, wystąpiły o udostępnienie dokumentacji, opinii. Wszystko w oparciu o obowiązujące prawo. Naiwność tych organizacji nie zna jednak granic: w Łodzi nie obowiązuje wiele praw, które zapisane są w ustawach i rozporządzeniach. Ot, taka łódzka specyfika ukrywania wszystkiego, co świadczy o niekompetencji lub machlojkach władzy. Władzy, będącej w rękach konkretnych polityków. Stąd też nie wiadomo, dlaczego organizacja A dostała dotację, a organizacje B,C,D i E dotacji nie otrzymały... Transparentność łódzkich władz od dawna staje się cokolwiek matowa.
 
Organizacje pozarządowe dały sobie spokój z koloniami letnimi. Jednak nie dali spokoju rodzice dzieci, które na kolonie nie pojadą. Poinformowali „Dziennik Łódzki” o tym, że ich pociechy nie dostaną dofinansowania. I wybuchła afera. Oczywiście władze miasta w swoim małym rozumku sądzą, że to PR-owska sprawka którejś z organizacji pominiętej w dotacjach. Cóż, od dawna wiadomo, że władzom nie mieści się w pale, iż mieszkańcy miasta to nie bydło i mają swoje własne zdanie. Politykom oblatanym w PR wydaje się, że wszystko musi być sterowane, a „ciemny lud” to kupi. Oj, oby nie przejechali się na tych poglądach podczas najbliższych wyborów...
 
Gdy afera wybuchła już w najlepsze, nagle znalazły się dodatkowe pieniądze! Prezydent Miasta Łodzi tak powiedziała na stronie internetowej UMŁ:
 
- Miasto nie powinno oszczędzać na dzieciach. Znaleźliśmy w budżecie brakujące 386 tys. złotych i poprosimy Radę Miejską o zgodę na przesunięcie tych środków. Chcę podkreślić, że nie jest to spowodowane w żadnym wypadku naciskiem opozycji. Już od pewnego czasu myśleliśmy, jak rozwiązać ten problem, po tym jak poinformował nas o tym ZHP.
 
Zaiste dbałość władz jest niebotycznie wzniosła. Usłużni dziennikarze lokalnego dodatku „Gazety Wyborczej” już wznieśli bałwochwalcze peany na cześć i chwałę. W tych peanach jednak ani razu nie padło nad wyraz adekwatne stwierdzenie o musztardzie po obiedzie. Władza jest cacy, władza jest dobra... ale zbyt późno.
 
W środę Rada Miasta Łodzi prawdopodobnie podjęła decyzję o dodatkowych środkach na kolonie letnie. (Prawdopodobnie, bo nie wiadomo jeszcze o tym - media milczą jak zaklęte, a łódzki BIP należy do najgorszych w całej Rzeczypospolitej). Załóżmy, że w poniedziałek zostanie rozpisany kolejny konkurs ofert (rozpisanie konkursu zapowiadała Prezydent Miasta). Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi najwcześniej w... hmm... w połowie lipca. W całym kraju wakacje osiągną wtedy półmetek. Załóżmy, że jakaś organizacja otrzyma wtedy dotacje na kolonie. Oczywiście wyłącznie na kolonie w miesiącu sierpniu. Powstają tutaj dwa proste pytania.
 
Po pierwsze: czy znajdą się chętni...? Wielu rodziców wysupłało właśnie ostatni grosz, aby gdzieś jednak znaleźć miejsce dla swojej pociechy. Równie wielu wysłało swoje pociechy do rodziny. Pozostała część ma w głębokim poważaniu swoje dzieci, a pieniądze zaoszczędzone na ich kolonie już zdążyła wydać na wódkę.
 
Po drugie: pierwszą rzeczą, jaką zrobiły organizacje pozarządowe pominięte w dotacjach było odwołanie rezerwacji miejsc kolonijnych. Jeśli teraz dostaną dotację to gdzie mają posłać swoich podopiecznych? Może odpowiedź na te pytanie znają łódzkie władze...
 
Na aferze kolonijnej w Łodzi zyskały wbrew pozorom władze miasta. Zadziałały szybko wykorzystując dobry warsztat PR-owski. Sromotną wpadkę potrafiły przekuć w swój sukces wmawiając „ciemnemu ludowi”, że mimo drobnych trudności sprawa kolonii letnich została właściwie załatwiona z korzyścią dla wszystkich stron. A to przecież gówno prawda. Nie została załatwiona, nie jest korzystna dla organizacji pozarządowych, nie służy już prawie trzem tysiącom dzieci, które nie pojechały na kolonie letnie.
 
Czy za tę aferę ktoś poniesie konsekwencje (oczywiście poza dziećmi)...? Chyba nie. Odpowiedzialny za nią Wydział Edukacji UMŁ ma się w najlepsze. Nie czuje się winien temu, że konkurs ofert rozstrzygnięto na kilka dni przed wakacjami. Nie wiadomo, czym tak bardzo zapracowani byli wysocy urzędnicy tego wydziału, że zwlekali z rozpisaniem stosownego konkursu aż do końca kwietnia. (Owszem, wiem - konkurs rozpisuje Prezydent Miasta, ale to WE przygotowuje wszystkie formalności związane z konkursem). Nie jest to przy tym pierwszy przypadek, gdy WE działa na ostatnią chwilę. I co...? - i nic.
 
Zastanawiam się, jak długo jeszcze za niekompetencję dorosłych płacić będą dzieci. Coś mi się wydaje, że w Łodzi to dopiero początek... Mam jednak nieodparte wrażenie, że już za kilkanaście lat dzisiejsze dzieci odpłacą się dorosłym pięknym za nadobne... Nie tylko w Łodzi.
 
 
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka